-Miona,
jesteś pewna, że dasz sobie radę sama?- zapytał przez telefon Smok.
-Kotku,
jestem dorosła.
-Uważam, iż
nie powinnaś teleportować się w swoim stanie.
-Dla Twojego
spokoju pojadę autobusem.
-To też nie
jest za dobry pomysł.
-Dam radę.
-Może
weźmiesz ze sobą Wiewiórę?
-Draco!!!
-Zrób, jak
chcesz tylko się nie denerwuj, kochanie-powiedział Smok.
-Zadzwonię,
jak będę w domu. Pa.
-Ale może,
jednak weźmiesz Ginny?
-Do
usłyszenia- powiedziała Miona i się rozłączyła. Popatrzyła na swój duży brzuch
z czułością- Twój tatuś jest, aż za bardzo opiekuńczy.
Panna
Granger podeszła do szafy i w pierwszym odruchu popatrzyła tęsknym wzrokiem na
swoje skórzane spodnie i bluzki w rozmiarze M. Po chwili zdecydowała się na
sukienkę ze stanem pod biustem i ciemne leginsy. Podeszła do szafy i odruchowo
chwyciła szpilki. Jednak uświadomiła sobie swój błąd i zdecydowała się na
czarne balerynki.
-Szybciej
urodzę niż się przestawię na płaskie buty- zaśmiała się do swojego brzucha
przyszła mama.
Zajrzała do
torebki, aby się upewnić, że spakowała kartę przebiegu ciąży i inne ważne
dokumenty. Wyszła z domu i skierowała
się w stronę kiosku, by kupić bilety. Gdy weszła do odpowiedniego budynku,
zobaczyła dziesięcioosobową kolejkę.
-No to sobie
poczekamy, kochanie- pogłaskała brzuch i stanęła w kolejce. Po chwili do kiosku
weszła kobieta z dwójką płaczących dzieci.
-Czy mogłaby
pani uciszyć swoje pociechy- zapytał niemile pan, stojący w rzędzie do kasy.
Hermiona
spojrzała smutnym wzrokiem na kobietę, która nie mogła sobie poradzić z
młodszym pokoleniem. Gdyby nie to, że była w ciąży odpyskowałaby temu
mężczyźnie, jednak bała się, iż mogłoby to doprowadzić do kłótni, a nie chciała
się stresować w błogosławionym stanie. Na szczęście odezwała się inna osoba.
-Jak się
panu nie podoba, to może pan opuścić to miejsce.
-A wie pani,
że tak zrobię- rzekł, po czym wyszedł i trzasnął drzwiami.
-Wariat-
powiedział, któryś z klientów. Stwierdzenie to rozśmieszyło pozostałych. No
może z wyjątkiem kasjera, który stracił kupca.
-Przynajmniej będzie o jedną osobę mniej w kolejce- dodała
inna osoba.
Miona
dobrnęła wreszcie do kasy.
-Poproszę
dwa bilety normalne.
-Proszę.
-Ile płacę.
-5.
Panna
Granger położyła na blacie 20- Niech
pani nie wydaje reszty.
-Ale ja
muszę.
-Uznajmy, że
to rekompensata za straconego klienta- powiedziała Miona i nie czekając na
odpowiedz wyszła z kiosku. Udała się na przystanek. –Och, niestety uciekł nam
autobus, skarbie- powiedziała patrząc na swój brzuch. Weszła do budki i stanęła
koło zajętej ławki.
-Chce pani
usiąść?
-Nie,
dziękuję. Obawiam się, że jak usiądę to będę miała problem ze wstaniem-
odpowiedziała grzecznie ciężarna. Po kilku minutach nadjechał oczekiwany
autobus. Miona usiadła na jednym z podwójnych miejsc. Obok niej usiadł młody
mężczyzna. Hermiona podziwiała uroki Londynu, mimo to usłyszała rozmowę, która
spowodowała, że krew w niej zawrzała. Na kolejnym przystanku wsiadła staruszka,
więc młodzieniec siedzący obok panny Granger ustąpił emerytce miejsce.
-Proszę.
-Ale tu jest
niewygodne miejsce. Niech pan siedzi, poszukam lepsze-gdy starsza kobieta zorientowała się, że wszystkie inne siedzenia
są zajęte, a nikt inny nie ma zamiaru jej ustąpić, stanęła nad siedzeniem mężczyzny, który
siedział obok Hermiony i czekała, jak on wstanie. Facet zirytowany staruszką
stojącą mu nad głową, podniósł się i poszedł stanąć w drugiej części autobusu.
-Och, pani
jest w ciąży, który to miesiąc?- zapytała emerytka.
-Siódmy-
Miona zmusiła się, aby zabrzmieć miło, jednak w środku była cała zdenerwowana.
-Kiedy ja
byłam w stanie błogosławionym to….- i zaczęło się, pomyślała wkurzona panna
Granger. Dodawała co jakiś czas : „Ach”, „O”, „Naprawdę?”. W myślach
zastanawiała się, czy nie powinni się z Draco przeprowadzić. Mieszkają na obrzeżach, ale może ze względu na
dziecko lepiej byłoby żyć w
centrum-bliżej do lekarza, na plac zabaw, do sklepu. Niestety to miało też
swoje minusy. Więcej spalin, brak pięknego ogrodu.-Ach- westchnęła smutno
Miona.
-Kochanieńka,
nie martw się, Tobie to nie grozi- powiedziała staruszka.
-Co mam mi
„nie grozić”? A czym ona mówi?- pomyślała Miona. Na głos dodała- To dobrze.
Hermionie poprawił humor fakt, że następny przystanek jest jej. Wysiadła i
poszła do przychodni. Najpierw podeszła do rejestracji.
-Dzień
dobry. Jestem umówiona do ginekologa.
- Gabinet
123. Pani doktor ma dzisiaj zastępstwo
za pediatrę od dzieci zdrowych, więc jest duża kolejka.
-Och, coś
nie mamy dzisiaj szczęścia-rzekła Miona do brzucha. Gdy weszła na odpowiednie
piętro, musiała się podeprzeć ściany, aby nie upaść. Tylu osób oczekujących
przyjęcia do lekarza, nie widziała nigdy w swoim życiu. –Jeśli wejdziemy w
ciągu pięciu godzin to będzie sukces- pomyślała.- Kto ostatni do pani
doktor?-zapytała.
-Ja-odezwała
się kobieta, która trzymała na rękach roczne dziecko.
Miona
usiadła na jedynym wolnym miejscu, pomiędzy całującą się parą, na oko
dwudziestoletnich a mężczyzną tłumaczącym dziewczynce co to telefon komórkowy i
jak się nim posługiwać. Z rozmów spacerujących sobie pielęgniarek, Miona
wyłapała, że dzisiaj odbywa się szczepienie dzieci z rejonu przychodni.
Czekając na swoją kolej, zobaczyła wiele rzeczy, które dały jej do myślenia np.
Świetne ! Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam i życzę weny. M.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie świetne :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :D