------------------------------------------------------------------------------------
Kilka minut po wyjściu Ginny z pomieszczenia, Hermiona
usłyszała pytanie:
-Kim pani jest i co
robi w moim domu? –zapytał męski głos.
Hermiona odwróciła się, by być przodem do mężczyzny
stojącego za nią.
-Matko, Diabełku, ale mnie przestraszyłeś. Zamyśliłam się i
nie usłyszałam,co mówiłeś.
-Miona?
-Blaisie Zabini nie uderzyłeś się przypadkiem w głowę?
Przecież znamy się od tylu lat, więc myślę, że chyba jesteś w stanie mnie poznać.
-Ale Twoja fryzura.
Znaczy jest ładna, ale kiedy Ty…?
-Przecież w nocy mówiłyśmy Ci, że Ginny bawiła się w salon
fryzjerski.
-Mówiłyście? Kiedy?
-Przyszedłeś w nocy do kuchni, bo głośno się śmiałyśmy,
kojarzysz?
-Nie.
-Mniejsza z tym. Jak Ci się podoba dzieło Twojej żony?
-Wyglądasz fantastycznie.
-To co zbieramy się?- do salonu wpadła jak burza Ginny.
-Jasne- powiedziała Hermiona i poszła na górę, by się
przebrać.
-Masz wielki talent- Blaise odwrócił się do Pani Zabini i
pocałował.
-Kotku, Ty nie znasz nawet połowy moich talentów-
powiedziała Ginny, po czym poszła do kuchni.
Po trzydziestu minutach wszyscy byli gotowi.
-To jak się przenosimy?
-Mugolskim autem.
-Czyli rozumiem, że ja prowadzę- powiedziała Miona.
-Dałabyś mi szansę- odpowiedział naburmuszony Diabeł.
W czasie jazdy Hermiona zerkała z tylnego siedzenia na złączone ręce
Zabinich. Przypomniała sobie pierwszy
raz, kiedy podróżowała w ten sposób z Draco…
Zapewne moje komentarze robią się już powoli nudne, ale... co tam xD
OdpowiedzUsuńPoczątek był dość zabawny i zaskakujący, natomiast końcówka zachęca nas jakby do refleksji :)
Oczywiście bardzo mi się podobało i czekam z niecierpliwością na nn :D