piątek, 26 lipca 2013

Miniaturka with Catty

-Cholera - powiedziała Ginny do siebie. - jak mogłam zapomnieć, ze Hermiona ma dzisiaj urodziny? Muszę coś szybko wymyślić.

Godzinę później.
-No chodź, jak opuścisz jeden dzień zajęć nic się na stanie. Wszyscy i tak wiedzą, że opanowałaś materiał do końca szkoły- błagała młoda kobieta z krwistoczerwonymi włosami po nieudanym farbowaniu.
                    Ginny, zrozum, ja jestem prefektem naczelnym. Ja nie mogę dawać złego przykładu innym. Co ludzie powiedzą ? Jak poczuje się McGonagall, kiedy dowie się, że jej ulubiona uczennica, której bezgranicznie ufa, opuszcza potajemnie szkołę i....
                    Ulubiona ?
                    To nie było proste. Pracowałam na ten tytuł latami. Musiałam pamiętać o jej urodzinach. Wysyłałam prezenty. Robiłam za nią zakupy. Zajmowałam się jej wnukami.
                    Wnukami ? Ona ma wnuki ? Ona ? Mc Sztywna ? Przecież ona zabiłaby faceta, który przekroczyłby odległość 1m …. - odpowiedziała zszokowana młodsza kobieta
                    Kotku ona adoptowała 5-letnie bliźniaki, bo na starość odczula brak mężczyzny w domu.
                    Ale... Nie, to niemożliwe.- mruknęła cicho  Wiewióra (chwilowo czerwona, ale co tam).
                    Dobra skończmy temat porypanego życia Minewry. Wracając do basenu- nie nigdzie nie idę. -tupnęła nogą, aby podkreślić wagę swoich słów. Po czym odwróciła się na pięcie i wzięła książki, zmierzając do wyjścia. Przy drzwiach usłyszała głos Ginny:
- A wiesz, że w Mugolandzie otworzyli największy na świecie aquapark?
-Nie przekonasz mnie, mam teraz za dużo nauki. Poza tym nie zapominaj, że niedawno rozstałam się z Ronem...
                    No właśnie o tym pamiętam ! Pomyśl, ilu fajnych  facetów będzie na tym basenie i to w bokserkach !
                    Ale to z Ronem jest jeszcze takie świeże....
                    I właśnie dobrze, niech wie, co stracił.
                    Ale...
                    Dobrze wiem, że wszystko na jutro umiesz. Wiem też, że jakoś sobie poradzą bez Ciebie choć jednego dnia.  Wydaje mi się również, że należy Ci się mały odpoczynek.
                    Ale...
                    Bez gadania. Szukaj bikini i się zbieramy. Widzę Cię za – tu Ruda popatrzyła na zegarek – dokładnie 3 min.
Hermiona Granger po rozważeniu w myślach za i przeciw niechętnie musiała przyznać swej przyjaciółce racje. Tleniona fretka nie raz zrywała się z zajęć i nic jej nie było. Wypracowanie na numerlologie napisała w sobotni, deszczowy wieczór, a więc żadna nagana jej nie groziła. Zaś, co do byłego chłopaka... Nie zależało jej już nami, ale mimo to rzeczywiście chciała pokazać, że ona też umie być atrakcyjna.
                    Została Ci minuta ! - usłyszała brązowowłosa z dołu.
Dziewczyna błyskawicznie znalazła się przy swej szafie, szukając niezbędnych rzeczy takich jak bikini, klapki, ręczniki, okulary przeciwsłoneczne, szczotka, szampon, odżywka do włosów, balsam, mydło, koc, dobrą książkę (oczywiście romans) , okulary do nurkowania, krem do opalania, suszarka do włosów czy elegancki kapelusz stylizowany na lata 80.  Młoda kobieta wrzuciła to wszystko do torby, po czym biegiem ruszyła do swojej towarzyszki.
                    Już....Jestem...Gotowa... - odparła lekko, no dobra, bardzo zdyszana, zgarniając przy tym włosy do tyłu, które podczas biegu ułożyły się w istny chaos.
                    Okay, to bierz płaszcz i ruszamy na spotkanie przygody.

Papużki nierozłączki, bo tak zwykli nazywać te dwie młode panie, w radosnych podskokach przemierzały drogę do wyjścia z Hogwartu. Była godzina 6 w niedzielę, a więc mało kto, żeby nie powiedzieć nikt, mógł je widzieć – ta przeciętna w duchu część społeczeństwa śpi o tej godzinie...

***
   Jak wiecie, deportacja była powszechną formą przemieszczanie się czarodziejów. Tak... Dwie młode panie z istną miną diabełka lustrowały uważnie każdego z pasażerów autobusu linii D. Ich uwagę przykuła pani z wózkiem nieudolnie próbująca kupić bilet, łysy facet w znoszonej kamizelce, a także staruszka się swoim wnuczkiem. Ich głębokie rozważania zostały jednak brutalnie przerwane. Ich aktualny środek transportu miał właśnie przystanek, na którym czekał pokaźny tłum. Kobiety zostały wepchnięte do tyłu. Ilość wolnej przestrzeni pozostawiała wiele do życzenia.
                    Ginny, otwórz okno, nie mogę oddychać – jęknęła starsza z Gryfonek
                    Nie wiem, jak to otworzyć. Nie mam tyle siły – mruknęła czerwonowłosa z napięciem wymalowanym na twarzy, próbując po raz trzeci swoich sił, na małym, niepozornym czarnym uchwycie bez dziurki.
                    Cholera...

Nagle 17-latki poczuły przyjemny podmuch zimnego powietrza. Zdezorientowane zaczęły się rozglądać za swoim wybawcom. Marząc o księciu z bajki (każda innym – jeden był wysokim blondynem z niebieskimi, wyrazistymi oczami, a do tego czułym facetem, zaś ten drugi miał być okropnie przystojny, mieć poczucie humoru i wybuchowy charakter, żeby nikt się nie nudził) nie dostrzegły uśmiechającego się do nich promiennie mężczyzny z czymś na kształt gigant kalkulatora w ręku. Hermiona Granger szybko jednak zorientowała się, o co chodzi. Bilety. Kontrola. Kasownik.
Młoda kobieta nie wiedziała, co robić. Zapomniała całkowicie, że w świecie mugoli jest coś takiego jak bilety. Nie była na to przygotowana. Gdyby wiedziała wcześniej o planowej wyprawie z pewnością być wyszperała, jednak teraz nie było już takiej opcji. Po chwili zaczęła słodko szczebiotać w języku miłości znanym jej jeszcze z prywatnych lekcji, kiedy nie wiedziała, że jest czarodziejką.

                    Droite? Puis-je vous aider? (Tak ? Mogę w czymś pomóc ? )
                    Bileciki do kontroli, poproszę – powiedział zdziwiony mężczyzna. Przed chwilą wydawało mu się, że kobiety rozmawiały normalnie, po angielsku, a teraz jedna z nich wyjeżdża mu z francuskim, którego nigdy nie chciało mu się uczyć ? O nie, tak nie będzie.
                    Répétez s`il vous plait. ( Proszę powtórzyć,)
                    BILETY DO KONTROLI. - tym razem mężczyzna odezwał się znaczniej głośniej, żeby nie powiedzieć, iż praktycznie krzyknął.
                    S'il vous plaît? Je ne comprends pas ce que vous dites … (Proszę ? Nie rozumiem, co pan mówi)

Mężczyzna zbierał już siły psychiczne na kolejną słowną potyczkę, o ile tak to można nazwać, jednak w tym momencie autobus gwałtownie wyhamował zatrzymując się na kolejnym przystanku. Dziewczyny, niewiele myśląc dopadły do drzwi po czym puściły się biegiem, jakiego jeszcze świat nie widział. Dopiero przy celu swojej podróży, gigantycznym aquaparku, zatrzymały się by uspokoić oddech. Cały czas pomstując na owego człowieczka dotarły do kasy, a potem przebieralni, przebieralni rodzinnej – nikogo nie było, a jej większość umożliwiała większą swobodę ruchów. Po ściągnięciu ubrań, wyszły nie pewnie z powrotem na korytarz szukając wejścia na basen. Młodsza z dziewczyn założyła czerwone bikini, natomiast starsza we wszystkich kolorach tęczy. Po przejściu przez prysznice, wyczekiwaną toaletę, udało im się wreszcie dotrzeć na sztuczną plażę. Obydwóm panią zaparło dech w piersiach. Widziany przez nie obiekt mógł dorównać rozmiarami Hogwartowi. W oczy rzucił im się specjalny brodzik dla małych dzieci, basen z fali oraz trzy niebieski ślizgawki do niego prowadzące, a także jaccuzi, leniwa rzeka (nazwa wydawała im się bardzooo kusząca), cztery gigantyczne zjeżdżalnie – jedna turbo, jedna zwykła, jedna multimedialna, a jedna z pontonami. Dodatkową atrakcją była także 'skocznia Małysza' szczególnie dla Hermiony, która w dzieciństwie z wypiekami na twarzy oglądała każdy jego skok, śmiejąc się przy tym z gaf komentatorów - „O, przed nami zawodnik rangi światowej, Gregor Schlierenzauer, ale coś się nie popisał - skoczył tylko w okolice 68m(na K90), a nie, przepraszam, koledzy w studiu podpowiadają mi, że to był dopiero przedskoczek.” - brązowowłosa na samą myśl o tym wybuchła niekontrolowanym śmiechem, obiecując sobie przy tym, że nie stchórzy i pójdzie na jego morską skocznie.
Po chwili milczenia, kobiety z piskiem rzuciły się w stronę najbliższego basenu, na którym aktualnie były fale.  Przekroczyły czerwoną linię, idąc w dalszym ciągu na przód. Rozchichotane dotarły w końcu do 1, 8m, gdzie żadna z nich nie dosięgała nogami dna(miały ok. 165cm). W pewnym momencie fale zaczęły je przykrywać. Dziewczyny zaczęły się topić. Znudzona ratowniczka o wyglądzie Marilyn Monroe była zapatrzona na przystojnego instruktora aerobiku, pokazującego właśnie grupce napalonych dziewcząt, jak wyrobić sobie mięśnie brzucha. Nagle główne bohaterki zostały wyciągnięte na płytszą wodę. W amoku nie patrzyły za wybawcami. Wyszły z wody kaszląc.  Postanowiły wypić zimny wiśniowy sorbet, odpoczywając jednocześnie na leżakach znajdujących się w nasłonecznionym miejscu.
-Miona, a co myślisz o nim?-zapytała Ginny

-Mniej niż średni. Znaczy z daleka ok, ale z bliska bój się  Boga. A co powiesz o tym blondynie w różowych spodenkach?
-Wiesz, ze wolę brunetów, ale poza tym całkiem, całkiem.
-Dobra, to idę spróbować.

-Dzień dobry, czy mógłby mi pan pokazać jak poprawnie się nurkuje? Od dziecka próbuję się tego nauczyć, ale zawsze miałam problem z utrzymaniem ciała poniżej powierzchni wody.
-Dziecko idź do brodzika.
-Przepraszam może pan powtórzyć?
-IDŹ DO BRODZIKA I NIE ZAWRACAJ GŁOWY STARSZYM!!!
-Jeśli pan nie lubi być ratownikiem to czas zmienić pracę – powiedziała rozzłoszczona dziewczyna, po czym odwróciła się jednocześnie uderzając włosami klatę mężczyzny, który w tym momencie patrzył na nią oniemiały.

Miona wróciła wolnym krokiem, kołysząc przy tym seksownie biodrami, aby pokazać blondynowi, co stracił. Razem z Ginny postanowiły iść na leniwą rzekę, aby odpocząć zarówno od zbyt wysokiej wody, a także nadętych buraków. Gdy płynęły Herm zauważyła faceta, z którym „rozmawiała” na dworze. Mężczyzna uważnie lustrował ją wzrokiem, a po  chwili zniknął, zostawiając dziewczynę z mieszanymi uczuciami. Później poszły z Rudą na zjeżdżalnie z pontonami. Miały problem z wejściem z 2-osobowym pontonem na najwyższe piętro. Kilka razy ich nieudolne próby kończyły się zjechaniem dmuchanych kółek tyle że po schodach. Podczas 7. podejścia dziewczęta zauważyły, że jest tutaj coś takiego jak winda. Gdy wreszcie udało im się dotrzeć na górę, kolejka była ogromna. Gryfonki, po 15minutowym postoju, wreszcie dotarły do otworu. Okazało się jednak, że to wcale nie jest takie łatwe jak się wydaję. Wszystkie dzieci, jakie były przed nimi po prostu płynęły. Wystarczyło, że lekko odepchnęły się nogami. Tymczasem nasze bohaterki utknęły. Grono maluchów na oko 7/8 letnich musiało użyć całych swych sił, by młode kobiety miała w ogóle możliwość zjazdu. Dodatkowo jeden chłopiec, popychając Hogwardzkie uczennice popchnął także swój ponton, który popłynął bez niego, co wywołało późniejsze przerażenie u ratownika, który wcześniej był dość nie miły dla Hermiony, a teraz nie mógł od niej oderwać oczu.
Dziewczyny były zachwycone tą atrakcją, dlatego też postanowiły, mimo swojej wagi i pewnych problemów natury technicznej, zjechać jeszcze raz. Tym razem jednak nie spotkały żadnej żywej duszy. Męczyły się same, gdy gwałtownie ruszyły z zawrotną szybkością. Jedyne, co zdołały dostrzec w ciemności to zarys twarzy dwóch chłopaków ,z których jeden miał nienaturalnie jasne włosy.
                    Blondyni mnie dzisiaj chyba prześladują... - jęknęła przerażona Hermiona
                    A wszystko zaczęło od Twojego nieudolnego flirtu z ratownikiem – zaśmiała się cicho Ginny, dostając za to kuksańca od swej towarzyszki.
                    Ruda...
                    Co ?
                    A co, jeśli TO BYŁ TEN ratownik ? Wszystko się zgadza. Boże... dlaczego ja do niego poszłam ? Co ja sobie myślałam ? Co on sobie teraz myśli ? Dlaczego ten człowiek tak się na mnie uwziął ? Dlaczego za nami łazi ?
                    Spokojnie Mionka, bo zmarszczek dostaniesz – ponownie zachichotała Wiewiórka, jednak widząc minę swojej przyjaciółki, która w tej chwili wykazywała skłonności seryjnego zabójcy, zaraz spoważniała. - No nie martw się. Może po prostu wpadłaś mu w oku ? Albo chce Cię przeprosić za swoje zachowanie ? Poza tym, to ja zazwyczaj jestem taka wybuchowa, a ty zachowujesz spokój i zimną krew...
                    Tak, ale od dzisiaj mam  siedemnaście lat i chcę być buntowniczką. Łamać wszystkie zasady. – wysyczała przez zaciśnięte zęby dalej wściekła.
                    Boże, kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną Granger …?
                    Dobra. Ginny, to teraz chodźmy na skocznię Małysza – radośnie zapiszczała Hermiona, wspominając wyczyny swojego idola z dawnych lat.
                    Nie, nie. Chodźmy na tą żółtą zjeżdżalnie. Wiesz, jak kocham ten kolor !
                    Ale przecież obiecałaś mi, że pójdziemy wszędzie tam, gdzie będę chciała – zaperzyła się brązowowłosa.
                    Inaczej. Kompromis.
                    Co masz na myśli ?
                    Każda idzie tam, gdzie chce ?
                    Widzimy się za godzinę w basenie z falami ? Co powiesz na mały zakład ?
                    Zakład ? Zawsze i wszędzie – odpowiedziała śpiewająco Ruda, szczerząc się przy tym jak najęta.
                    Każda ma przyprowadzić chłopaka i go pocałować. Przegrana robi za drugą zadania domowe z eliksirów przez miesiąc – przecież Snape i tak się nie skapnie. Skoro jest tak ślepy, że nie zauważył, iż szampon mu się skończył jakieś 6lat temu to na odmienne charaktery pisma na pewno nie zwróci uwagi.
Ginny patrzyła przez chwile na swą koleżankę oniemiała. Czy to właśnie Hermiona Jane Granger proponuje mi zakład ? W dodatku o chłopaków ? Z którymi mam się jeszcze całować ? - pomyślała
                    Ok. Mi to pasuje. I tak na pewno mi się uda – mruknęła Wiewiórka, prezentując przy tym swoją zalotną minę i puszczając perskie oko, chcąc pokazać swoje atuty i przewagę.
Hermiona uśmiechnęła się złośliwie, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła  w stronę skoczni. Gdy doszła na miejsce zobaczyła osobę, której dzisiaj nie chciała widzieć-Draco Malfoya. Podeszła bliżej by usłyszeć jego rozmowę z ratownikiem.
-Ale jak to nie ma pojedynczych zjazdów?-zapytał wkurzony przywódca Slytherinu.
-Dzisiaj są walentynki i na skocznia jest zarezerwowana dla par.
Do mężczyzn podeszła Hermiona.
-Przepraszam, ale ja mam dzisiaj urodziny- nie dało by się zrobić dla mnie wyjątku?- zapytała solenizantka.
-Oczywiście, że nie.

Zasmucona i rozzłoszczona Miona miała już schodzić ze schodów, kiedy usłyszała:
-Czekaj. Może zjedziemy razem? - Granger nie wiedziała co nią wstrząsnęło bardziej- to, że książę Slytherinu z własnej woli się do niej odezwał, czy to, że proponował układ.
-Czy ty właśnie odezwałeś się do szlamy?
-Nie do szlamy tylko do pięknej dziewczyny. Kotku, jesteśmy w Mugolandzie, tu nie ma podziału krwi.
Hermiona nic już nie powiedziała. Złapała Malfoya za rękę i ruszyła w kierunku zjazdu. Gryfonka zaczęła układać w głowie plan pt.: „Co zrobić, aby pocałować Smoka przy Ginny?”. Gdy solenizantka zobaczyła wysokość skoczni, zaczęła zastanawiać się o wycofaniu. Draco zauważył, że dziewczyna zmieniała wyraz twarzy.
-Nie martw się. Jestem przy Tobie- szepnął jej do ucha.
Po słowach, które usłyszała, nastolatka zrozumiała, iż pocałowanie blondyna, wcale nie będzie trudne.
W oczekiwaniu na swoją kolej rozmawiali.
-Wszystkiego najlepszego.
-Skąd wiesz, że mam dzisiaj urodziny?
-Ślicznotko, ja wiem wszystko o Tobie.
-Jak zdobyłeś te informacje?
-Nie dla psa kiełbasa skarbie.
-Skoro nie chcesz powiedzieć to znaczy, iż nie masz bladego pojęcia o mnie.
-Nazywasz się  Hermiona Jane Granger. Urodziny masz 14.02. Twoi rodzice się rozwiedli. Twój ulubiony kolor to czerwony. Ulubiona liczba 7. Wakacje spędzasz nad morzem, bo nie przepadasz za górami. Pamiętnik trzymasz pod komodą.  Mam mówić dalej?
-Nie.
W końcu zjechali. Gdy schodzili Hermiona „straciła” równowagę i wpadła w ramiona Draco.

W tym samym czasie Ginny zastanawiała się, jak ominąć gigantyczną kolejkę ciągnącą się przez dwa piętra do swej ukochanej żółtej zjeżdżalni. W końcu zrezygnowana zaczęła się rozglądać za jakimś przystojnym chłopakiem. Niestety nikogo godnego uwagi nie było w zasięgu jej wzroku. Dziewczyna już chciała wrócić, gdy wpadła na wysokiego blondyna, na oko 20-letniego, z wielkim uśmiechem na twarzy.
                    Koledzy zajęli mi kolejkę, może się przyłączysz ? - zapytał nieznajomy, robiąc przy tym słodkie oczy, aby zmiękczyć serce czerwonowłosej kobiety.
                    Yyy – Ginny przez chwilę jakby rozważała tą propozycję, lustrując przy tym wzrokiem owego młodzieńca, który jej zaproponował tą 'drobnostkę'. Przypominając sobie o zakładzie, a równocześnie stwierdzając, że chłopak jest niczego sobie, przytaknęła – Tak, chętnie.
                    Jestem Daniel. Dokładniej Daniel Boshon. Pochodzę z Francji z maleńkiego malowniczego miasteczka na południu – Vedana. Tutaj przyjechałem z przyjaciółmi świętować ukończenie szkoły. A ty ? Powiedz coś o sobie. Co taka ślicznotka robi sama ?
                    Oh, dziękuję za komplement. Ja nie jestem tu sama. Po prostu rozdzieliłyśmy się na chwilę z przyjaciółką. Zawsze chciałam pójść na tą żółtą zjeżdżalnie – zaśmiała się, patrząc na chłopaka, który zawzięcie torował jej drogę

Gdy byli już na górze, blondyn przedstawił ją swoim znajomym. Było ich dwóch. Jeden z nich miał rude włosy, kilka piegów na nosie, a przy tym zawsze roześmiane oczy – Nill. Drugi, Sam, był zielonookim szatynem z poważnym podejściem do życia, świata. Wydał się Ginny trochę nieśmiały.
Kolejne minuty upłynęły im na przyjemnej rozmowie o błahych sprawach. Kiedy już doszli do początku najdłuższej ślizgawki w całym aquaparku, jak przystało na prawdziwych dżentelmenów, przepuścili czerwonowłosą przodem. Dziewczyna czekała już na zielone światło, gdy nagle usłyszała kłótnie. Trójka jej nowych znajomych właśnie ucinała sobie 'miłą' pogawędkę z osobą, której nigdy nie chciała by tu spotkać. Baaa, nawet nie spodziewała by się tu GO spotkać. No, bądźmy szczerzy, co Blaise Zabini robi w MUGOLANDZIE ze swoim podejściem o  czystej krwi ?
                    Czekam w tej kolejce od godziny, a wy cały czas zajmujecie to miejsce. Co ? Każdej ładnej kobiecie wciskacie tekst, żeby poszła z Wami, bo jesteście gdzie na początku ?
                    Co ty gadasz idioto, łeb ci...
Chłopak nie dokończył, bo kolega ciemnoskórego mężczyzny dał mu w twarz. Tak właśnie rozpoczęła się bójka. O dziwo, to właśnie Blaise Zabini próbował rozdzielić bijących się młodych mężczyzn, jednak zamiast tego zatoczył się w tył w kierunku odwórconej tyłem, czerwonowłosej kobiety czekającej na zielone światło, które akurat w tym momencie się pojawiło. Tak się stało, że brązowooka, chcąc się odepchnąć zahaczyła przez przypadek o nogę swego szkolnego wroga, sprawiając przy tym, że owy człowiek wylądował tuż za nią. Siła wody, a także zamykająca się powoli barierka wręcz wymusiła na nich zjazd. Ginny, po raz kolejny tego dnia zdezorientowana odwróciła się, pragnąc zobaczyć kto właśnie jedzie tuż za nią, a mało tego, prawie na nią wpada. Duma dziewczyny już została dzisiaj wystawiona na próbę, kiedy owa osoba jadąca za nią stwierdziła, że mężczyźni, których nawet polubiła, zapraszali tak każdą, każdej mówili ten sam tekst... Dlatego też najmłodsza latorośl Weasley-ów postanowiła, że za wszelką cenę nie da się wyprzedzić temu, mimo wszystko przystojnemu, Ślizgonowi i poczęła jeszcze dodatkowo się odpychać od ścianek po bokach, ażeby tylko przyspieszyć.  Nasz kochany Diabełek dopiero w tym momencie poznał z kim ma do czynienia. Ginewra Weasley. Jedna z dwóch dziewczyn, na które nie działa jego intelekt i specyficzne poczucie humoru, a która jednocześnie bardzo, ale to bardzo mu się podoba. Niewiele myśląc nad tą decyzją również zwiększył tempo.  W głowie układał mu się iście diabelski plan. W pewnym momencie wyprzedził swą chwilową konkurentkę, posyłając jej przy tym rozbrajający uśmiech. Gdy młoda kobieta przyspieszyła nie przewidziała jednej, drobnej rzeczy – Zabini w jednej chwili gwałtownie zahamował i lekko się odwrócił, powodując tym samym, że Wiewiórka, na której mu od dłuższego czasu zależało wpadła właśnie sama w jego objęcia.
                    Co...co Ty robisz ? - wykrztusiła brązowooka nadal patrząc w przenikliwe tęczówki swego odwiecznego wroga, który teraz, o ironio, gładził delikatnie jej policzek, przytrzymując jednocześnie mniej więcej w połowie zjeżdżalni.
                    Co ja robię ? Jeszcze nic... Jak do tej pory – stwierdził, zbliżając coraz to bardziej swoją twarz do jej. Dziewczyna siedziała jak zaklęta, modląc się w duchu, by nie usłyszał jak szybko bije jej serce, jak bardzo pragnie tego pocałunku i to nie tylko przez wzgląd na ten zakład, chociaż samej przed sobą ciężko było jej się do tego przyznać. Gdy ich usta dzieliły już milimetry, zawył alarm. Ktoś musiał powiadomić obsługę o tej małej wpadce, dzięki której dwie osoby zamiast jednej wpadły to zjeżdżalni, ponieważ nagle po chwili piszczenia w całej żółtej spirali słychać było poważny głos ratownika.
                    Do osób, przebywających w turbo-zjeżdzalni: zaraz puścimy więcej wody, abyście mogli w spokoju i bez żadnego ryzyka zjechać. Proszę być przygotowanym -  zakończył kulawo mężczyzna.
Dziewczyna wolno, starając się nie patrzeć na chłopaka koło niej, co było wyjątkowo trudne, wyminęła go, po czym popłynęła dalej, nie oglądaj już za siebie. Nie mogła przeboleć chwili swojej słabości. Jego zielone oczy były hipnotyzujące, a dłonie błądzące po jej twarzy wywoływały niekontrolowane dreszcze. Niezależnie od tego, jak bardzo chciała znów poczuć jego dotyk, wiedziała, że prawdopodobnie tylko się bawił, bo przecież, co ślizgon miałby widzieć w gryfonce ? I to Zdrajczyni Krwi ? To zgoła niemożliwe.  Czerwonowłosa jak najszybciej wyszła z basenu, w którym wylądowała po czym wybiegła na dwór. Nie chciała teraz spotkać Miony, nie mogła jej powiedzieć, że zwykły obślizgły gad z Domu Węża potrafił wzbudzić w niej takie emocje. Nie patrząc na nikogo, podeszła do barierki  na samym krańcu odkrytej 'plaży'. Niespodziewanie ktoś objął ją delikatnie od tyłu i obrócił w swoją stronę. Oczywiście nie był to nikt inny, jak Blaise. Chwila słabości... Zazwyczaj to ona była tą silną, zazwyczaj to ona była pocieszycielem, zazwyczaj to ona potrafiła się szybciej pozbierać, to ona była silniejsza.... Jednak teraz słone krople spływała strużkami po jej policzkach. Mimo to nie odważyła się podnieść wzroku. Nie chciała zobaczyć tam wstrętu, po prostu nie zniosłaby tego.
                    Nie zrobiłem tego dla zabawy – powiedział, podnosząc jej podbródek. - Od... jakiegoś czasu nie mogę Cię wyrzucić z głowy. Za każdym razem, jak widzę Twój uśmiech, słyszę Twój śmiech mam ochotę tam podejść i być właśnie przy Tobie. I, choć zabrzmi to dziwnie, to nie chcę być Twoim wrogiem numer 1. To cholernie boli, kiedy chcesz dobrze, a ktoś i tak widzi w tym podtekst. Wiem też, że raczej tego nigdy nie zmienię, ale wiedz, że choć nie wiem o Tobie wiele, to z czasem uzależniłem się od Twojego towarzystwa, nawet jeśli jedyny czas jaki razem spędzamy to wzajemne obelgi i cięte riposty. I, jak już mówiłem, wiem, że nic to nie zmieni, ale musiałem Ci to powiedzieć. Teraz przynajmniej z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nie miałem szans – powiedział, po czym ostatni raz przejechał opuszkami palców po policzku dziewczyna z zamiarem odejścia.

Brązowooka miała istny mętlik w głowie. Nie wiedziała, co powiedzieć. Czuła coś do tego Ślizgona, ale nigdy nie potrafiła się do tego otwarcie przyznać. Teraz, kiedy jej to powiedział kompletnie nie wiedziała co zrobić – pozwolić mu ot tak odejść ? Zatrzymać go ? Gdy zabrał swą rękę i już się odwrócił w ułamku sekundy podjęła decyzje. Nie, nie zgodzi się, żeby ją tu teraz zostawił. Złapała go za dłoń.
                    Jak ty to sobie wyobrażasz ? Prawie nic o Tobie nie wiem, zresztą Ty o mnie też. Od lat byliśmy wrogami, a ja dziewczyną wybrańca... Myślisz, że nawet jeśli by nam się kiedykolwiek udało zaakceptowali by to ? Wątpię – szepnęła patrząc w jego zielone tęczówki.
                    Nie, z pewnością nie wszyscy, by to zaakceptowali, ale prawdziwi przyjaciele owszem. Co więcej chodź, coś Ci pokażę – dodał, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
Dziewczyna z zaskoczeniem odkryła, że idą w kierunku tkz. „skoczni Małysza”, przy której siedziała para. Ale nie byle jaka para. Hermiona Granger pochodząca z rodziny mugoli z niejakim arystokratom, czystokrwistym wrogiem Draconem Malfoyem. Ginny stała przez chwilę zszokowana zachowaniem przyjaciółki, jednak po chwili przypomniała sobie o swoim towarzyszu, stojącym u jej boku.
                    A niech się dzieje, co chce – mruknęła, po czym lekko przyciągnęła go jeszcze bardziej do siebie, wkładając przy tym rękę w jego kruczoczarne włosy. Nie minęła sekunda, a trwali już w namiętnym pocałunku. Zarówno oni, jak i para, na którą przed dosłownie minutą patrzyli...


10 LAT później....

Dwie pary siedziały wygodnie na tarasie, podziwiając nadmorski wschód słońca i popijając jednocześnie życiodajny napój – kawę, pomijając Ginny, która, jako kobieta w stanie błogosławionym musiała zadowolić się herbatą

                    Pamiętacie jak się poznaliśmy ? - zapytał Hermiona Granger, opierając się wygodnie o klatkę piersiową swego mężczyzny.
                    Ciężko zapomnieć – mruknął cicho Diabeł, wywołując tym samym perlisty śmiech swojej żony.
                    No wiesz, kochania, to było bardzo, ale to bardzo romantyczne, co mi wtedy powiedziałeś – stwierdziła w dalszym ciągu rozchichotana kobieta.
                    Wreszcie nadarzyła się okazja, żebym Ci powiedział prawdę... Zresztą Smok też długo z tym zwlekał. Wizyta w aquaparku postanowiła go właściwie przed faktem dokonanym – albo teraz, albo nigdy – dodał z uśmiechem Blaise gładząc jednocześnie brzuszek swej wybranki.
                    Oh, zamknij się. Jak ty coś palniesz to aż strach się bać – jęknął demonstracyjnie Draco, na co wszyscy, jak jeden „mąż” wybuchnęli szczerym śmiechem.

Hermiona i Draco, jako świeżo upieczone małżeństwo wybierali się w najbliższym czasie na miesiąc miodowy w dalekie strony, obiecując sobie przy tym odwiedziny Austrii i Szwajcarii, jako że było to zawsze marzeniem brązowowłosej kobiety. Cieszyli się szczęściem przyjaciół, którym na świat niedługo miało przyjść dziecko. Nie wiedzieli jeszcze, że oni sami też w niedalekiej przyszłości będą przeżywać to samo.  Zaś Ginny i Blaise nigdzie się nie spieszyli. Oczekiwali narodzin swojego maleństwa (jak się potem okazało nawet nie jednego, ale dwóch – bliźniaków), pogłębiając w dalszym ciągu swoją miłość.
I choć, jak w każdym związku, i w tych zdarzały się problemy, kłótnie to owi ludzie na zawsze pozostali razem. Podczas gdy inni brali rozwody ta kompletnie różna czwórka szukała zawsze kompromisu. Żyli razem długo i szczęśliwie....

 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miniaturkę dedykuję ratownikom z aquapark'u, którzy byli dla mnie,nie wiem jak dla Catty, wielką inspiracją. Dziękuję wszystkim za komentarze. Udanego weekendu:) 

2 komentarze:

  1. Tak, dedykacja ratownikom zdecydowanie się należy, szczególnie temu łysemu, który za nami chodził... xD
    I jeszcze temu, który na nas gwizdał... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wątek Hermiony był bardzo krótki, ale treściwy ^^
    Zaś wątek Ginny dłuższy, bardziej skomplikowany i taki inny, częsciej spotyka się fanfiction w którym to Granger przyporządkowana jest taka historia. Taki zamiennik też jednak jest fajny :3

    Dobrze to sobie poukładałyście. Kocham zakończenie - " i żyli długo i szczęścliwie" Awww <3

    Przykro mi, że dopiero teraz komentuje, ale byłam w Grecji na wakacjach ;3

    OdpowiedzUsuń