Hermiona, jak co dzień, siedziała w biurze w Departamencie Przestrzegania Praw. Naprzeciwko jej stanowiska znajdowało się biurko Ginny. Nagle do pomieszczenia wszedł Auror. -Pani Malfoy mogę poprosić o rozmowę?-Coś się stało?-Tak, ale moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy?-Nie mam żadnych tajemnic przed panną Weasley.-Jak pani chce. Muszę panią powiadomić o tym, że pani mąż nie żyje.-To nie możliwe. On żyje.-Przykro mi. Zginął… Co pani robi?-Jadę do miejsca, w którym będzie żył.-Nie powinnaś prowadzić w takim stanie- powiedziała Ginny.-Dam radę. Poradzisz sobie sama?-Tak. Odezwij się dzisiaj. Słuchasz mnie ? I w ogóle dokąd jedziesz?-Dobrze, dobrze-odpowiedziała Herm, jednak w myślach próbowała sobie przypomnieć drogę do ich letniego domku za miastem, o którym nikt poza małżeństwem Malfoy nie wiedział. Wyszła z gabinetu nie żegnając się.-Nie jest z nią dobrze-swoje słowa Auror skierował do Ginny.-Zgadzam się z panem. Ma pan na coś ochotę?-Nie, dziękuję. Pójdę już.Po tym, jak za policjantem zamknęły się drzwi, kobieta w pomieszczeniu wybuchła płaczem. Przecież on był taki młody. Tyle razem przeżyli, byli przyjaciółmi.W tym czasie Hermiona wsiadła już do samochodu. Jechała bez przestrzegania przepisów. W pewnym momencie znalazła się na jakimś polu. Zatrzymała samochód i wysiadła z niego. Oparła się o maskę.-Dlaczego to on zawsze prowadził? Teraz jestem na jakimś polu i nie wiem, w którą stronę mam jechać.Kobieta nie zdawała sobie sprawy, że po jej twarzy zaczynają spływać łzy.-Pani Malfoy. Co pani tu robi?- ktoś stał za jej plecami.Hermiona kątem oka zobaczyła za sobą staruszkę, która mieszkała niedaleko ich domku. Kobieta podeszła do Miony i mocno ją przytuliła.-Jeśli kocha to wróci-szepnęła emerytka Pani Malfoy do ucha.-Właśnie, że nie. On nie żyje. Ja nie wiem, co mam robić. Chciałam pojechać do domku, ale się zgubiłam-wyszlochała Miona.-Daj kluczyki, ja poprowadzę- zaproponowała kobieta.Po 30 min dojechały na miejsce.-Na pewno chcesz być sama?-Tak. Dziękuję za wszystko.Hermiona weszła do salonu, który był połączony z kuchnią. Położyła na blacie torebkę i wyszła. Gdy znalazła się w ogrodzie ruszyła w stronę szopy. Chwilę męczyła się z kłódką, jednak udało jej się otworzyć drzwi. Wyciągnęła z pomieszczenia łopatę, po czym podeszła do najwyższego drzewa w ogrodzie. Zaczęła kopać. Było jej nie wygodnie, więc po 2 minutach ściągnęła 15 cm szpilki i rzuciła nimi w kierunku innego drzewa. Z każdą przesypaną łopatą, z jej oczu leciało co raz więcej łez. Naglę uderzyła łopatą w drewnianą szkatułkę. Rzuciła narzędzie. Chciała uklęknąć lecz jej ruchy blokowała obcisła spódnica. Urwała ją więc w połowie długości. Rękawy od białej koszuli podwinęła. Zaczęła gołymi rękami odkopywać szkatułkę. Połamała przy tym paznokcie do krwi. Wreszcie udało jej się wyciągnąć pudełko. Przytuliła je do serca i poszła w kierunku huśtawki, którą Draco sam zrobił dla niej. Usiadła na niej. Zaczęła się lekko odpychać nogami. Otworzyła szkatułkę i wyciągnęła kartkę z góry. Domek Zakochanych, 10.04.2000 r.Drogi czytelniku!!!Pewnie jesteś naszym dzieckiem, wnukiem lub prawnukiem. Może się też zdarzyć, że jesteś przypadkowym nabywcą ziemi. W tej szkatułce znajdziesz zdjęcia z budowy domku. Oprócz tego w tym pudełeczku znajdują się nasze listy, które pisaliśmy do siebie potajemnie w Hogwarcie i wiersze, które wspólnie tworzyliśmy przy letnich zachodach słońca, siedząc na tarasie. Przyjemnej lekturyHermiona i Draco Malfoy’owieMiona zaczęła oglądać fotografie, na których było widać między innym, jak malują ściany, montują meble, walczą na miotły, całują się trzymając pojemnik z farbą. Później kobieta zaczęła czytać listy, zostawiając na deser wiersze. Gdy skończyła, spakowała wszystko do szkatułki i z powrotem zakopała. Zaczęła spacerować po ogrodzie. Zatrzymała się i powiedziała w kierunku księżyca:-Nigdy nie umrzesz. Zawsze będziesz żył w moim sercu, wspomnieniach, w naszych wierszach, w ścianach naszego domku. Po tych słowach Hermiona usiadła na tarasie. Zaczęła żałować, że nie zgodziła się na dziecko, gdy ją o nie prosił. Sądziła, iż będzie jeszcze na to czas, że lepiej teraz skupić się na ich karierach. Cieszyła się, ze Auror nie dokończył mówienia, w jaki sposób zmarł jej mąż. Wolała tego nie wiedzieć. Nie chciała tez organizować pogrzebu. Może Ginny się zgodzi? W pewnym momencie zasnęła z wyczerpania.Obudziła się rano obolała. Była przykryta zielonym kocem. Poszła do kuchni, w której był jakiś mężczyzna. Na oko miał 30 lat.-Kim pan jest?-zapytała i chwyciła do ręki pierwszy lepszy przedmiot, którym mogła się bronić.-Jestem Eliott, wnuk pani sąsiadki. Babcia prosiła, abym zobaczył, jak pani sobie radzi.-Jak pan wszedł?-Drzwi były otwarte. Swoją drogą to bardzo nieodpowiedzialne, żeby samotna kobieta nie zamykała ani bramy, ani drzwi.-Dziękuję za radę.-Muszę już iść. Zapomniałbym, przyniosłem śniadanie.-Dziękuję.-Jakby co nasze drzwi są dla pani zawsze otwarte.-Jeszcze raz dziękuję.Gdy mężczyzna wyszedł, Hermiona zorientowała się, że cały czas trzyma w rękach patelnię, gotową do użycia. Odłożyła przedmiot na miejsce. Odkładając „broń” zauważyła, że ma ręce w krwi. Umyła je dokładnie, a następnie wyleczyła zaklęciem. Później popatrzyła na jedzenie, ale doszła do wniosku, iż nie jest w stanie nic przełknąć. Postanowiła, że zadzwoni do Ginny i zapyta się jej, czy zorganizowałaby pogrzeb. Kiedy po długich poszukiwaniach, wyciągnęła z torebki telefon okazało się, iż jest on rozładowany. Nie zostało jej nic innego, jak znaleźć notes z numerami i pójść poprosić sąsiadów o pożyczenie telefonu. -Wydawało mi się, że zeszycik był koło gwoździa, między szminką a okularami słonecznymi- mówiła do siebie Miona.-Jest!- krzyknęła w stronę zdjęcia, z którego Draco uśmiechał się do niej. Doszła do drzwi sąsiadów. Zapukała. Otworzył jej Eliott. Był w szortach, a z włosów ściekały mu na klatkę piersiową krople wody.-Nie sądziłem, że tak szybko się zobaczymy.-Czy mogłabym skorzystać z telefonu?-Oczywiście. Wejdź i usiądź w salonie. Zaraz Ci go przyniosę – powiedział przepuszczając ją w progu.Po minucie Hermiona wykręcała numer Ginny. -Halo?-Hej Ginny. To ja Hermiona. -Jak się trzymasz? Gdzie jesteś?-Czuję się neutralnie, o ile można tak powiedzieć. Jestem bezpieczna, ale chcę być sama, więc nie powiem, gdzie jestem. Mogłabyś coś dla mnie zrobić?-Oczywiście.-Zorganizujesz pogrzeb Draco?-Rozumiem, że to boli, ale jesteś pewna, iż nie chcesz sama tego zrobić?-Ginny w moim świecie on żyje, więc dlaczego mam organizować mu pogrzeb? -Miona, martwię się o Ciebie.-Nie musisz. To co, zrobisz to dla mnie?-Oczywiście.-Kończę już.-Odezwij się niedługo.-Dobrze. Pa.-Pa.-Dziękuję. Będę mogła jeszcze wieczorem skorzystać z telefonu ? Oczywiście pokryję koszty- swoje słowa Hermiona kierowała do Eliott’a.-Nie wygłupiaj się z tym płaceniem. Oczywiście, że będziesz mogła.-Jeszcze raz dziękuję.Hermiona poszła do domu. Chciała zobaczyć w kalendarzu, jakie spotkania i zlecenia będzie musiała przekazać Ginny, gdyż postanowiła odejść z pracy. Gdy kartkowała notes, zobaczyła, że nie ma tam zaznaczonej czerwonej kropki od 2 miesięcy. -Nie, to niemożliwe-pomyślała Hermiona. – Pewnie miałam okres, ale zapomniałam zaznaczyć.Pobiegła szybko do torebki, gdyż zawsze nosiła awaryjnie test ciążowy. Przecież przezorny zawsze ubezpieczony. Zrobiła test i wynik okazał się być pozytywny.-Jestem w ciąży…
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak zauważyliście- miniaturka nie jest dokończona. Specjalnie przerwałam w tym miejscu. Mam pomysł na ciąg dalszy, jednak chciałam, abyście sami mogli wymyślić zakończenie na takie, aby Wam się ono podobało. Jeżeli macie ochotę napiszcie o swoich pomysłach w komentarzach. Za betowanie oczywiście dziękuję Catty:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak szybko dodałaś coś nowego :)
OdpowiedzUsuńMiniaturka bardzoo romantyczna :)
Takie to smutne... I takie prawdziwe... Czekam na ciąg dalszy. Super ta pierwsza część. Pozdrawiam i życzę weny. M.
OdpowiedzUsuń