Dla tych, którzy chcą więcej

Na tej podstronie będę dodawała rozdziały drugiego opowiadania Dramione. Zapraszam do czytania :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                        Prolog- Kto to?
Kobiety ze wsi spotkały się u pani dyrektorowej na cotygodniowym zebraniu „Klubu Dobrej Książki”.  Za każdym razem, po skończeniu omawiania danego utworu poetyckiego, panie i panny przechodziły do równie ciekawych tematów.
-Drogie panie, słyszałyście, iż syn piekarza postanowił po śmierci ojca sprzedać młyn?
-A wiedzą panie, że nauczyciel chce się przenieść do miasta. Dostał korzystniejszą ofertę. Kto teraz będzie uczył nasze dzieci?
-Wiecie, że syn tego biznesmana, który nie dawno przeniósł się z Londynu wraz z rodziną, szuka żony?

Nagle w salonie zrobiło się cicho, gdyż pojawiła się nieznajoma kobieta. Była ubrana w inny sposób, porównując ze stylem ubierania przedstawicielek płci pięknej ze wsi. Sukienka nieznajomej była wykonania z najlepszych materiałów i miała wielkie, bufiaste rękawy. Kobieta skinęła głową i podeszła do stolika na kapelusze. Wyjęła igłę i ściągnęła nakrycie głowy, następnie odłożyła go na mebel. 

                    Rozdział I- Który to wiek?
 -Drogie panie, jestem zmuszona sprostować Wasze informacje.  Mój syn na razie nie poszukuję małżonki- powiedziała kobieta i zasiadła na wolnym miejscu.
-To o czym my wcześniej rozmawiałyśmy?- zapytała gospodyni, próbując uratować spotkanie.
-Wydaje mi się, że omawiałyśmy XIV rozdział książki- odezwała się przewodnicząca klubu.
-Ja uważam, że przepięknie był opisany zachód słońca.
-A ja sądzę, iż trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na uczucia bohaterów.

20 minut później.
-Co pani o tym sądzi?- zwróciła się pani doktorowa do nowo przebytego gościa.
-Zgadzam się z poprzednimi wypowiedziami, jednak czytając omawiany przez nas rozdział byłam zachwycona metaforami ,jakich użył autor. Warto też zauważyć, iż daną sytuacje możemy przytoczyć do naszych czasów. Ja będę już szła. Dziękuję za miłe popołudnie– po tych słowach nieznajoma skierowała się w stronę wyjścia.- Przepraszam, gdzie moje maniery, nazywam się Lucy Wilson.
-O co jej chodziło z tymi metaforami?- zapytała zdziwiona gospodyni.
-Nie wiem – odpowiedziały chórem kobiety.
-Wróćmy do plotkowania.
-Ja też powinnam się już zbierać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lucy weszła do domu przez tylne wejście. W kuchni zastała swojego męża, jak zwykle, czytającego gazetę.
-O już jesteś. Podobało Ci się?
-Było strasznie. Czułam się, tak jakbym przeniosła się do X wieku, a przecież mamy XVIII.  Stroje tych kobiet i poziom wykształcenia sprawił, iż mam wątpliwości, czy podjęliśmy najlepszą decyzję, kochanie.
-Wiesz, że nie mieliśmy innego wyboru.
-Co robi John?
-Poszedł zwiedzać okolicę.
-Co z Jimmy’m?
-Rysuje z guwernantką w bawialni.
-Pomyślałam, że może zaprosimy mojego bratanka. Może Jimmy poczuje się tu jak w domu, gdy zobaczy kuzyna.
-Dobry pomysł.
- To napiszę wieczorem do bratowej, a teraz idę odwiedzić mój skarb.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kobieta wyszła z kuchni i zamknęła za sobą drzwi, po czym oparła się o nie.
- Dlaczego to akurat mi się musiało przytrafić. Dlaczego? Czy jestem złym człowiekiem? Minęło 17 lat, a ja   dalej nie mogę się z tym pogodzić-pomyślała Lucy. Następnie uśmiechnęła się, w sposób, który powodował, że wszystkim osobom w pokoju , do którego akurat wchodziła,  poprawiał się humor. Nauczyła się oszukiwać świat.
-Niech inni myślą, iż jestem szczęśliwym człowiek- powtarzała zawsze przed snem. Nie chciała niczyjej litości, chociaż w środku od lat była wrakiem człowieka, pozbawiona marzeń i radosnego błysku w oku sprzed narodzin drugiego syna . Mąż Lucy nigdy nie był spostrzegawczy, więc nie zauważał, jak przez ponad dekadę jego żona traciła duszę. Kawałek po kawałku, dzień za dniem. John natomiast nie pamiętał matki sprzed 17 lat, gdyż miał wtedy rok.
Pani Wilson weszła do bawialni i od razu uklęknęła przy krześle syna.
-Co, kochanie, dzisiaj narysujemy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Lucjuszu, chodź tu natychmiast.


    Rozdział II-początek niezwykłej historii
-Lucjuszu, chodź tu natychmiast.
-Co się stało, kobieto?
-Twoja siostra napisała list , w którym pyta się, czy chciałabym do niej przyjechać razem z Draco. Ja bym chciała, ale..
-Myślisz, że interesuje mnie to, co byś chciała?
-Przepraszam.
-Co mi po Twoich przeprosinach. Przejdź do rzeczy i na przyszłość uważaj w jaki sposób się do mnie odzywasz.
-Czy wyrażasz zgodę, bym wyjechała razem z Draco, mężu?
-Jedź, przecież i tak nie mam z ciebie żadnej korzyści- powiedział Lucjusz, po czym wyszedł z pomieszczenia i trzasnął drzwiami.
Za każdym razem, gdy Malfoy ranił Narcyzę , kobieta zadawała sobie pytania: „Jak to się stało, że za Niego wyszłam?  Co ja w Nim widziałam? Przecież mogłam wyjść za Potter’a”. Odpowiedź zawsze była taka sama: „ Gdyż widziałam w Lucjuszu osobę zagubioną, która nie miała pewności siebie i aby ją zdobyć raniła uczucia innych.” Narcyza chciała Mu pomóc. Nie miała zamiaru Go przekreślać, dlatego że inni tak zrobili. Pragnęła dać mu szansę i pokazać jaki mógłby być, gdyby zmienił podejście do znajomych.  Kobieta była tak zamyślona, że nie zorientowała się, iż do pomieszczenia wszedł jej syn.
-O czym myślisz, Matko?
-Ciocia Lucy zaprasza nas do siebie, chciałbyś pojechać?
-Chyba lepiej, żebyśmy zostali w domu. Przecież wiesz Matko, jak Ojciec reaguje na Wuja-Draco spochmurniał, gdyż ł Pan Wilson był jednym z najfajniejszych członków rodziny według młodego Malfoy’a.
-Ojciec nie jedzie.
-Kiedy możemy wyjechać?
-Pójdź i powiedz skrzatom, aby Cię spakowały, jak skończą to się teleportujemy.
Obliczę panicza się rozpromieniło, a Narcyzie wydawało się , że na wiadomość o spędzeniu czasu bez Ojca w Draco pojawił się nowy zasób energii.  Wiedziała, iż syn kocha swojego rodzica, ale nie podoba Mu się sposób w jaki żyje stary Malfoy. Narcyza poszła do swojej garderoby, by powiedzieć swoim skrzatom, co mają dla niej spakować.
-Weźcie ten różowy kapelusz. Patrz, jak zamykasz kufer- przytrzasnąłeś rękaw sukni. –Kobieta wolałaby się sama spakować, gdyż nie lubiła odzywać się takim tonem, a przez męża i etykietę nie miała wyboru. – Te buty wsadź do niebieskiego pudełka. Powiedziałam niebieskiego, a nie turkusowego. -Ciekawe, myślałam, że tylko przedstawiciele płci męskiej u ludzi nie odróżniają, okazuję się, iż również u skrzatów- Kobieta uśmiechnęła się na to stwierdzenie. 
O osiemnastej Narcyza razem z synem teleportowała się do swojej szwagierki. Gdy Draco zobaczył kuzynów, zapomniał o etykiecie i pobiegł się z nimi przywitać. Po chwili uświadomił sobie swój błąd.
-Przepraszam Was, moje drogie Wujostwo, ale nie mogłem pohamować radości na widok kuzynów.

-Nic nie szkodzi. Chłopcy pokażcie Draco, Jego sypialnię. Kochanie ,mógłbyś zanieść walizki Narcyzy do Jej pokoju?- odezwała się Lucy.- A Ciebie, droga bratowo, zapraszam na spacer. 
             Rozdział III-" A Ty, dalej sam?" 
- I jak Ci się tu podoba, kuzynku?- zapytał Draco John’a. -Pewnie teraz odwyknę od bali i całego miejskiego życia, ale już zaczynam wiedzieć plusy przeprowadzenia się tu- powiedział, po czym uśmiechnął się. -Co masz namyśli?- zapytał Draco, który nie był jeszcze doświadczony w relacjach męsko- damskich, przez co nie potrafił rozszyfrować wyrazu twarzy swojego towarzysza. -Spotkałem dzisiaj przepiękną dziewczynę. Chyba mugolkę, ale na zabawienie w wakacje wystarczy. -Co na to Twoi rodzice? -Nie muszą nic wiedzieć, prawda? Draco skrzywił się, gdyż nie przepadał za podmiotowym traktowaniem ludzi, nawet jeżeli nie posiadali magicznych zdolności, ale mimo to przytaknął ruchem głowy kuzynowi. Nie wiedząc, co powiedzieć, postanowił pociągnąć temat nie znajomej dziewczyny, chociaż nie interesował go ten temat. -Jak wyglądała? -Wysoka, szczupła, miała długie, brązowe i zakręcona włosy oraz wielki oczy również w tym kolorze. Gdy na nią patrzysz odnosisz wrażenie, jakbyś patrzył na istotę nieziemską, wydaje Ci się, że jej ciało promienieje, nie jesteś w stanie przejść obok niej obojętnie. Była ubrana w zwyczajną sukienkę, która podkreślała niezwykłą urodę dziewczyny. -Rzeczywiście musiała być niezwykła. -Była i dalej jest. Umówiliśmy się na spacer jutro wieczorem. Mam nadzieję, że coś z niego wyniknie. A Ty kuzynie, dalej sam? -Na razie nie czuję potrzeby wiązania się z kimś. -Rób, jak chcesz. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W tym samym czasie: -Coś zmizerniałaś, bratowo. -Wydaje Ci się, kochana- powiedziała Narcyza próbując się uśmiechnąć. -To przez mojego brata, mam rację- pani Malfoy zatrzymała się i spojrzała w oczy Lucy. Nie wiedziała czy ma się cieszyć z spostrzegawczości swojej szwagierki, czy nie. Jednak to chyba czas by się komuś wygadała. Otworzyła usta, jednak zanim zdążyła coś powiedzieć z jej oczu powoli zaczęły wypływać łzy. Lucy przytuliła swoją bratową i powiedziała: -Masz kilka minut, żeby się wypłakać, a potem masz mi opowiedzieć, co Ci zrobił ten potwór. Narcyza zastanawiała się skąd Lucy bierze siłę, aby stawiać czoła swoim problemom i jeszcze mieć energię, by pomagać innym. Pani Malfoy nie wiedziała, iż to tylko maska, za którą jej szwagierka chowa wszystko, co naprawdę czuje i z czym sobie nie radzi. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- -Miona…

Rozdział IV- Księżyc wszędzie jest ten sam


-Miona, Miona, Miona….. – do domku na obrzeżach wioski wpadła młoda kobieta o długich brązowych włosach. Wolała swoją kuzynkę, wbiegając po schodach tak szybko, na ile pozwalała jej sukienka do ziemi.   Gdy zdyszana weszła do pokoju swojej krewnej, a zarazem najlepszej przyjaciółki, zauważyła pannę Granger siedzącą na łóżku i czytającą jedną z powieści Jane Austin. 

-Mionka?

-Momencik.

Gdy kobieta oderwała wzrok od książki, zobaczyła, iż jej kuzynka usiadła koło niej na łóżku, w sposób, w jaki to czyni zezłoszczona pięciolatka.

 -Przepraszam, ale chciałam dokończyć rozdział, gdyż została mi tylko linii…

-Przecież wiesz, że się nie byłabym w stanie się na Ciebie obrazić.

Panna Granger uśmiechem podziękowała swojej rówieśniczce.

-To w czym mogę Ci pomóc?

-Chodzi o pewnego przystojniaka.

-OOO- Mionka uśmiechnęła się, a w myślach przeklinała naturę swojej kuzynki, która ciągle popychała młodą kobietę do  zauroczeń. – No to opowiadaj, włącznie ze szczegółami.

- Dzisiaj, w  drodze do sklepu, do którego wysłała mnie ciocia, postanowiłam  usiąść na moment przy rzece. Gdy patrzyłam w niebieską otchłań wody, pouczyłam, że ktoś stoi za mną. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam tego nowego sąsiada- Johna.  Przeprosił za to, że się we mnie wpatrywał, ale nie był w stanie odwrócić wzroku od mojej urody. On jest troszeczkę starszy od nas, ale jest tak nieziemsko przystojny… Jest też dżentelmenem…..-  no to się  zaczęło- pomyślała Miona, która niczego bardziej nie pragnęła, jak poznać dalsze losy bohaterów, swojej ulubionej pisarki, a znając gadatliwość Julii szybko to nie nastąpi. Niezauważalnie, ze smutkiem w oczach, zerknęła w miejsce, w jakim pozostawiła książkę. Jednak już po chwili wróciła do słuchania kuzynki. Kobiety do późnego wieczora omawiały kolejno, co mogły znaczyć lub sugerować czynny i gesty młodzieńca, który niedawno przybył do ich wsi. Hermiona, o ile sama nie była zainteresowana płcią przeciwną i w duszy tępiła ciągłą zmienność uczuć swojej kuzynki, marzyła o tym, aby Julia znalazła kogoś, kto pokocha ciemnowłosą piękność i nie zostawi jej, gdy pozna historię kobiety. Przemyślenia Miony zostały brutalnie przerwane przez pukanie do drzwi.

- Proszę- krzyknęły w tym samym czasie rówieśniczki.

Do pokoju weszła, ciocia. Tak naprawdę, starsza pani nie była spokrewniona z Mioną i Julią, pracowała jedynie dla rodziców panny Granger. Okazywała młodym pannom dużo zainteresowania i miłości, więc dziewczęta chcą, jakoś wynagrodzić staruszce trud włożony w wszystko, co robiła dla domowników, zaczęły nazywać kobietę ciocią.

-Chodźcie na kolację. Chyba dzisiaj nic nie jadłyście-  ciocia popatrzyła, na dwie młode śliczne kobiety siedzące na łóżku, z troską w oczach.

-Nie jestem głodna. Pójdę się przejść- powiedziała panna Granger.

-Czyżby ktoś nam się tu zakochał?- Julia i najstarsza z kobiet popatrzyły na Hermionę z tajemniczymi ognikami w oczach.

-Nie, nie zakochałam się. Po prostu nie mam ochoty jeść. Obiecuję, że jak tylko zmieni się moje podejście do mężczyzn, od razu wam o tym powiem.

-Nie obiecuj, bo u tak tego nie zrobisz- za dobrze Cię znamy.
Miona zmęczona tematem jak i atmosferą panującą w pokoju, wyszła na dwór. Odeszła kawałek, oparła się o drzewo i patrzyła na piękne ciemne niebie, na tle którego widoczne były migoczące gwiazdy i coś, co Herm lubiła najbardziej- księżyc w pełni. Tę fazę księżyca wręcz wielbiła. Kobieta zapatrzona w niebo, czuła magiczną atmosferę i myślała o różnych miłych rzeczach, wspomnieniach, zdarzeniach.  Nie wiedziała, że nie tak daleko, bo w tej samej wiosce, jest mężczyzna, który tak jak ona, stoi oparty o drzewo i patrzy w niebo na ten sam księżyc, co ona, rozmyślając na temat swojego krótkiego i smutnego życia oraz czuje tę romantyczną atmosferę.

7 komentarzy:

  1. Uuuuu. Zapowiada się ciekawie. Kontynuuj. Pozdrawiam i życzę weny. M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam, zapowiada się baaaardzo, ale to baaardzo ciekawie :>
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna część, bo jestem bardzo ciekawa, kim będzie owa nieznajoma. Nie wiedzieć czemu prolog kojarzy mi się z książką i filmem o Jane Austen :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam wszystkie Twoje historię. Nie potrafię obiektywnie stwierdzić, które opowiadanie bardziej mnie wkręciło... :)
    No w każdym razie mam nadzieję, że niedługo pojawi się też kolejna notka :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Gwarantka? Nie miałaś przypadkiem na myśli guwernantki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zwrócenie uwagi :) (Przepraszam wszystkich Czytelników, ale wcześniej nie dostrzegłam błędu.)

      Usuń
    2. Hehehe, w porządku, zdarza się.

      Usuń