------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Prolog- Kto to?
Kobiety ze wsi spotkały
się u
pani dyrektorowej na cotygodniowym zebraniu „Klubu Dobrej Książki”.
Za każdym
razem, po skończeniu omawiania danego utworu
poetyckiego, panie i panny przechodziły
do równie ciekawych tematów.
-Drogie panie, słyszałyście,
iż
syn piekarza postanowił po śmierci
ojca sprzedać młyn?
-A wiedzą panie, że nauczyciel
chce się
przenieść do
miasta. Dostał korzystniejszą
ofertę.
Kto teraz będzie uczył
nasze dzieci?
-Wiecie, że
syn tego biznesmana, który nie dawno przeniósł się z
Londynu wraz z rodziną, szuka żony?
Nagle w salonie zrobiło
się cicho,
gdyż
pojawiła
się
nieznajoma kobieta. Była ubrana w inny sposób,
porównując ze
stylem ubierania przedstawicielek płci
pięknej
ze wsi. Sukienka nieznajomej była wykonania z
najlepszych materiałów i
miała
wielkie, bufiaste rękawy. Kobieta skinęła głową i
podeszła
do stolika na kapelusze. Wyjęła igłę i ściągnęła
nakrycie głowy, następnie
odłożyła
go na mebel.
Rozdział I- Który to wiek?
-Drogie
panie, jestem zmuszona sprostować Wasze informacje. Mój syn na razie nie poszukuję małżonki-
powiedziała kobieta i zasiadła na wolnym miejscu.
-To o czym
my wcześniej rozmawiałyśmy?- zapytała gospodyni, próbując uratować spotkanie.
-Wydaje mi
się, że omawiałyśmy XIV rozdział książki- odezwała się przewodnicząca klubu.
-Ja uważam,
że przepięknie był opisany zachód słońca.
-A ja sądzę,
iż trzeba przede wszystkim zwrócić uwagę na uczucia bohaterów.
20 minut
później.
-Co pani o
tym sądzi?- zwróciła się pani doktorowa do nowo przebytego gościa.
-Zgadzam się
z poprzednimi wypowiedziami, jednak czytając omawiany przez nas rozdział byłam
zachwycona metaforami ,jakich użył autor. Warto też zauważyć, iż daną sytuacje
możemy przytoczyć do naszych czasów. Ja będę już szła. Dziękuję za miłe
popołudnie– po tych słowach nieznajoma skierowała się w stronę wyjścia.-
Przepraszam, gdzie moje maniery, nazywam się Lucy Wilson.
-O co jej
chodziło z tymi metaforami?- zapytała zdziwiona gospodyni.
-Nie wiem –
odpowiedziały chórem kobiety.
-Wróćmy do
plotkowania.
-Ja też
powinnam się już zbierać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lucy weszła
do domu przez tylne wejście. W kuchni zastała swojego męża, jak zwykle,
czytającego gazetę.
-O już
jesteś. Podobało Ci się?
-Było
strasznie. Czułam się, tak jakbym przeniosła się do X wieku, a przecież mamy
XVIII. Stroje tych kobiet i poziom
wykształcenia sprawił, iż mam wątpliwości, czy podjęliśmy najlepszą decyzję,
kochanie.
-Wiesz, że
nie mieliśmy innego wyboru.
-Co robi
John?
-Poszedł
zwiedzać okolicę.
-Co z
Jimmy’m?
-Rysuje z
guwernantką w bawialni.
-Pomyślałam,
że może zaprosimy mojego bratanka. Może Jimmy poczuje się tu jak w domu, gdy
zobaczy kuzyna.
-Dobry
pomysł.
- To napiszę
wieczorem do bratowej, a teraz idę odwiedzić mój skarb.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kobieta
wyszła z kuchni i zamknęła za sobą drzwi, po czym oparła się o nie.
- Dlaczego
to akurat mi się musiało przytrafić. Dlaczego? Czy jestem złym człowiekiem?
Minęło 17 lat, a ja dalej nie mogę się
z tym pogodzić-pomyślała Lucy. Następnie uśmiechnęła się, w sposób, który
powodował, że wszystkim osobom w pokoju , do którego akurat wchodziła, poprawiał się humor. Nauczyła się oszukiwać
świat.
-Niech inni
myślą, iż jestem szczęśliwym człowiek- powtarzała zawsze przed snem. Nie
chciała niczyjej litości, chociaż w środku od lat była wrakiem człowieka,
pozbawiona marzeń i radosnego błysku w oku sprzed narodzin drugiego syna . Mąż
Lucy nigdy nie był spostrzegawczy, więc nie zauważał, jak przez ponad dekadę
jego żona traciła duszę. Kawałek po kawałku, dzień za dniem. John natomiast nie
pamiętał matki sprzed 17 lat, gdyż miał wtedy rok.
Pani Wilson
weszła do bawialni i od razu uklęknęła przy krześle syna.
-Co,
kochanie, dzisiaj narysujemy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Lucjuszu,
chodź tu natychmiast.
Rozdział II-początek niezwykłej historii
Rozdział II-początek niezwykłej historii
-Lucjuszu,
chodź tu natychmiast.
-Co się
stało, kobieto?
-Twoja
siostra napisała list , w którym pyta się, czy chciałabym do niej przyjechać
razem z Draco. Ja bym chciała, ale..
-Myślisz, że
interesuje mnie to, co byś chciała?
-Przepraszam.
-Co mi po
Twoich przeprosinach. Przejdź do rzeczy i na przyszłość uważaj w jaki sposób
się do mnie odzywasz.
-Czy
wyrażasz zgodę, bym wyjechała razem z Draco, mężu?
-Jedź,
przecież i tak nie mam z ciebie żadnej korzyści- powiedział Lucjusz, po czym
wyszedł z pomieszczenia i trzasnął drzwiami.
Za każdym
razem, gdy Malfoy ranił Narcyzę , kobieta zadawała sobie pytania: „Jak to się
stało, że za Niego wyszłam? Co ja w Nim
widziałam? Przecież mogłam wyjść za Potter’a”. Odpowiedź zawsze była taka sama:
„ Gdyż widziałam w Lucjuszu osobę zagubioną, która nie miała pewności siebie i
aby ją zdobyć raniła uczucia innych.” Narcyza chciała Mu pomóc. Nie miała
zamiaru Go przekreślać, dlatego że inni tak zrobili. Pragnęła dać mu szansę i
pokazać jaki mógłby być, gdyby zmienił podejście do znajomych. Kobieta była tak zamyślona, że nie
zorientowała się, iż do pomieszczenia wszedł jej syn.
-O czym
myślisz, Matko?
-Ciocia Lucy
zaprasza nas do siebie, chciałbyś pojechać?
-Chyba
lepiej, żebyśmy zostali w domu. Przecież wiesz Matko, jak Ojciec reaguje na Wuja-Draco
spochmurniał, gdyż ł Pan Wilson był jednym z najfajniejszych członków rodziny
według młodego Malfoy’a.
-Ojciec nie
jedzie.
-Kiedy możemy
wyjechać?
-Pójdź i
powiedz skrzatom, aby Cię spakowały, jak skończą to się teleportujemy.
Obliczę
panicza się rozpromieniło, a Narcyzie wydawało się , że na wiadomość o
spędzeniu czasu bez Ojca w Draco pojawił się nowy zasób energii. Wiedziała, iż syn kocha swojego rodzica, ale
nie podoba Mu się sposób w jaki żyje stary Malfoy. Narcyza poszła do swojej
garderoby, by powiedzieć swoim skrzatom, co mają dla niej spakować.
-Weźcie ten
różowy kapelusz. Patrz, jak zamykasz kufer- przytrzasnąłeś rękaw sukni.
–Kobieta wolałaby się sama spakować, gdyż nie lubiła odzywać się takim tonem, a
przez męża i etykietę nie miała wyboru. – Te buty wsadź do niebieskiego
pudełka. Powiedziałam niebieskiego, a nie turkusowego. -Ciekawe, myślałam, że
tylko przedstawiciele płci męskiej u ludzi nie odróżniają, okazuję się, iż
również u skrzatów- Kobieta uśmiechnęła się na to stwierdzenie.
O
osiemnastej Narcyza razem z synem teleportowała się do swojej szwagierki. Gdy
Draco zobaczył kuzynów, zapomniał o etykiecie i pobiegł się z nimi przywitać.
Po chwili uświadomił sobie swój błąd.
-Przepraszam
Was, moje drogie Wujostwo, ale nie mogłem pohamować radości na widok kuzynów.
-Nic nie szkodzi.
Chłopcy pokażcie Draco, Jego sypialnię. Kochanie ,mógłbyś zanieść walizki
Narcyzy do Jej pokoju?- odezwała się Lucy.- A Ciebie, droga bratowo, zapraszam
na spacer.
Rozdział III-" A Ty, dalej sam?"
- I jak Ci się tu podoba, kuzynku?- zapytał Draco John’a. -Pewnie teraz odwyknę od bali i całego miejskiego życia, ale już zaczynam wiedzieć plusy przeprowadzenia się tu- powiedział, po czym uśmiechnął się. -Co masz namyśli?- zapytał Draco, który nie był jeszcze doświadczony w relacjach męsko- damskich, przez co nie potrafił rozszyfrować wyrazu twarzy swojego towarzysza. -Spotkałem dzisiaj przepiękną dziewczynę. Chyba mugolkę, ale na zabawienie w wakacje wystarczy. -Co na to Twoi rodzice? -Nie muszą nic wiedzieć, prawda? Draco skrzywił się, gdyż nie przepadał za podmiotowym traktowaniem ludzi, nawet jeżeli nie posiadali magicznych zdolności, ale mimo to przytaknął ruchem głowy kuzynowi. Nie wiedząc, co powiedzieć, postanowił pociągnąć temat nie znajomej dziewczyny, chociaż nie interesował go ten temat. -Jak wyglądała? -Wysoka, szczupła, miała długie, brązowe i zakręcona włosy oraz wielki oczy również w tym kolorze. Gdy na nią patrzysz odnosisz wrażenie, jakbyś patrzył na istotę nieziemską, wydaje Ci się, że jej ciało promienieje, nie jesteś w stanie przejść obok niej obojętnie. Była ubrana w zwyczajną sukienkę, która podkreślała niezwykłą urodę dziewczyny. -Rzeczywiście musiała być niezwykła. -Była i dalej jest. Umówiliśmy się na spacer jutro wieczorem. Mam nadzieję, że coś z niego wyniknie. A Ty kuzynie, dalej sam? -Na razie nie czuję potrzeby wiązania się z kimś. -Rób, jak chcesz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W tym samym czasie: -Coś zmizerniałaś, bratowo. -Wydaje Ci się, kochana- powiedziała Narcyza próbując się uśmiechnąć. -To przez mojego brata, mam rację- pani Malfoy zatrzymała się i spojrzała w oczy Lucy. Nie wiedziała czy ma się cieszyć z spostrzegawczości swojej szwagierki, czy nie. Jednak to chyba czas by się komuś wygadała. Otworzyła usta, jednak zanim zdążyła coś powiedzieć z jej oczu powoli zaczęły wypływać łzy. Lucy przytuliła swoją bratową i powiedziała: -Masz kilka minut, żeby się wypłakać, a potem masz mi opowiedzieć, co Ci zrobił ten potwór. Narcyza zastanawiała się skąd Lucy bierze siłę, aby stawiać czoła swoim problemom i jeszcze mieć energię, by pomagać innym. Pani Malfoy nie wiedziała, iż to tylko maska, za którą jej szwagierka chowa wszystko, co naprawdę czuje i z czym sobie nie radzi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- -Miona…
Rozdział IV- Księżyc wszędzie jest ten sam
Rozdział III-" A Ty, dalej sam?"
- I jak Ci się tu podoba, kuzynku?- zapytał Draco John’a. -Pewnie teraz odwyknę od bali i całego miejskiego życia, ale już zaczynam wiedzieć plusy przeprowadzenia się tu- powiedział, po czym uśmiechnął się. -Co masz namyśli?- zapytał Draco, który nie był jeszcze doświadczony w relacjach męsko- damskich, przez co nie potrafił rozszyfrować wyrazu twarzy swojego towarzysza. -Spotkałem dzisiaj przepiękną dziewczynę. Chyba mugolkę, ale na zabawienie w wakacje wystarczy. -Co na to Twoi rodzice? -Nie muszą nic wiedzieć, prawda? Draco skrzywił się, gdyż nie przepadał za podmiotowym traktowaniem ludzi, nawet jeżeli nie posiadali magicznych zdolności, ale mimo to przytaknął ruchem głowy kuzynowi. Nie wiedząc, co powiedzieć, postanowił pociągnąć temat nie znajomej dziewczyny, chociaż nie interesował go ten temat. -Jak wyglądała? -Wysoka, szczupła, miała długie, brązowe i zakręcona włosy oraz wielki oczy również w tym kolorze. Gdy na nią patrzysz odnosisz wrażenie, jakbyś patrzył na istotę nieziemską, wydaje Ci się, że jej ciało promienieje, nie jesteś w stanie przejść obok niej obojętnie. Była ubrana w zwyczajną sukienkę, która podkreślała niezwykłą urodę dziewczyny. -Rzeczywiście musiała być niezwykła. -Była i dalej jest. Umówiliśmy się na spacer jutro wieczorem. Mam nadzieję, że coś z niego wyniknie. A Ty kuzynie, dalej sam? -Na razie nie czuję potrzeby wiązania się z kimś. -Rób, jak chcesz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W tym samym czasie: -Coś zmizerniałaś, bratowo. -Wydaje Ci się, kochana- powiedziała Narcyza próbując się uśmiechnąć. -To przez mojego brata, mam rację- pani Malfoy zatrzymała się i spojrzała w oczy Lucy. Nie wiedziała czy ma się cieszyć z spostrzegawczości swojej szwagierki, czy nie. Jednak to chyba czas by się komuś wygadała. Otworzyła usta, jednak zanim zdążyła coś powiedzieć z jej oczu powoli zaczęły wypływać łzy. Lucy przytuliła swoją bratową i powiedziała: -Masz kilka minut, żeby się wypłakać, a potem masz mi opowiedzieć, co Ci zrobił ten potwór. Narcyza zastanawiała się skąd Lucy bierze siłę, aby stawiać czoła swoim problemom i jeszcze mieć energię, by pomagać innym. Pani Malfoy nie wiedziała, iż to tylko maska, za którą jej szwagierka chowa wszystko, co naprawdę czuje i z czym sobie nie radzi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- -Miona…
Rozdział IV- Księżyc wszędzie jest ten sam
-Miona, Miona, Miona….. – do domku na obrzeżach wioski wpadła młoda
kobieta o długich brązowych włosach. Wolała swoją kuzynkę, wbiegając po
schodach tak szybko, na ile pozwalała jej sukienka do ziemi. Gdy
zdyszana weszła do pokoju swojej krewnej, a zarazem najlepszej przyjaciółki,
zauważyła pannę Granger siedzącą na łóżku i czytającą jedną z powieści Jane
Austin.
-Mionka?
-Momencik.
Gdy kobieta oderwała wzrok od książki, zobaczyła, iż jej kuzynka
usiadła koło niej na łóżku, w sposób, w jaki to czyni zezłoszczona pięciolatka.
-Przepraszam, ale chciałam
dokończyć rozdział, gdyż została mi tylko linii…
-Przecież wiesz, że się nie byłabym w stanie się na Ciebie obrazić.
Panna Granger uśmiechem podziękowała swojej rówieśniczce.
-To w czym mogę Ci pomóc?
-Chodzi o pewnego przystojniaka.
-OOO- Mionka uśmiechnęła się, a w myślach
przeklinała naturę swojej kuzynki, która ciągle popychała młodą kobietę do zauroczeń. – No to opowiadaj, włącznie ze
szczegółami.
- Dzisiaj, w
drodze do sklepu, do którego wysłała mnie ciocia, postanowiłam usiąść na moment przy rzece. Gdy patrzyłam w
niebieską otchłań wody, pouczyłam, że ktoś stoi za mną. Kiedy się odwróciłam,
zobaczyłam tego nowego sąsiada- Johna.
Przeprosił za to, że się we mnie wpatrywał, ale nie był w stanie
odwrócić wzroku od mojej urody. On jest troszeczkę starszy od nas, ale jest tak
nieziemsko przystojny… Jest też dżentelmenem…..- no to się zaczęło- pomyślała Miona, która niczego
bardziej nie pragnęła, jak poznać dalsze losy bohaterów, swojej ulubionej
pisarki, a znając gadatliwość Julii szybko to nie nastąpi. Niezauważalnie, ze
smutkiem w oczach, zerknęła w miejsce, w jakim pozostawiła książkę. Jednak już
po chwili wróciła do słuchania kuzynki. Kobiety do późnego wieczora omawiały
kolejno, co mogły znaczyć lub sugerować czynny i gesty młodzieńca, który niedawno
przybył do ich wsi. Hermiona, o ile sama nie była zainteresowana płcią
przeciwną i w duszy tępiła ciągłą zmienność uczuć swojej kuzynki, marzyła o
tym, aby Julia znalazła kogoś, kto pokocha ciemnowłosą piękność i nie zostawi jej,
gdy pozna historię kobiety. Przemyślenia Miony zostały brutalnie przerwane
przez pukanie do drzwi.
- Proszę- krzyknęły w tym samym czasie
rówieśniczki.
Do pokoju weszła, ciocia. Tak naprawdę, starsza
pani nie była spokrewniona z Mioną i Julią, pracowała jedynie dla rodziców
panny Granger. Okazywała młodym pannom dużo zainteresowania i miłości, więc
dziewczęta chcą, jakoś wynagrodzić staruszce trud włożony w wszystko, co robiła
dla domowników, zaczęły nazywać kobietę ciocią.
-Chodźcie na kolację. Chyba dzisiaj nic nie
jadłyście- ciocia popatrzyła, na dwie
młode śliczne kobiety siedzące na łóżku, z troską w oczach.
-Nie jestem głodna. Pójdę się przejść- powiedziała
panna Granger.
-Czyżby ktoś nam się tu zakochał?- Julia i
najstarsza z kobiet popatrzyły na Hermionę z tajemniczymi ognikami w oczach.
-Nie, nie zakochałam się. Po prostu nie mam ochoty jeść.
Obiecuję, że jak tylko zmieni się moje podejście do mężczyzn, od razu wam o tym
powiem.
-Nie obiecuj, bo u tak tego nie zrobisz- za dobrze
Cię znamy.
Miona zmęczona tematem jak i atmosferą panującą w
pokoju, wyszła na dwór. Odeszła kawałek, oparła się o drzewo i patrzyła na
piękne ciemne niebie, na tle którego widoczne były migoczące gwiazdy i coś, co
Herm lubiła najbardziej- księżyc w pełni. Tę fazę księżyca wręcz wielbiła.
Kobieta zapatrzona w niebo, czuła magiczną atmosferę i myślała o różnych miłych
rzeczach, wspomnieniach, zdarzeniach. Nie wiedziała, że nie tak daleko, bo w tej
samej wiosce, jest mężczyzna, który tak jak ona, stoi oparty o drzewo i patrzy
w niebo na ten sam księżyc, co ona, rozmyślając na temat swojego krótkiego i smutnego życia oraz czuje tę
romantyczną atmosferę.
Uuuuu. Zapowiada się ciekawie. Kontynuuj. Pozdrawiam i życzę weny. M.
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, zapowiada się baaaardzo, ale to baaardzo ciekawie :>
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna część, bo jestem bardzo ciekawa, kim będzie owa nieznajoma. Nie wiedzieć czemu prolog kojarzy mi się z książką i filmem o Jane Austen :)
Cud, miód i orzeszki... <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie Twoje historię. Nie potrafię obiektywnie stwierdzić, które opowiadanie bardziej mnie wkręciło... :)
OdpowiedzUsuńNo w każdym razie mam nadzieję, że niedługo pojawi się też kolejna notka :3
Gwarantka? Nie miałaś przypadkiem na myśli guwernantki?
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi :) (Przepraszam wszystkich Czytelników, ale wcześniej nie dostrzegłam błędu.)
UsuńHehehe, w porządku, zdarza się.
Usuń