sobota, 31 sierpnia 2013

Miniaturka 11 cz. 1.

-Miona, jesteś pewna, że dasz sobie radę sama?- zapytał przez telefon Smok.
-Kotku, jestem dorosła.
-Uważam, iż nie powinnaś teleportować się w swoim stanie.
-Dla Twojego spokoju pojadę autobusem.
-To też nie jest za dobry pomysł.
-Dam radę.
-Może weźmiesz ze sobą Wiewiórę?
-Draco!!!
-Zrób, jak chcesz tylko się nie denerwuj, kochanie-powiedział Smok.
-Zadzwonię, jak będę w domu. Pa.
-Ale może, jednak weźmiesz Ginny?
-Do usłyszenia- powiedziała Miona i się rozłączyła. Popatrzyła na swój duży brzuch z czułością- Twój tatuś jest, aż za bardzo opiekuńczy.
Panna Granger podeszła do szafy i w pierwszym odruchu popatrzyła tęsknym wzrokiem na swoje skórzane spodnie i bluzki w rozmiarze M. Po chwili zdecydowała się na sukienkę ze stanem pod biustem i ciemne leginsy. Podeszła do szafy i odruchowo chwyciła szpilki. Jednak uświadomiła sobie swój błąd i zdecydowała się na czarne balerynki.
-Szybciej urodzę niż się przestawię na płaskie buty- zaśmiała się do swojego brzucha przyszła mama.
Zajrzała do torebki, aby się upewnić, że spakowała kartę przebiegu ciąży i inne ważne dokumenty.  Wyszła z domu i skierowała się w stronę kiosku, by kupić bilety. Gdy weszła do odpowiedniego budynku, zobaczyła dziesięcioosobową kolejkę.
-No to sobie poczekamy, kochanie- pogłaskała brzuch i stanęła w kolejce. Po chwili do kiosku weszła kobieta z dwójką płaczących dzieci.
-Czy mogłaby pani uciszyć swoje pociechy- zapytał niemile pan, stojący w rzędzie do kasy.
Hermiona spojrzała smutnym wzrokiem na kobietę, która nie mogła sobie poradzić z młodszym pokoleniem. Gdyby nie to, że była w ciąży odpyskowałaby temu mężczyźnie, jednak bała się, iż mogłoby to doprowadzić do kłótni, a nie chciała się stresować w błogosławionym stanie. Na szczęście odezwała się inna osoba.
-Jak się panu nie podoba, to może pan opuścić to miejsce.
-A wie pani, że tak zrobię- rzekł, po czym wyszedł i trzasnął drzwiami.
-Wariat- powiedział, któryś z klientów. Stwierdzenie to rozśmieszyło pozostałych. No może z wyjątkiem kasjera, który stracił kupca.
-Przynajmniej  będzie o jedną osobę mniej w kolejce- dodała inna osoba.
Miona dobrnęła wreszcie do kasy.
-Poproszę dwa bilety normalne.
-Proszę.
-Ile płacę.
-5.
Panna Granger  położyła na blacie 20- Niech pani nie wydaje reszty.
-Ale ja muszę.
-Uznajmy, że to rekompensata za straconego klienta- powiedziała Miona i nie czekając na odpowiedz wyszła z kiosku. Udała się na przystanek. –Och, niestety uciekł nam autobus, skarbie- powiedziała patrząc na swój brzuch. Weszła do budki i stanęła koło zajętej ławki.
-Chce pani usiąść?
-Nie, dziękuję. Obawiam się, że jak usiądę to będę miała problem ze wstaniem- odpowiedziała grzecznie ciężarna. Po kilku minutach nadjechał oczekiwany autobus. Miona usiadła na jednym z podwójnych miejsc. Obok niej usiadł młody mężczyzna. Hermiona podziwiała uroki Londynu, mimo to usłyszała rozmowę, która spowodowała, że krew w niej zawrzała. Na kolejnym przystanku wsiadła staruszka, więc młodzieniec siedzący obok panny Granger ustąpił emerytce miejsce.
-Proszę.
-Ale tu jest niewygodne miejsce. Niech pan siedzi, poszukam lepsze-gdy starsza kobieta  zorientowała się, że wszystkie inne siedzenia są zajęte, a nikt inny nie ma zamiaru jej ustąpić,  stanęła nad siedzeniem mężczyzny, który siedział obok Hermiony i czekała, jak on wstanie. Facet zirytowany staruszką stojącą mu nad głową, podniósł się i poszedł stanąć w drugiej części autobusu.
-Och, pani jest w ciąży, który to miesiąc?- zapytała emerytka.
-Siódmy- Miona zmusiła się, aby zabrzmieć miło, jednak w środku była cała zdenerwowana.
-Kiedy ja byłam w stanie błogosławionym to….- i zaczęło się, pomyślała wkurzona panna Granger. Dodawała co jakiś czas : „Ach”, „O”, „Naprawdę?”. W myślach zastanawiała się, czy nie powinni się z Draco przeprowadzić.  Mieszkają na obrzeżach, ale może ze względu na dziecko  lepiej byłoby żyć w centrum-bliżej do lekarza, na plac zabaw, do sklepu. Niestety to miało też swoje minusy. Więcej spalin, brak pięknego ogrodu.-Ach- westchnęła smutno Miona.
-Kochanieńka, nie martw się, Tobie to nie grozi- powiedziała staruszka.
-Co mam mi „nie grozić”? A czym ona mówi?- pomyślała Miona. Na głos dodała- To dobrze. Hermionie poprawił humor fakt, że następny przystanek jest jej. Wysiadła i poszła do przychodni. Najpierw podeszła do rejestracji.
-Dzień dobry. Jestem umówiona do ginekologa.
- Gabinet 123. Pani doktor ma  dzisiaj zastępstwo za pediatrę od dzieci zdrowych, więc jest duża kolejka.
-Och, coś nie mamy dzisiaj szczęścia-rzekła Miona do brzucha. Gdy weszła na odpowiednie piętro, musiała się podeprzeć ściany, aby nie upaść. Tylu osób oczekujących przyjęcia do lekarza, nie widziała nigdy w swoim życiu. –Jeśli wejdziemy w ciągu pięciu godzin to będzie sukces- pomyślała.- Kto ostatni do pani doktor?-zapytała.
-Ja-odezwała się kobieta, która trzymała na rękach roczne dziecko.
Miona usiadła na jedynym wolnym miejscu, pomiędzy całującą się parą, na oko dwudziestoletnich a mężczyzną tłumaczącym dziewczynce co to telefon komórkowy i jak się nim posługiwać. Z rozmów spacerujących sobie pielęgniarek, Miona wyłapała, że dzisiaj odbywa się szczepienie dzieci z rejonu przychodni. Czekając na swoją kolej, zobaczyła wiele rzeczy, które dały jej do myślenia np.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 12 cz. 3.

Hejka.  Przed Wami ostatnia część rozdziału dwunastego. Dedykacja dla każdego, kto czytał w wakacje mojego bloga. Podziękowania dla Catty za betowanie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Łup...nagle z kolan Hermiony spadła torebka i, uderzając o podłogę samochodu, narobiła hałasu. -Przepraszam-powiedziała Miona i automatycznie podniosła bagaż. -Nie ma za co. Zaraz wysiadamy. -Jak to? Przecież dopiero co ruszyliśmy-zdziwiła się panna Granger. -Wydawało mi się, że całą drogę spędziłaś podziwiając obrazy za szybą. -Drogie panie, zobaczcie, kto do nas biegnie. Miona i Ginny popatrzyły w kierunku, który wskazywała ręka Blaise’a i zobaczyły zmierzającą w ich kierunku nauczycielkę. Biegnącej kobiecie przeszkadzała długa szata, więc podniosła ją do kolan i dalej biegła. -McGonagall !- krzyknęły w jednym czasie i ruszyły wprost w otwarte ramiona swojej byłej opiekunki. -Co Was tu sprowadza, moi drodzy ?- zapytała, kiwając na powitanie w stronę Zabini’ego. -Chcieliśmy odwiedzić nauczycieli i zobaczyć, czy Hogwart się zmienił – odezwała się Miona. -Ach zmienił się, zmienił. Może najpierw pójdziemy do mojego gabinetu i porozmawiamy, a potem oprowadzę Was po zamku i opowiem o przyczynach zmian. -Ja zaraz do Was dołączę. -Coś się stało, Hermiono? -Nie, nic się nie stało - stwierdziła, po czym w myślach dodała - chciałabym tylko zobaczyć jedno, szczególne miejsce. Miona poczekała, aż sylwetki jej towarzyszy zniknęły za rogiem, po czym rzuciła się w stronę Hogmeade. Minęła je, a następnie skierował się w stronę lasu. Stanęła i odszukała wzrokiem trzy topole. Ruszyła w ich stronę. Pomiędzy nimi znajdował się sporych rozmiarów kamień. Uklękła obok niego i rzuciła zaklęcie, dzięki czemu jej oczom ukazał się napis: „Dramione-miłość, która przetrwa wszystko”. Przypomniała sobie, jak pewnego razu, w czasie kiedy inni byli w pobliskim miasteczku, razem z Draco postanowili zwiedzić okolicę poza dozwolonym terenem. Gdy zobaczyli trzy przepiękne topole, uznali, że chcą spędzić tu całe popołudnie. Wyczarowali sobie koc i koszyk piknikowy. Hermiona położyła się na trawie i wyobraziła sobie, że znowu pod jej głową znajduje się brzuch Smoka. Wydawało jej się, iż słyszy dźwięk bicia jego serca. Uśmiechnęła się, wspominając karę, jaką dostali za przekroczenie granicy. Mieli wykąpać jednorożce. Zabrali magiczne stworzenia i poszli nad wyczarowane przez Snape’a jeziorko. Hermiona mocowała się ze zwierzakiem, któremu nadali imię Severus, dlatego że miał długą ciemną sierść, a w promieniach słońca wyglądała, jakby była tłusta. Nagle jednorożec gwałtownie się cofnął, co spowodowało, że Miona wpadła do wody. Draco, niczym rycerz w białej zbroi, ruszył swojej ukochanej na pomoc, jednak stracił równowagę i też wpadł do jeziora. Odgłos, jaki wydał z siebie spadający Smok, przestraszył zwierzęta, które uciekły do pobliskiego lasu. -Wielkie dzięki - powiedziała Miona.- Teraz oboje jesteśmy mokrzy i musimy znaleźć zwierzęta. -Dla Ciebie wszytko, księżniczko- powiedział Draco uśmiechając się czarująco. -Palant. -Mówiłaś coś? -Jak bardzo Cię kocham- powiedziała Miona, po czym uśmiechnęła się niewinnie. -Dobra odpowiedź - oznajmił Smok i pocałował swoją dziewczynę. -Lepiej zacznijmy łapać jednorożce zanim nam daleko uciekną. -Jak sobie życzysz Bella Ragazza. Szybko udało im się złapać zwierzaki. Dłużej trwało mycie ich. -Draco, obiecasz mi coś? -Co? -Że jak skończymy szkołę, będziemy mieli własny dom i kupimy jednorożca. -Smok Ci nie wystarcza? -Proszę. Draco obiecał i kupił Mionie jednorożca. Jednak nie zwykłego. Zwierzak miał skrzydła, a kolor jego sierści przypominał połączenie odcieni włosów Smoka i panny Granger. Hermiona wróciła do rzeczywistości i obiecała sobie, że zaraz po powrocie do domu Zabini’ch opisze Dramionie to miejsce, jak i wspomnienia z nim związane. Tym czasem czekała na nią smutna wiadomość…

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 12 cz. 2.

Hej. Rozdział dedykuję każdemu, kto czyta bloga.
------------------------------------------------------
W czasie jazdy Hermiona zerkała z  tylnego siedzenia na złączone ręce Zabinich.  Przypomniała sobie pierwszy raz, kiedy podróżowała w ten sposób z Draco. Było to zaraz po Owutemach. Leżeli razem pod drzewem na Błoniach, obserwując zachodzące słońce.
-Kochanie?
-Słucham Cię.
-Mam dla Ciebie niespodziankę.
-Jaką?
-Dowiesz się jutro. Musisz wziąć kąpielówki.
-Ale po co?
-To polecenie służbowe- powiedziała Hermiona, po czym się uśmiechnęła.- Ja się będę zbierała. Spotykamy się jutro o 6 rano w tym miejscu, ok?
-Ok. Dobranoc, skarbie- Draco mocno pocałował Mionę.
Dziewczyna poszła do swojego dormitorium.
-Który strój wybrać?-Hermiona przyglądała się kostiumom rozłożonym na jej łóżku. – Ten jest za różowy, ten za niebieski, a ten ma za dużo wzorów-rozdrażniona Miona zrzuciła wszystkie stroje na ziemię, po czym położyła się na łóżku.- No i co ja mam założyć?-Naglę dziewczyna zerwała się z posłania, jak oparzona. Rzuciła się biegiem w stronę szafy, otworzyła drzwi i uklękła przed nią. Zaczęła wyrzucać ubrania, dopóki nie natrafiła na fioletowe pudełko. Szybko je otworzyła, po czym odetchnęła z ulgą. W środku znajdował się nieużywany strój od Calvin Klein. Dostała go od Ginny na urodziny. Kiedy panna Granger rozwiązała problem ubioru, zorientowała się, że w całym jej pokoju znajdują się ubrania. Rzuciła zaklęcie i ubrania same się złożyły i poleciały do szafy. Dziewczyna poszła się wykąpać,  gdy wracała, nadepnęła bosą stopą na kartkę. Podniosła ją. Po jej twarzy powoli zaczęły  płynąć łzy. Trzymała w dłoni zdjęcie, na którym ,oprócz niej, był jej dziadek.  Odżyły w niej wspomnienia. Przypomniała sobie, jak czytał jej bajki wieczorami, spacerowali po parku...  Dziewczyna wyczarowała ramkę i wsadziła w nią zdjęcie, a następnie postawiła na szafce przy łóżku. Potem położyła się i szybko zasnęła.  Rano obudził ją budzik, który zaczął grać rockową piosenkę. Ubrała się szybko w kostium i stwierdzała, że ten odcień niebieskiego bardzo do niej pasuje. Na stój narzuciła zwiewną białą sukienkę.  Do torebki schowała kluczyki od swojego mugolskiego mieszkania.  Ostatni rzut oka w stronę lustra. Następnie Hermiona wyszła i skierowała się w stronę zielonej części Hogwardzkiej posiadłości.  Pod umówionym drzewem czekał na nią Draco.
-Mogę wiedzieć, gdzie mnie porywasz?
-To ma być niespodzianka. Daj rękę!
Hermiona teleportowała ich pod uroczy domek. Po czym pociągnęła  Draco w stronę garażu.
-I jak Ci się podoba mój samochód?
-Bardzo ładny. Czy przywlekłaś mnie tu, żeby pokazać mi to auto?
-Ależ skądże. To jest pierwszy przystanek na naszej drodze. Nie ma co tu tak stać. Wsiadamy.
-Ja prowadzę?
-Mój kabriolet, więc ja. Zresztą nie znasz drogi.
Hermiona upewniła się, iż wszystko jest w porządku, następnie wyjechała z garażu i zamknęła go.  Zaczęli jechać. Po 30 minutach Hermiona wyjechała z miasta.
-Powiesz mi wreszcie, gdzie jedziemy?
-Chcę Ci pokazać miejsce, do którego jeździłam z rodzicami w weekendy.
Gdy jechali, mijali lasy i łąki oraz mniejsze miejscowości. Po godzinie dojechali na wielki parking. Miona zapłaciła, po czym wyciągnęli z bagażnika, spakowane przez dziewczynę dnia wcześniejszego, rzeczy. Panna Granger zaczęła prowadzić Draco środkiem ulicy.
-Jak chciałaś, żebym wpadł pod samochód wystarczyło powiedzieć.
-Bardzo śmieszne.
8 min później.
-Jesteśmy na miejscu. – powiedziała   Miona, rzucając torby i wyciągając z jednej z nich koc. Rozłożyła go, po czym oboje na nim usiedli. Przed nimi było przepiękne jezioro. Dziewczyna, nie zastanawiając się dłużej nad urokiem miejsca, które znała na pamięć, wstała, zdjęła sukienkę i pobiegła do wody. Gdy była na odpowiedniej głębokości, odwróciła się, by zobaczyć, co robi chłopak. Draco był już w wodzie i zmierzał w jej kierunku.
-Ładnie to tak? Najpierw zapraszasz, a potem zostawiasz?
Nie czekając na odpowiedź, zaczął płynąć w stronę wypożyczalni, ciągnąc za sobą dziewczynę. Miona zastała w wodzie, a Smok poszedł załatwiać formalności. Malfoy nie miał mugolskich pieniędzy, więc przywołał je za pomocą zaklęcia z portfela Miony.
-To ciekawe. Pan właśnie wyszedł z wody, a pieniądze są suche.
-Mam wodoodporne kieszonki- powiedział Malfoy z przekonywującym uśmiechem na twarzy. Następnie wypłynął rowerem wodnym w stronę Hermiony.
-Wodoodporne kieszenie, naprawdę?
-Nic lepszego nie przyszło mi do głowy, ale skoro Ty miałaś pomysł to mogłaś się odezwać.
-Nie gniewaj się już –powiedziała Miona. Chciała pocałować Smoka, ale gdy się przechyliła w stronę chłopaka, rower zaczął się kołysać.
Przez godzinę pływali po jeziorze. Później poszli na plażę.
-Głodny jestem.
-Zaraz wracam.
Po chwili Miona biegła w stronę Draco z tacę pełną jedzenia.
-Skąd Ty to masz?
-Za tymi drzewami jest restauracja.
Cały dzień spędzili na opalaniu się, pływaniu, ale przede wszystkim wygłupianiu.  Kiedy słońce zaczęło zachodzić, zebrali rzeczy i poszli w stronę auta. Draco uparł się, że będzie prowadził. Jechali trzymając się za ręce, w stronę zachodzącego słońca, a wiatr lekko rozwiewał im włosy. 

-Łup…….

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 12 cz.1.

Hej. Przepraszam za długość, ale za to postaram się nn dodać jutro. Miłego czytania.

------------------------------------------------------------------------------------
Kilka minut po wyjściu Ginny z pomieszczenia, Hermiona usłyszała pytanie:
-Kim pani  jest i co robi w moim domu? –zapytał męski głos.
Hermiona odwróciła się, by być przodem do mężczyzny stojącego za nią.
-Matko, Diabełku, ale mnie przestraszyłeś. Zamyśliłam się i nie usłyszałam,co mówiłeś.
-Miona?
-Blaisie Zabini nie uderzyłeś się przypadkiem w głowę? Przecież znamy się od tylu lat, więc myślę, że chyba jesteś w stanie  mnie poznać.
-Ale  Twoja fryzura. Znaczy jest ładna, ale kiedy Ty…?
-Przecież w nocy mówiłyśmy Ci, że Ginny bawiła się w salon fryzjerski.
-Mówiłyście? Kiedy?
-Przyszedłeś w nocy do kuchni, bo głośno się śmiałyśmy, kojarzysz?
-Nie.
-Mniejsza z tym. Jak Ci się podoba dzieło Twojej żony?
-Wyglądasz fantastycznie.
-To co zbieramy się?- do salonu wpadła jak burza Ginny.
-Jasne- powiedziała Hermiona i poszła na górę, by się przebrać.
-Masz wielki talent- Blaise odwrócił się do Pani Zabini i pocałował.
-Kotku, Ty nie znasz nawet połowy moich talentów- powiedziała Ginny, po czym poszła do kuchni.

Po trzydziestu minutach wszyscy byli gotowi.
-To jak się przenosimy?
-Mugolskim autem.
-Czyli rozumiem, że ja prowadzę- powiedziała Miona.
-Dałabyś mi szansę- odpowiedział naburmuszony Diabeł.

W czasie jazdy Hermiona zerkała z  tylnego siedzenia na złączone ręce Zabinich.  Przypomniała sobie pierwszy raz, kiedy podróżowała w ten sposób z Draco…

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Miniaturka 10

Hej. To już druga miniaturka dzisiaj, ale za to krótka. Do napisania jej zainspirowała mnie dzisiejsza rozmowa z Catty, której też dedykuję tę miniaturkę:)
-----------------------------------------------------------------------------------------------
-Harry, zaczekaj !-krzyknęła Hermiona.
-Co się stało?- zapytał chłopak.
-Jesteś dla  mnie jak starszy brat, więc chciałam Cię poprosić o radę.
-Hm- Potter dał znak, że słucha.
-Moja przyjaciółka ma problem i poprosiła mnie o pomoc. Nie wiem, co mam jej powiedzieć. Może usiądziemy i opowiem Ci wszystko.
Gryfoni usiedli pod wielkim drzewem na zielonym kocu, który Hermiona miała w torbie, bo rano urządziły piknik z Ginny. Harry w tym czasie wyczarował dwie kawy mrożone.
-Piękna pogoda- powiedziała Miona.
-Wydaje mi się, że nie o tym mieliśmy rozmawiać.
-Moja przyjaciółka ma na imię Hannah. Zakochała się w fantastycznym chłopaku. Oboje są szczęśliwi. Jednak dziewczyna ma pewien problem- brata. Razem z Hugo mają bardzo dobry kontakt. Rozmawiają na wszystkie tematy. Jednym słowem są przykładnym rodzeństwem. Chodzi o to, że brat He..apsik –przepraszam-  Hannah i jej chłopak grają w przeciwnych drużynach w Quidditchu i nie za bardzo się lubią. Wręcz nienawidzą.  Ona boi się reakcji swojego brata. Czy mógłbyś mi powiedzieć, jak według Ciebie on zareaguje? Tak z męskiego punktu widzenia.
- Jeżeli Hannah rzeczywiście ma taki dobry kontakt z Hugonem, to wydaje mi się, że dla niego najważniejsze będzie jej szczęście. Możliwe, iż burknie coś w stylu ” mogłaś wybrać lepiej”. Wydaje mi się, że nie będzie chciał, żeby jego uprzedzenia zniszczyły życie Hannah’nie.  Chociaż z drugiej strony. Może też być tak, iż będzie uważał, że to zły wybór i zrobi wszystko, aby związek się rozpadł. Jest jeszcze trzeci pomysł: może odwrócić się od siostry.  Jeśli pomyśli, że siostra go „zdradziła”, zadając się z jego wrogiem.  Ciężko jest mi przewidzieć jego reakcję, bo go nie znam. Mimo to mam nadzieję, że pomogłem.

-A co by było, gdybym to ja była Hannah'ą?

Miniaturka 9

Przepraszam, że przełożyłam publikację miniaturki jak i rozdziału. Co zabawne, gdy skończyłam pisać miniaturkę z nudy weszłam na jakiś portal plotkarski.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
-Pff. -Co się stało kochanie?- zapytał Draco, spoglądając na żonę z nad gazety. -Posłuchaj tego:” Sławny MM kupił ostatnio sobie nowy dom. Na fotografiach możemy zobaczyć, jak gwiazdor maluje ściany w salonie. MM nie ma wprawy w remontach, więc gdzie nie gdzie jest nierówno nałożona farba. Mimo to przyjaciele znanego gitarzysty są zachwyceni.” Nie rozumiem skąd autorzy tego artykułu wiedzą, co sądzili znajomi MM o jego salonie. Nie wiem też, czy MM nie wynajął ekipy remontowej, a to zdjęcie nie jest tylko żartem. -Czemu czytasz te portale plotkarskie, skoro tak Cię irytują? -Wiesz, że rzadko na nie wchodzę. Przeważnie, jak mi się nudzi. Dobra, nieważne.
5 minut później. -Nie, to już jest przesada. -O co chodzi kochanie? -„Para znanych modeli została wczoraj przyłapana na zakupach w supermarkecie. Z tego, co donoszą nam informatorzy, zakochani kupili m.in. długi makaron, pomidory w puszce i mięso mielone. Pewnie urządzą sobie romantyczną kolację przy świecach. Mamy nadzieję, że sos do makaronu im się nie spalił i nie przytyją od tłustego jedzenia” Większej bredni to ja chyba w życiu nie słyszałam. -Mówiłem Ci już, żebyś to zostawiła. -Wiem, wiem. Kochanie, co ciekawego piszą w gazecie? -Wyczytałem, że w przyszłym tygodniu jest koncert naszego ul… -To... To już jest przegięcie. -Nie cieszysz się, że zobaczymy nasz ulubiony zespół na żywo? -Co? Jaki zespół? Chodziło mi o to, że nie rozumiem, jak ona mogła ubrać tak wysokie buty. Draco, zirytowany zachowaniem żony, wrócił do czytania gazety. -Kochanie? -Co znowu? –zapytał wkurzony Smok. -Czy nie napiłbyś się kawy? Ja zaraz zasnę na siedząco, a chciałabym jeszcze trochę poczytać… -Te brednie?-wtrącił Draco. -Miałam na myśli artykuły, ale jak wolisz, to niech będą brednie. - Skarbie, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego to czytasz, skoro co chwilę coś Ci się nie podoba? -Wydaje mi się, że są dwa powody. -Jakie? - Pierwszy jest banalny: ludzka ciekawość. Chcę wiedzieć, co robią inni. -Ty zawsze chcesz wszystko wiedzieć. -Bardzo śmieszne, Draco. Drugi jest trochę bardziej zagmatwany. Chcę się oderwać od mojego życia. Choć przez chwilę, nie chcę myśleć o naszych problemach, więc zaczynam czytać o kłopotach innych, żeby zobaczyć, że inni też je mają. -Mamy problemy?- zdziwił się Draco -To nie jest rozmowa na noc.

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 11

Hej, hej. Chciałam podziękować za 50 komentarzy. Ten rozdział dedykuję emersonn.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Okazało się, że jest już po południu, gdyż słońce powoli zaczęło zachodzić, a ona doszła do bramy cmentarza, na którym pochowany został Draco. Nie była tu od dawna. Stała przez chwilę w miejscu, zastanawiając się, czy wejść. Gdy podjęła decyzję, podeszła do stojącego niedaleko mężczyzny i kupiła bukiet brązowych gerberów. Draco mówił, że to są jego ulubione kwiaty, bo kolorem przypominają oczy Hermiony. Panna Granger, mimo że dawno tu nie była, bez problemu odnalazła grób Smoka. Miona wsadziła do wazonu kwiaty i za pomocą zaklęcia nalała wodę. Usiadła na ławce naprzeciwko pomnika.
-Draco, Draco, dlaczego, kiedy śnią mi się koszmary, nie przytulasz mnie jak dawniej? Dlaczego te koszmary są o Tobie? Czy kiedyś uporam się z Twoją śmiercią? Siedziała, prowadząc niemą rozmowę dopóki nie zrobiło się ciemno. Postanowiła, że pójdzie naokoło. Gdy przechodziła przez centrum zobaczyła, że otwarta jest drogeria. -Może czas już coś zmienić w sobie?-pomyślała. Weszła do sklepu i skierowała swoje kroki w stronę stoiska z farbami do włosów. Zastanawiała się, jaki kolor wybrać, gdy podeszła do niej ekspedientka. -Czy mogłabym jakoś pomóc?-spytała. -Poradziłaby mi Pani, jaki kolor pasowałby do mnie? -W tym sezonie modny jest rudy, jednak blond odmładza. -A jaki odcień? -Spróbujmy dobrać odpowiedni do Pani karnacji i koloru oczu. Hermiona spędziła jeszcze pół godziny w sklepie. W tym zdążyła wybrać farbę i za nią zapłacić. Kiedy przechodziła obok kawiarni, poczuła, że jest bardzo spragniona. Postanowiła kupić sobie kawę mrożoną z karmelem i bitą śmietaną. Usiadła na dworze i patrzyła, jacy ludzie są zabiegani. Jedni rozmawiali przez telefon, inni nieśli zakupy. Mignęła jej nawet grupa, która świętowała wieczór panieński swojej koleżanki. Gdy zobaczyła, że jest już północ postanowiła, iż resztę kawy wypije w drodze do domu. -Gdzieś Ty się podziewała- zawołała Ginny i mocno przytuliła Hermionę, która właśnie przekroczyła próg. -Byłam na cmentarzu. Później byłam w drogerii, a następnie poszłam jeszcze do kawiarni. -Pewnie jesteś zmęczona. -Nie. Mam do Ciebie prośbę. -O co chodzi? -Kupiłam farbę do włosów, czy mogłabyś mi ją nałożyć? -Oczywiście- powiedziała Ginny. Kiedy wszystko było gotowe, a Pani Zabini miała otworzyć farbę, Hermiona krzyknęła: -Stój. -Co się stało? -Nie wiem, czy tego chcę. Wiesz, że nie lubię zmian. -Zawsze będziemy mogły cofnąć koloryzację zaklęciem. -Można tak? –zapytała zdziwiona Miona. -Jasne, że tak. Nie masz pojęcia, ile razy ja musiałam usuwać farbę za pomocą magii. Uspokojona rozsiadła się wygodnie na krześle. Kobiety rozmawiały, a Ginny dodatkowo nakładała farbę na włosy Hermiony. -Pomyślałam, iż skoro Diabeł ma wolne to może pojedziemy gdzieś jutro. Co Ty na to? -Czemu by nie. Co proponujesz?-odpowiedziała panna Granger. -Może odwiedzimy McGonagall w Hogwarcie? -Jasne. Zabiorę Dramione, jeśli nie macie nic przeciwko. -Oczywiście, że nie. Hermiona zadzwoniła do córki. Ustaliły, że Dramiona przyjedzie do nich na dziesiątą. Gdy Hermiona zmyła farbę i wysuszyła włosy, poszła do kuchni, gdzie czekała na nią Ginny. -Wyglądasz przepięknie w tym kolorze, ale jeśli pozwolisz, skróciłabym Ci włosy. -Ufam Ci. Pani Zabini tak wciągnęła się w obcinanie, że długie włosy Miony stały się krótkie. Sięgały jej do połowy szyi. -To już 4 rano. -Chyba nie ma sensu iść spać. Gdy Hermiona to powiedziała, zaburczało jej w brzuchu. -Co powiesz na śniadanie? -Jeśli dołożysz do tego kubek gorącej kawy, to bardzo chętnie. -Na co masz ochotę ? -Na serek wiejski i suchą bułkę. -Po co się pytałam...-odpowiedziała Ginny, po czym obie kobiety wybuchły śmiechem. -A co tu się dzieje?- do kuchni wszedł zaspany Blaise. -Farbowałam Mionie włosy, a teraz sobie gawędzimy. -Która godzina? – powiedział, ziewając Diabełek. -4 rano. -To ja wracam do łóżka. -Dobranoc-rzekła Hermiona. -To co z tym śniadaniem? -Pomogę Ci – zaoferowała się Miona. Kobiety zjadły posiłek, a następnie rozmawiały przy kawie w salonie. Nim się spostrzegły, nastał ranek. -Idę się wykąpać. -Ok. Ja pooglądam telewizję. Kilka minut po wyjściu Ginny z pomieszczenia, Hermiona usłyszała pytanie:…

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 10 cz. 2.

Rozdział z dedykacją dla stałych czytelników. Podziękowania dla betty- Catty za ekspresowe sprawdzenie. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------


-Ulubionymi? Coś sugerujesz Zabini? –powiedziała Ginny, wymachując swojemu mężowi chochlą przed nosem.

-Znaczy... Chciałem powiedzieć, że jesteście cudowne- powiedział niepewnie Diabełek.

-Blaisie Zabini, jeśli mnie okłamałeś, to przysięgam, że tak się z Tobą policzę, że w życiu nikogo nie oszukasz- powiedziała Ginny, po czym gwałtownie odłożyła chochlę na miejsce.

-Myślałam, iż nie popierasz agresywnych zachowań-wtrąciła Miona.

-A kto tu mówi o przemocy- zapytała Ginny , a następnie uśmiechnęła się w przerażający sposób.

-Kochanie po co miałbym Cię okłamywać- zapytał Blaise.

-Uznajmy, że Ci wierzę. 

-To ja się będę zbierać- odezwała się Hermiona.

-Gdzie idziesz? – zapytała pani Zabini.

-Przejdę się. Pójdę tam, gdzie mnie nogi poniosą.

-Towarzyszyć Ci?- zapytał Diabełek.

-Chciałabym przemyśleć w ciszy parę spraw. Mam nadzieję, że się nie obrazicie.

-To w takim razie idziesz ze mną na zakupy, panie Zabini- zarządziła Ginny.

-Miona, weź mnie ze sobą. Obiecuję, iż nie będę Ci przeszkadzał- Blaise błagał Hermionę klęcząc przed nią.

-Wydaje mi się, że Twoja żona nie chcę się Tobą dzielić- odpowiedziała brązowowłosa , śmiejąc się z błagających, kocich oczu Diabła.


Jeszcze chwilę spędzili w kuchni, drocząc się ze sobą, po czym panna Granger poszła do swojego pokoju. Ubrała ciemne dżinsy i białą bluzkę. Podwinęła rękawy, by uzyskać długość ¾. Do tego założyła ciemne szpilki. Ubrała okulary przeciwsłoneczne na głowę, aby w razie potrzeby szybko zsunąć je na oczy. Chwyciła czarną, dużą torebkę. Zadowolona ze swojego wyglądu zeszła na dół. Pożegnała się i wyszła. Nie myślała dokąd zmierza. Po prostu szła. Myślała nad swoim życiem, nad śmiercią Draco, która przyśniła się jej ostatniej nocy. Naglę coś huknęło, przez co Hermiona wybiła się z transu. Okazało się, że jest już po południu, gdyż słońce powoli zaczęło zachodzić, a ona doszła do…..

niedziela, 11 sierpnia 2013

Miniaturka 8

Hejka. Czy czasami w roku szkolnym odczuwałyście, że prawie każdy dzień wygląda tak samo? Zdarzało Wam się,  wykonywać niektóre czynności mechanicznie? Dedykacja dla Catty. 
                                                                                   ---
Hermiona wróciła z pracy. Zobaczyła to, co zawsze widziała o tej porze. Draco siedział przed telewizorem.

-Draco- szepnęła w stronę męża, jednak zagłuszył ją telewizor.- Draco-tym razem krzyknęła.

-Cześć kochanie- powiedział to, wyłączając jednocześnie wyjątkowo wciągający film dokumentalny. Po czym podszedł do żony i pocałował ją. Krótko, ale namiętnie. Następnie mocno przytulił.

-Draco, mam dosyć tego.

-Czego, skarbie?
-Tej monotonii w naszym życiu. Codziennie wracam z pracy i widzę, że oglądasz telewizję. Potem się witamy. Idziemy do kuchni przygotować obiadokolację. Jemy, słuchając radia. Potem idziemy się przebrać w luźniejsze rzeczy.  Później ja zmywam, Ty wycierasz naczynia. Potem ja włączam pralkę i idę zetrzeć kurze. Ty w tym czasie odkurzasz. Gdy pralka skończy prać, ja zbieram pranie z dnia wcześniejszego, prasuję je i składam. Ty w tym czasie wieszasz mokre ubrania.  Następnie ja szykuję ciasto, Ty czytasz gazetę.  Kiedy ciasto jest w piekarniku, idziemy do salonu oglądać wiadomości. Potem znowu wracamy do kuchni. Ja wyciągam ciasto , a Ty szykujesz dwie herbaty w filiżankach. Następnie idziemy na taras z napojem.  Gdy skończymy pić, zajmujemy się ogrodem. Kiedy się ściemni, idziemy umyć ręce, a potem kroję ciasto i wracamy na taras. Później się kąpiemy. Następnie Ty idziesz poczytać książkę w łóżku. Ja w tym czasie sprawdzam gmail’a. Gdy skończę, kładę się  koło Ciebie i zasypiamy. Kiedy rano się budzę, Ciebie już nie ma.

-Ale przecież weekendy wyglądają inaczej.

-Wszystkie soboty spędzam z Ginny na plotkowaniu, a w niedziele zabijam czas, czekając na Twój powrót.

-Pamiętaj, że zawsze możesz jeździć ze mną.

-Tylko, że jak jedziesz w sprawach służbowych to nie mogę z Tobą jechać, a w dwa pozostałe weekendy w miesiącu jeździsz do Malfoy Major.  Chcesz, żebyśmy się z Twoją matką pozabijały?

-Nie byłoby, aż tak źle.

-Kochanie, znowu musiałabym słuchać, że za dużo pracuję, że powinniśmy mieć dziecko, bo przecież mamy 30 lat, że źle Ci koszule wyprasowałam, itd.

-A jak chciałabyś, żeby wyglądało nasze życie?

-Chciałabym, abyśmy po pracy spotykali się w jakiś restauracjach, potem szli, gdzieś np. do muzeum, ogrodu botanicznego. Chciałabym, aby każdego dnia działo się coś niespodziewanego.

-Zawsze myślałem, że lubisz monotonie, bo przecież kochasz wiedzieć i przewidywać wszystko.

-Z jednej strony ją lubię, jednak nie chcę, abyśmy przeżywali każdy kolejny dzień, wykonując czynności mechanicznie, bezmyślnie...

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 10 cz.1.

Trzeci rozdział w tym tygodniu (co Wy na to, aby do końca sierpnia była taka częstotliwość?). Dedykacja dla wszystkich czytelników:) Mam nadzieję, że weekend macie udany. Oczywiście podziękowania dla bety- Catty.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kobiety pożegnały się. Hermiona weszła do domu przyjaciół i zastała przepiękny widok. Na kanapie siedzieli przytuleni Ginny i Blaise. Oboje spali.
-Przecież mieliście nie czekać- powiedziała szeptem Hermiona.
Podeszła do nich na palcach. Rzuciła zaklęcie, aby na ścianie przestały lecieć wiadomości. Gdy ściana wróciła do swojego naturalnego stanu, Miona nakryła Zabini’ch kocem i poszła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko. „Chwilę poleżę i pójdę się przebrać”-pomyślała. Jednak minutę później spała.
-Znowu jestem na tej stacji-powiedziała Hermiona. Nic więcej nie dodała, tylko wybiegła z myślą ”Tym razem zdążę” . Gdy opuściła budynek, upadła na kolana. To co zobaczyła, spowodowało, że opuściły ją siły. Kiedy łzy jej się skończyły, wrzasnęła, jak tylko mogła najgłośniej. Była zła na wszystko i wszystkich, ale przede wszystkim na siebie. „Znowu nie zdążyłam.”
Hermiona gwałtownie usiadła na łóżku. Cała była spocona.  Ciężko dyszała. Zaczęła płakać. Naglę usłyszała kobiecy głos. Ten sam, co w domu. „To nie Twoja wina”.  Do pokoju wpadli jak burza gospodarze.  Ginny domyśliła się, co się stało. Przytuliła Hemionę.
-Spokojnie. To był tylko sen-próbowała pocieszyć swoją przyjaciółkę pani Zabini.
Hermiona odsunęła się trochę od Ginny.
-Znowu nie zdążyłam.
Zabini usiadł koło Hermiony na łóżku i ścisnął mocno jej rękę, po czym  powiedział:
-Hermiono nikt nie ma  do  Ciebie pretensji. To było tyle lat temu. Czas, abyś sama sobie wybaczyła.
-To on powinien był pójść zapłacić za benzynę.
-Wtedy to Ty byś zginęła.
Przez kolejną godzinę nikt się nie odzywał. Zabini wiedzieli, że Miona musi to przemyśleć.  Koło 8 rano Hermiona przebrała się w dres. Potem zeszła do kuchni, gdzie Ginny przygotowała śnadaie. Małżeństwo siłą próbowało wepchnąć croissant’a Mionie.
-Naprawdę nie jestem głodna.
-Kiedy ostatnio coś jadłaś?
-Wczoraj w szpitalu.
-Czyli zaraz minią 24 h.  Odwołuję się do Twojego rozsądku.
-No dobra-Hermiona powoli zaczęła jeść rogalika.- Nie powinieneś być w pracy?
-Wziąłem wolne, bo chciałem spędzić czas z moimi ulubionymi  damami.
-Ulubionymi? Coś sugerujesz Zabini? –powiedziała Ginny, wymachując swojemu mężowi chochlą przed nosem.
-Znaczy….

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 9

Dlatego, że rozdział 8 był bardzo krótki, wrzucam dzisiaj rozdział 9. Nic specjalnego się nie dzieje, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Rozdział dedykuję Hermionie Riddle. Betowała oczywiście Catty :)  Ps. Tłumaczenie piosenki nie jest moje.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdy weszła do pomieszczenia, usiadła na łóżku, wyciągnęła telefon i zadzwoniła do Pansy.  Kobieta nie odebrała. Hermiona siedziała z komórką w ręce i zastanawiała się, czy spróbować jeszcze raz. Rozmyślenia Miony przerwał wibrujący w jej dłoni telefon.  Na ekranie wyświetlił się napis: ”Pansy”.

-Cześć-powiedziała panna Granger.

-Witaj Mionuś, w czym mogę Ci pomóc?

-Chciałabym się spotkać.

-Masz czas dzisiaj?

-Tak.

-To o dwudziestej w naszym ulubionym miejscu?

-Jasne. Pa.

-Do zobaczenia.

Miona zobaczyła, że ma ponad godzinę do wyjścia. Postanowiła wziąć relaksacyjną kąpiel z solami i pianą, w czasie, której będzie zastanawiała się, jak rozpocząć trudną rozmowę z przyjaciółką.  Po 30 minutach wyszła z łazienki, na twarzy miała lekki makijaż.  Podeszła do walizki. Wyciągnęła z niej czarną sukienkę i szpilki w tym samym kolorze. Ze smutkiem pomyślała, że to już ostatni dzwonek, jeśli chodzi o taki styl ubierania.  Do małej, czarnej torebki wrzuciła podstawowe rzeczy: chusteczki higieniczne,  okulary słoneczne, szminkę, portfel i komórkę, którą wyłączyła. Hermiona nie chciał, aby ktokolwiek przeszkadzał jej w czasie rozmowy, która ją czekała.  Zeszła na dół. W kuchni zastała państwo Zabini, którzy zajęci byli całowaniem.  Ginny zorientowała się, że nie są sami w pomieszczeniu i oderwała się od ust swojego męża.

-O Miona, właśnie miałam iść po Ciebie, bo kolacja jest już gotowa, ale po Twoim stroju wnioskuję, iż raczej dzisiaj nie będziesz jadła z nami.

-Umówiłam się z Pansy.

-O której wrócisz?

Hermiona chciała powiedzieć, że nie musi się tłumaczyć, bo jest pełnoletnia. Na szczęście w porę się ugryzła w język. Nie chciała sprawić przykrości Zabini’m, którzy bez problemu przygarnęli ją.  Mionie było przykro, że jej przyjaciele nie mają własnych dzieci, dlatego znosiła cierpliwie, ich przejawy rodzicielskie w stosunku do niej.

- Koło północy. Nie czkajcie na mnie.

-A jak wejdziesz?

-Mam klucze, które dałaś mi „na wszelki wypadek”.

-Powodzenia.

-Nie dziękuję.

Po tych słowach panna Granger opuściła domek przyjaciół i poszła na jego tyły. Tam teleportowała się do Paryża. Ruszyła w kierunku ich ulubionej kawiarenki na dach. Pansy jeszcze nie było, więc Miona usiadła przy stoliku. Z głośników zaczęła lecieć jej ulubiona piosenka.

Zaz Je Veux

Dajcie mi apartament w Ritzu,

ja go nie chcę!

Biżuterię od Chanel,

ja jej nie chcę!

Dajcie mi limuzynę,

co z nią zrobię? papalapapapala



Podarujcie mi służbę,

co z nimi zrobię?

Dworek w Neufchatel,

to nie dla mnie.

Podarujcie mi Wieżę Eiffla,

co z nią zrobię? papalapapapala



Refren:

Ja chcę miłości, radości, dobrego humoru,

to nie wasze pieniądze uczynią mnie szczęśliwą,

chcę umrzeć z ręką na sercu papalapapapala



Idźmy razem, odkrywajmy mą wolność,

zapomnijcie więc wszystkie wasze frazesy,

witajcie w mej rzeczywistości!



Mam dość waszych dobrych manier,

to za dużo dla mnie!

Ja jem rękami

i taka właśnie jestem!

Mówię otwarcie i jestem szczera

wybaczcie mi!



Kończę z hipokryzją,

ja rzucam to!

Mam dość napuszonych słów!

Patrzcie na mnie

nie chcę tych wszystkich waszych manier

i taka właśnie jestem.

(taka właśnie jestem)

papalapapapala



Refren:

Ja chcę miłości, radości, dobrego humoru, to nie wasze pieniądze uczynią mnie szczęśliwą, chcę umrzeć z ręką na sercu papalapapapala idźmy razem, odkrywajmy mą wolność, zapomnijcie więc wszystkie wasze frazesy, witajcie w mej rzeczywistości!

Gdy zabrzmiały ostatnie nuty utworu do stolika podeszła Pansy. Hermiona wstała i przytuliła się do przyjaciółki.

-Przepraszam za spóźnienie, ale poszłam jeszcze do domu po to-ręką wskazała album ze zdjęciami.

-Nic nie szkodzi. Też dopiero co przyszłam.

-O czym chciałaś porozmawiać?

W tym momencie podeszła do nich kelnerka. Obydwie panie zamówiły latte macchiato. Gdy pracownica kawiarenki poszła przygotować zamówienie, kobiety wróciły do rozmowy.

-Zaczęłam „wtajemniczać Dramione”.

-Ja też zaczęłam opowiadać Daisy o naszej przeszłości.

-Ostatnio mówiłam córce o Tobie. Dramiona chciałaby porozmawiać z Daisy.

-Jeszcze nie doszłam do tego momentu, ale obiecuję, że jak to zrobię to dam Ci znać, ok?

-Dzięki.

-Co poza tym?

-Zamieszkałam u Zabini’ch na jakiś czas. Ostatnio miałam drobne problemy zdrowotne, ale to nie jest istotne. Dramiona szykuje ślub. –Miona nie wspominała o tym, co spotkało jej córkę, aby nie denerwować Pansy, która na pewno by to mocno przeżyła.-A u Ciebie?

-Też dobrze. Za miesiąc przechodzę na emeryturę. U Daisy też w porządku. Poznała ostatnio faceta i ma nadzieję, że będzie z tego coś więcej.  Co powiesz na to, abyśmy sobie powspominały?

-Chętnie.

Podeszła do nich kelnerka z kawami. Gdy Pansy otworzyła portfel wypadła z niego zawieszka  w kształcie smoka.  Kiedy kelnerka odeszła. Pansy wzięła zawieszkę do ręki i zaczęła się nią bawić. Kobiety zapomniały, że miały oglądać album.

-Widzę, że ciągle ją masz-powiedziała Hermiona, po czym wyciągnęła spod sukienki taką samą. Zawieszka wisiała na jej szyi na czarnym rzemyku.

-Ty też-odpowiedziała przyjaciółka Miony. Wyciągnęła rękę z zawieszką w stronę Granger-Wydaje mi się, że Ty ją powinnaś mieć.

-Sądzę, że Draco by się ucieszył wiedząc, iż Ty ją masz. – powiedziała Hermiona, po czym się uśmiechnęła. –Pamiętam, jak mi dał moją. Przyniósł mi śniadanie do łóżka. Chciałam posłodzić herbatę, a w cukierniczce, zamiast cukru, była ta zawieszka. Gdy ją zobaczyłam, spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Pokazał mi wtedy swoją rękę, na której, do jego czarno-białej bransoletki z muliny,  była przymocowana  taka sama zawieszka . Powiedział :” Chcę, żebyśmy mieli taki „znak naszej miłości””. Po tych słowach, wyjął z cukierniczki zawieszkę, która była przeznaczona dla mnie i przyłożył ją do swojej. Zawieszki zmieniły się w serce, w którym był napis” For ever”.  Obiecaliśmy sobie wtedy, że zawsze będziemy razem.

Pansy podsunęła Hermionie chusteczkę, gdyż panna Granger w czasie opowieści zaczęła szlochać. Podziękowała przyjaciółce i kontynuowała.

-Ja dotrzymałam słowa a on nie.

Miona przez jakiś czas się nie odzywała. Pansy nie chciała przerywać przemyśleń przyjaciółce. Ona, jak się później okazało, jako jedyna oddała całe serce Draco.  Przecież Pansy i ta trzecia wyszły potem za mąż.  Naglę Hermiona się odezwała:

-Koniec płakania. Chciałam dzisiaj porozmawiać z Tobą o Draco, ale nie chcę psuć naszego spotkania, wiec tę część rozmowy, o ile się zgodzisz, dokończymy innym razem.

-Oczywiście. Na emeryturze będę miała więcej czasu, więc mam nadzieję, że będziemy się częściej spotykać.

 -Może wreszcie uda nam się  obejrzeć album, który przyniosłaś-powiedziała Hermiona.


Jakiś czas później.

-O zobaczy tam z tyłu siedzi Agapit- zauważyła Miona.

-Imię oznacza „kochany”, a był z niego straszny i niegrzeczny potwór- dodała Pansy. Obie kobiety wybuchły śmiechem. Śmiały się tak głośno, że zwróciły uwagę  pracowników lokalu.

-Następnym razem opowiem o nim Dramionie.

Do kobiet podeszła kelnerka.

-Muszę panie prosić o opuszczenie kawiarenki, bo zamykam.

Przyjaciółki wzięły swoje rzeczy i wyszły. 

- Było wspaniale i zabawnie. Jakby ktoś mi powiedział 36 lat temu, że będziemy się dobrze bawić bez wygłupiania w barach, to bym go śmiechem zabiła.  To co, następnym razem widzimy się w Moskwie?


-Chętnie. Co do terminu, to się zdzwonimy-powiedział Pansy.


Kobiety pożegnały się. Hermiona weszła do domu przyjaciół i zastała…

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 8

Przed Wami kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba:) Dedykuję go każdej osobie, która czyta tego bloga. Jeśli macie pytania, to po prawej stronie znajduję się zakładka "kontakt". Oczywiście brawa dla bety- Catty.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W jednym z brytyjskich szpitali pewien mężczyzna oglądał spokojne oblicze swojej narzeczonej. Przyglądał się jej pięknym brązowym włosom, które przeważnie przypominały szopę. Patrzył na jej pełne usta w jego ulubionym odcieniu różu.

-Jesteś taka piękna, jak śpisz, jednak chciałbym zobaczyć te iskierki w Twoich niebieskich oczach. Chciałbym znów w nich utonąć.

Od ostatniej reakcji z jej strony minęło kilka dni. Mężczyzna powoli zaczynał tracić nadzieję, gdy naglę:

-Nie zwariowałaś.

Jedno zdanie. Te dwa słowa wydobyły się z ust pięknej kobiety leżącej na szpitalnym łóżku.



 Gdy Hermiona wróciła do domu, zobaczyła  na stole bukiet jej ulubionych kwiatów.  Do podarku przyczepiony był bilecik, którego treść brzmiała :” Przegiąłem.  Przepraszam. Kocham. DM”. Kobieta wsadziła kwiaty do wazonu.  Następnie usiadła naprzeciwko niego na krześle. Przez moment myślała, że może ktoś robi sobie z niej żarty, ale nikt nie przychodził jej do głowy, więc odrzuciła tę opcję.

-Ja chyba zwariowałam-powiedziała do siebie.

-Nie zwariowałaś.

Odpowiedział jej tajemniczy, kobiecy głos.  Hermiona gwałtownie wstała z krzesła, które się przewróciło. Obróciła się szybko i odkryła, że nikt za nią nie stoi. Podniosła krzesło.  Przywołała zaklęciem swoją  różdżkę i zaczęła zaglądać do każdego z pomieszczeń w domku. Miona była przerażona.  Wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i teleportowała się do Ginny, która właśnie weszła do salonu w poplamionym fartuchu.

-Miona, co tu robisz?-  spytała zaskoczona obecnością swojej przyjaciółki pani Zabini.

-Chciałabym trochę z Wami pomieszkać , o ile nie macie nic przeciwko?

-Oczywiście,  że nie. Chciałabym, jednak widzieć, co Cię skłoniło do podjęcia takiej decyzji. Przecież, gdy proponowaliśmy Ci to w szpitalu, odmówiłaś.

-Przeanalizowałam jeszcze raz Wasze argumenty i doszłam do wniosku, że macie rację. Nie powinna być sama po urazie głowy. Zostanę tak na tydzień- Hermiona nie chciała się przyznać, że słyszała głos. Bała się, iż przyjaciółka, w obawie o zdrowie panny Granger,  wyśle ją z powrotem do szpitala, ale tym razem psychiatrycznego.

-Zostań choćby miesiąc. Zawsze jesteś mile widziana w naszym domu.

-Dziękuję. Jesteście wspaniałymi przyjaciółmi.

-Jakieś specjalne życzenie, co do pokoju?

-Chciałabym zamieszkać w tym, co zawsze, jeżeli to nie problem.


-To pójdź się rozpakować, a ja w tym czasie skończę piec ciasto. Akurat szłam do spiżarni po mąkę.

-Pomóc Ci?

-Diabeł byłby przeszczęśliwy, gdybyś zrobiła  Twoje słynne różki francuskie z jabłkami.

-Nie ma problemu. Zaraz przyjdę do kuchni, tylko najpierw zaniosę walizkę do pokoju.

Hermiona położyła bagaż na podłodze i poszła do łazienki. Umyła ręce i spojrzała w lustro.

-Kiedy ja się tak zestarzałam?-zapytała.

Niestety jej odbicie nie udzieliło jej odpowiedzi. Kobieta po chwili poszła do kuchni.

-Fartuch wisi koło lodówki- Ginny uprzedziła pytanie Miony.


Panna Granger ubrała fartuch i zabrała się do roboty. Po godzinie różki, jak i ciasto były gotowe.  Kobiety urządziły sobie przyjemną pogawędkę przy herbacie. Gdy Diabeł wrócił z pracy, Hermiona nie chciała przeszkadzać małżonkom, więc, mimo zapewnień państwa Zabini, że może z nimi zostać, udała się do swojego pokoju. Gdy weszła do pomieszczenia usiadła na łóżku, wyciągnęła telefon i zadzwoniła do…

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Miniaturka 7

Hermiona, jak co dzień, siedziała w biurze w Departamencie Przestrzegania Praw. Naprzeciwko jej stanowiska znajdowało się biurko Ginny. Nagle do pomieszczenia wszedł Auror. -Pani Malfoy mogę poprosić o rozmowę?-Coś się stało?-Tak, ale moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy?-Nie mam żadnych tajemnic przed panną Weasley.-Jak pani chce. Muszę panią powiadomić o tym, że pani mąż nie żyje.-To nie możliwe. On żyje.-Przykro mi. Zginął… Co pani robi?-Jadę do miejsca, w którym będzie żył.-Nie powinnaś prowadzić w takim stanie- powiedziała Ginny.-Dam radę. Poradzisz sobie sama?-Tak. Odezwij się dzisiaj. Słuchasz mnie ? I w ogóle dokąd jedziesz?-Dobrze, dobrze-odpowiedziała Herm, jednak w myślach próbowała sobie przypomnieć drogę do ich letniego domku za miastem, o którym nikt poza małżeństwem Malfoy nie wiedział. Wyszła z gabinetu nie żegnając się.-Nie jest z nią dobrze-swoje słowa Auror skierował do Ginny.-Zgadzam się z panem. Ma pan na coś ochotę?-Nie, dziękuję. Pójdę już.Po tym, jak za policjantem zamknęły się drzwi, kobieta w pomieszczeniu wybuchła płaczem. Przecież on był taki młody. Tyle razem przeżyli, byli przyjaciółmi.W tym czasie Hermiona wsiadła już do samochodu. Jechała bez przestrzegania przepisów. W pewnym momencie znalazła się na jakimś polu. Zatrzymała samochód i wysiadła z niego. Oparła się o maskę.-Dlaczego to on zawsze prowadził? Teraz jestem na jakimś polu i nie wiem, w którą stronę mam jechać.Kobieta nie zdawała sobie sprawy, że po jej twarzy zaczynają spływać łzy.-Pani Malfoy. Co pani tu robi?- ktoś stał za jej plecami.Hermiona kątem oka zobaczyła za sobą staruszkę, która mieszkała niedaleko ich domku. Kobieta podeszła do Miony i mocno ją przytuliła.-Jeśli kocha to wróci-szepnęła emerytka Pani Malfoy do ucha.-Właśnie, że nie. On nie żyje. Ja nie wiem, co mam robić. Chciałam pojechać do domku, ale się zgubiłam-wyszlochała Miona.-Daj kluczyki, ja poprowadzę- zaproponowała kobieta.Po 30 min dojechały na miejsce.-Na pewno chcesz być sama?-Tak. Dziękuję za wszystko.Hermiona weszła do salonu, który był połączony z kuchnią. Położyła na blacie torebkę i wyszła. Gdy znalazła się w ogrodzie ruszyła w stronę szopy. Chwilę męczyła się z kłódką, jednak udało jej się otworzyć drzwi. Wyciągnęła z pomieszczenia łopatę, po czym podeszła do najwyższego drzewa w ogrodzie. Zaczęła kopać. Było jej nie wygodnie, więc po 2 minutach ściągnęła 15 cm szpilki i rzuciła nimi w kierunku innego drzewa. Z każdą przesypaną łopatą, z jej oczu leciało co raz więcej łez. Naglę uderzyła łopatą w drewnianą szkatułkę. Rzuciła narzędzie. Chciała uklęknąć lecz jej ruchy blokowała obcisła spódnica. Urwała ją więc w połowie długości. Rękawy od białej koszuli podwinęła. Zaczęła gołymi rękami odkopywać szkatułkę. Połamała przy tym paznokcie do krwi. Wreszcie udało jej się wyciągnąć pudełko. Przytuliła je do serca i poszła w kierunku huśtawki, którą Draco sam zrobił dla niej. Usiadła na niej. Zaczęła się lekko odpychać nogami. Otworzyła szkatułkę i wyciągnęła kartkę z góry. Domek Zakochanych, 10.04.2000 r.Drogi czytelniku!!!Pewnie jesteś naszym dzieckiem, wnukiem lub prawnukiem. Może się też zdarzyć, że jesteś przypadkowym nabywcą ziemi. W tej szkatułce znajdziesz zdjęcia z budowy domku. Oprócz tego w tym pudełeczku znajdują się nasze listy, które pisaliśmy do siebie potajemnie w Hogwarcie i wiersze, które wspólnie tworzyliśmy przy letnich zachodach słońca, siedząc na tarasie. Przyjemnej lekturyHermiona i Draco Malfoy’owieMiona zaczęła oglądać fotografie, na których było widać między innym, jak malują ściany, montują meble, walczą na miotły, całują się trzymając pojemnik z farbą. Później kobieta zaczęła czytać listy, zostawiając na deser wiersze. Gdy skończyła, spakowała wszystko do szkatułki i z powrotem zakopała. Zaczęła spacerować po ogrodzie. Zatrzymała się i powiedziała w kierunku księżyca:-Nigdy nie umrzesz. Zawsze będziesz żył w moim sercu, wspomnieniach, w naszych wierszach, w ścianach naszego domku. Po tych słowach Hermiona usiadła na tarasie. Zaczęła żałować, że nie zgodziła się na dziecko, gdy ją o nie prosił. Sądziła, iż będzie jeszcze na to czas, że lepiej teraz skupić się na ich karierach. Cieszyła się, ze Auror nie dokończył mówienia, w jaki sposób zmarł jej mąż. Wolała tego nie wiedzieć. Nie chciała tez organizować pogrzebu. Może Ginny się zgodzi? W pewnym momencie zasnęła z wyczerpania.Obudziła się rano obolała. Była przykryta zielonym kocem. Poszła do kuchni, w której był jakiś mężczyzna. Na oko miał 30 lat.-Kim pan jest?-zapytała i chwyciła do ręki pierwszy lepszy przedmiot, którym mogła się bronić.-Jestem Eliott, wnuk pani sąsiadki. Babcia prosiła, abym zobaczył, jak pani sobie radzi.-Jak pan wszedł?-Drzwi były otwarte. Swoją drogą to bardzo nieodpowiedzialne, żeby samotna kobieta nie zamykała ani bramy, ani drzwi.-Dziękuję za radę.-Muszę już iść. Zapomniałbym, przyniosłem śniadanie.-Dziękuję.-Jakby co nasze drzwi są dla pani zawsze otwarte.-Jeszcze raz dziękuję.Gdy mężczyzna wyszedł, Hermiona zorientowała się, że cały czas trzyma w rękach patelnię, gotową do użycia. Odłożyła przedmiot na miejsce. Odkładając „broń” zauważyła, że ma ręce w krwi. Umyła je dokładnie, a następnie wyleczyła zaklęciem. Później popatrzyła na jedzenie, ale doszła do wniosku, iż nie jest w stanie nic przełknąć. Postanowiła, że zadzwoni do Ginny i zapyta się jej, czy zorganizowałaby pogrzeb. Kiedy po długich poszukiwaniach, wyciągnęła z torebki telefon okazało się, iż jest on rozładowany. Nie zostało jej nic innego, jak znaleźć notes z numerami i pójść poprosić sąsiadów o pożyczenie telefonu. -Wydawało mi się, że zeszycik był koło gwoździa, między szminką a okularami słonecznymi- mówiła do siebie Miona.-Jest!- krzyknęła w stronę zdjęcia, z którego Draco uśmiechał się do niej. Doszła do drzwi sąsiadów. Zapukała. Otworzył jej Eliott. Był w szortach, a z włosów ściekały mu na klatkę piersiową krople wody.-Nie sądziłem, że tak szybko się zobaczymy.-Czy mogłabym skorzystać z telefonu?-Oczywiście. Wejdź i usiądź w salonie. Zaraz Ci go przyniosę – powiedział przepuszczając ją w progu.Po minucie Hermiona wykręcała numer Ginny. -Halo?-Hej Ginny. To ja Hermiona. -Jak się trzymasz? Gdzie jesteś?-Czuję się neutralnie, o ile można tak powiedzieć. Jestem bezpieczna, ale chcę być sama, więc nie powiem, gdzie jestem. Mogłabyś coś dla mnie zrobić?-Oczywiście.-Zorganizujesz pogrzeb Draco?-Rozumiem, że to boli, ale jesteś pewna, iż nie chcesz sama tego zrobić?-Ginny w moim świecie on żyje, więc dlaczego mam organizować mu pogrzeb? -Miona, martwię się o Ciebie.-Nie musisz. To co, zrobisz to dla mnie?-Oczywiście.-Kończę już.-Odezwij się niedługo.-Dobrze. Pa.-Pa.-Dziękuję. Będę mogła jeszcze wieczorem skorzystać z telefonu ? Oczywiście pokryję koszty- swoje słowa Hermiona kierowała do Eliott’a.-Nie wygłupiaj się z tym płaceniem. Oczywiście, że będziesz mogła.-Jeszcze raz dziękuję.Hermiona poszła do domu. Chciała zobaczyć w kalendarzu, jakie spotkania i zlecenia będzie musiała przekazać Ginny, gdyż postanowiła odejść z pracy. Gdy kartkowała notes, zobaczyła, że nie ma tam zaznaczonej czerwonej kropki od 2 miesięcy. -Nie, to niemożliwe-pomyślała Hermiona. – Pewnie miałam okres, ale zapomniałam zaznaczyć.Pobiegła szybko do torebki, gdyż zawsze nosiła awaryjnie test ciążowy. Przecież przezorny zawsze ubezpieczony. Zrobiła test i wynik okazał się być pozytywny.-Jestem w ciąży…
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak zauważyliście- miniaturka nie jest dokończona. Specjalnie przerwałam w tym miejscu. Mam pomysł na ciąg dalszy, jednak chciałam, abyście sami mogli wymyślić zakończenie na takie, aby Wam się ono podobało. Jeżeli macie ochotę napiszcie o swoich pomysłach w komentarzach. Za betowanie oczywiście dziękuję Catty:)

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 7

Policjant- jest to najniższy stopień w Ministerstwie Magi. Jest odpowiedzialny za łapanie bandytów, którzy dokonali mało poważne przestępstwa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Tak, bo inaczej nie przestanę o tym myśleć. Zacznę od początku. Gdy wróciłam do domu nie mogłam znaleźć sobie miejsca, więc postanowiłam się przejść. Nagle usłyszałam kobiecy głos :”Nie idź tam.”. Już miałam zawrócić, gdy  ktoś złapał mnie za rękę. Chciałam uciekać, jednak oni byli zbyt silni. Wołałam o pomoc, ale nikt nie przychodził. W pewnym momencie pojawił się on. Wyglądał jak normalny człowiek. Ja wiem, że to był on, poznałam go. Tak samo wyglądał na jednym ze zdjęć w Twoim albumie. Ja wiem, że on nie żyje, ale to był on-powiedziała roztrzęsiona kobieta.
-Kochanie uspokój się. Jaki „on”?
-Tata.
-Nie, kochanie. Musiało Ci się przywidzieć.
Do sali wszedł policjant.
-Mogę panią poprosić na moment. Musi pani coś zobaczyć- swoje słowa skierował do Hermiony.
-Tak oczywiście. Zaraz wrócę- dodała po chwili w stronę swojej córki.
Miona poszła razem z policjantem do gabinetu ordynatora, gdzie znajdowało się więcej osób ze służb porządkowych.
-To nagranie z pobliskiego monitoringu.
Hermiona oglądała film ze łzami w oczach. Jak oni mogli tak bić jej córkę. Naglę nie wiadomo kto ani co, zaczęło atakować przestępców. Kobieta nie wytrzymała i wybiegła z gabinetu w kierunku łazienki. Zamknęła się  w jednej z kabin. Zemdlałą.
Znalazła się nad morzem w Chorwacji. Spędziła tu najpiękniejsze wakacje w życiu. Siedziała w białej kawiarence na plaży. Nagle podszedł do niej mężczyzna i usiadł obok. Nie widziała jego twarzy, bo patrzył w inną stronę. W pewnym momencie przybysz obrócił głowie i spojrzeli sobie w oczy.
-Obiecałaś mi.
-Wiem, ale to nie moja wina.
-Mogłaś przewidzieć jej reakcję i temu zapobiec.
-Przecież wiesz, że ją kocham i nie dopuściłabym, żeby ktoś ją skrzywdził.
-Obiecałaś mi-po tych słowach mężczyzna zniknął, zostawiając kobietę z jej myślami.
Czy rzeczywiście mogła temu zapobiec? Czy jest złą matką? Czy on ma racje? Przecież ona mu obiecała.  Nagle zerwał się sztorm. Hermiona zamrugała i po otworzeniu oczu zobaczyła, że znajduje się w białym pomieszczeniu. Zaczęła się rozglądać. Zobaczyła, że na łóżku obok siedzi jej córka, a na krześle pomiędzy nimi siedzi Ginny.
-Co się stało?-zapytała Miona.
-Zemdlałaś w łazience. Wiesz jakiego stracha mi napędziłaś nie wracając przez 5 godzin- powiedziała z wyrzutem Dramiona.
-Przepraszam.
-Jak się czujesz? – tym razem odezwała się Ginny.
-Jakby ktoś uderzył mnie cegłówką w tył głowy.
-To pewnie, dlatego że, ja upadając, zahaczyłaś głową o klamkę.
 -Dramiono masz racje.
-Z czym mam rację?
Młoda panna Granger nie poznała tego dnia odpowiedzi na zadane pytanie, gdyż jej mama znowu straciła przytomność. Ocknęła się dopiero następnego dnia po południu.
-Chodziło mi o to, że Twój tata Cię uratował.
-Skąd wiesz.
-Intuicja mi podpowiada.
-Chciałabym dokończyć „historię”. Mogę?
-Tak.
-Więc poja…
-Nie zaczyna się zdania od „więc”.
-Widzę, że głowa Cię już nie boli- po tym stwierdzeniu kobiety roześmiały się.
-Pojawił się nie wiadomo skąd. Zaczął rzucać czary na tych facetów. Gdy wszyscy uciekli, podszedł do mnie, pocałował mnie w czoło. Popatrzył mi w oczy, szepnął do ucha: „ Kocham Cię”, po czym zniknął. Nic więcej nie pamiętam.
W tej chwili do Sali weszła pielęgniarka, aby zmienić pacjentkom opatrunki. Kobiety spędziły w szpitalu kilka dni. Codziennie odwiedzali je Ginny, Diabeł, Amelka i John. Gdy Hermiona wróciła do domu zobaczyła …
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------Dedykacja dla wszystkich, którzy potrafią cieszyć się z uśmiechu na twarzy bliskiej osoby.  Ps. Podziękowania dla bety:)