Draco i Hermiona, leżąc w łóżku i patrząc na sufit, rozmawiali.
-Kochanie, dlaczego nie chcesz, abym kupował Ci kwiaty?
-Źle mi się kojarzą.
-Mogłabyś rozwinąć myśl? Chcę Cię lepiej zrozumieć.
-Według mnie kwiaty symbolizują kruchość życia.
-Dalej nie rozumiem.
-Spójrz na to tak. Wyobraź sobie, że kwiat to Ty. Woda, słońce, dwutlenek węgla, tlen, gleba, czyli wszystko, co potrzebuje roślina to odpowiednik Twojego jedzenia, powietrza, potrzeby miłości, itp. Teraz wyobraź sobie, że roślina jest wyrwana z ziemi. To jest odpowiednik Twojego wypadku. Teraz lekarze próbują Cię ratować. Teraz Twoje życie może się potoczyć na dwa sposoby - albo Cię uratują, albo tak jak roślina umrzesz po kilku dniach (lub szybciej). Inny przykład: chorujesz. Jeżeli jest to lekka choroba wyzdrowiejesz szybko. Jednak, jeżeli jest cięższa może się zdarzyć, że nie będzie osoby, która Cię uleczy. Polny kwiat, który rośnie na łące nie będzie leczony przez nikogo. Jest susza- kwiat usycha. Długo nie pijesz, pali Cię pragnienie. Mocno zawieje przez co łodyga może się złamać, bo jest cienka. Gdy jest silny wiatr, a Ty jesteś za cienko ubrany, możesz się rozchorować. Ktoś może zdeptać roślinę. Ktoś może Ci zrujnować opinię. Można dalej szukać podobieństw między bezbronnością rośliny, a kruchością Twojego życia.
-Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Wszystko może symbolizować delikatność życia - np. chleb, a mimo to dalej go jesz. Przecież jakbyś miała przeżywać tak wszystko to niczego byś nie jadła, nie dotykała, itd.
-Masz racje, ale czuję, że kwiaty zawsze będę dla mnie symbolem nieuniknionego.
-Nie myśl na razie o tym. Jesteś piękną, młodą i zdrową kobietą.
-Mam nadzieję, że będę potrafiła doceniać to, co mam. A co do kwiatów, to nawet była taka piosenka „Najpiękniejsze kwiaty człowiek dostaje na swoim pogrzebie”.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
40 lat później.
-Kochanie, a pamiętasz, jak byliśmy młodzi i rozmawialiśmy w łóżku ?Powiedziałaś wtedy, że kwiaty źle Ci się kojarzą, a dzisiaj masz własną działkę i piękny ogród, o który sama dbasz.
-Wydaje mi się, że po prostu dorosłam do kwiatów. – Po słowach siwowłosej oboje się uśmiechnęli i pocałowali, jak tylko 65-latkowie potrafią.
Podziękowania dla bety. Wszystkim życzę słonecznego uśmiechu w ten pochmurny dzień :)
środa, 31 lipca 2013
poniedziałek, 29 lipca 2013
Miniaturka 5
Oto miniaturka(wiem, że krótka). Dedykacja dla wszystkich czytelników. Mam nadzieję, że Andzik'owi i Amis.Dis wyjazdy się udały. Andzik'u nie masz za co dziękować- mam zasadę- piszę, co czuję. Za betowanie podziękowania dla Catty. Miłego czytania :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cel życia?
Jaki
właściwie jest cel mojego życia? Wydaje mi się, że czekanie. Dlaczego czekanie?
Przeanalizujmy moje życie od początku. Czekanie na nową zabawkę. Czekanie na
sukienkę. Czekanie na obiad. Czekanie na powrót taty z pracy. Czekanie na
komórkę. Czekanie na urodziny. Czekanie na pierwszy rok w Hogwarcie. Czekanie na przydział do domu. Czekanie na
weekend. Czekanie na pierwszy bal. Czekanie
na wakacje. Czekanie na listy od Diabła. Czekanie na przyjazd cioci. Czekanie
na pierwszy makijaż. Czekanie na imprezę. Czekanie na nową bluzkę. Czekałam na
pierwszy pocałunek. Czekanie na pierwsze farbowanie. Czekanie na promocje w
ulubionym sklepie. Czekanie na miłość. Czekanie na kolejną część sagi. Czekanie na
kolejny rozdział na blogu. Czekanie na autobus. Czekanie w kolejce po chleb.
Czekanie na ładną pogodę. Czekanie na koncert ulubionego zespołu. Czekanie na
egzaminy. Czekanie na wyniki. Czekanie na koniec szkoły. Czekanie na
mieszkanie. Czekanie na samochód. Czekanie na pracę. Czekanie na awans.
Czekanie na ślub. Czekanie na dziecko. Czekanie na poród. Czekanie na powrót
męża z pracy. Czekanie na pierwszy ząbek dziecka. Czekanie na pierwsze rodzinne
święta. Czekanie na pierwszy krok.
Czekanie na pierwsze słowo. Czekanie na pierwszy wyjazd na wakacje z dzieckiem.
Czekanie na naukę pływania dziecka. Czekanie na rozwód. Czekanie na
poniedziałek, aby być z moim dzieckiem. Czekanie na pierwsze zakupy na pokątnej
mojego dziecka. Czekanie na remont. Czekanie na wyjazd mojego dziecka do Hogwartu.
Czekanie na pierwszy list od dziecka.
Czekanie na święta. Czekanie na zakończenie szkoły dziecka. Czekanie na nawą
pralkę. Czekanie na wiadomość: „Mamo mam pracę, nie uwierzysz, będę…”. Czekanie
na poznanie partnera mojej latorośli. Czekanie
na ślub mojego dziecka. Czekanie na wnuki. Czekanie na emeryturę.
Czekanie na zjazd absolwentów. Czekanie na spotkania klubu seniorów. Czekanie
na premierę ulubionej sztuki w teatrze. Czekanie na prawnuki. Całe życie
przeczekałam. Teraz mam 98 lat i paradoksalnie czekam na dołączenie do moich
rodziców po drugiej stronie.
niedziela, 28 lipca 2013
Nominacja do Liebster Award
Za nominację bardzo dziękuję emersonn. Zapraszam też na jej bloga :)
Pytania, które dostałam:
Pytania, które dostałam:
1. Kiedy zaczęłaś pisać bloga?
2. Co Cię do tego nakłoniło?
3. Jaki jest Twój ulubiony gatunek muzyczny?
4. Czym są dla Ciebie książki?
5. Sernik vs. szarlotka?
6. Do którego domu byś trafiła w Hogwarcie?
7. Jesteś tolerancyjna?
8. Zastanawiasz się, co się dzieje z nami po śmierci?
9. Jakie jest Twoje hobby?
10. Masz ulubioną bajkę od Disney'a? Jaką?
11. Czym jest dla Ciebie szczęście?
Odpowiedzi:
1. Bloga zaczęłam pisać w czerwcu 2013 r.
2.Do pisania bloga skłoniła mnie duża ilość pomysłów, którymi chciałam podzielić się z innym.
3.Słucham prawie wszystkiego. Najczęściej są to ballady, pop i rock.
4.Książki są dla mnie możliwością oderwania się od rzeczywistości i codzienności.
5.Szarlotka.
6.Slytherin.
7. To trudne pytanie. Staram się być tolerancyjne, ale nie zawsze mi to wychodzi. Nie będę też tolerowała osoby, która mnie nie będzie szanowała ani tolerowała.
8. Tak
9.Oczywiście czytanie blogów ;)
10. Zaplątani.
11. Szczęście to stan emocjonalny, kiedy czuję się bezpieczna. Szczęście to też moment w moim życiu, kiedy wszystko mi się układa.
Moje pytania dla nominowanych:
1.Czy jest sposób, w jaki nazywają Cię inni, a Ty go nie lubisz?
2. Co byś wybrała miłość/kariera?
3. Ulubiony miesiąc/e?
4. Co wolisz morze/góry/jeziora?
5. Czy chciałabyś mieszkać w innym kraju? Jakim?
6.Wolisz filmy czy książki o Harrym Potterze?
7.Wolisz Snapa czy Dubledore'a?
8. O jakiej porze dnia najczęściej piszesz notki?
9.Co powoduje, że piszesz nowy rozdział? (np. wydarzenie, którego byłaś świadkiem)
10. Czy zmieniłabyś coś w swoim blogu(rozdziale, który napisałaś jakiś czas temu)? Co?
11. Czy chciałabyś być siostrą Smoka?
Blogi, które nominuję:
sobota, 27 lipca 2013
Miniaturka 4
Wielkie ukłony w stronę mojej bety Catty, która zabetowała to w ekspresowym tempie (po niecałych 20 min. Miniaturka była z powrotem u mnie, ale bez błędów). Miniaturkę dedykuję osobą czekającym na przyjazd ich bliskich za granicy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Kochanie, baw się tak, abym Cię widziała, dobrze?
-Oczywiście.
Stałam, patrząc, jak mój skarb idzie w kierunku piaskownicy.
Gdy był już u celu, podeszłam do najbliższej wolnej ławki. Usiadłam. Zaczęłam
oglądać poczynania mojego dziecka. Uświadomiłam sobie, że Ben ma już osiem lat.
Kiedy miną czas mojej młodości? Jak to się stało, że mam 25 lata i siedzę na
ławce na placu zabaw? Przecież dopiero co byłam szesnastolatką szaleńczo zakochaną w najprzystojniejszym
chłopaku w szkole- Draco Malfoy’u. Tak
bardzo za nim tęsknię, że widzę go idącego w moją stronę z jego firmowym
uśmiechem. Jednak on jest tysiące kilometrów ode mnie. Nie mogę się doczekać,
kiedy wreszcie załatwi swoje sprawy i wróci do mnie. Do nas.
-Witaj kochanie.- powiedział, siadając koło mnie na ławce.
-Draco, co Ty tu robisz?- nie czekając na odpowiedź ,
wpakowałam mu się na kolana i namiętnie pocałowałam, tak jakbym nie mogła tego
robić od stuleci.
-Na to przyjdzie czas wieczorem Diablico. Zejdź z kolan, bo
dzieci się patrzą, nie mówiąc o ich rodzicach.
-Przepraszam.
-Nie masz za co. Też się za Tobą bardzo stęskniłem.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Nie dałaś mi szansy.
-Racja
-Udało mi się załatwić wszystko szybciej, więc od razu się
spakowałem i wróciłem do mojej uko….
Smok nie miał szansy dokończyć zdania, bo wpadł na niego
rozpędzony chłopak.
-Tata!!! Tak bardzo się za Tobą stęskniłem. Musisz koniecznie
zobaczyć, co ostatnio dostałem od cioci Belli. Wiesz, że wujek Harry zabrał
mnie na ryby? A mama zdążyła Ci powiedzieć, iż wujek Snape uczył mnie robić
szampon na pięćdziesiąt sposobów? Obiecał mi , że jak następnym razem będę u
niego to pokaże mi kilka innych metod. Swoją drogą to ciekawe, iż skoro sam
potrafi sobie zrobić kosmetyk, że z
niego nie korzysta. Wujek Ron zrobił ognisko w weekend i przy okazji
podpalił sobie włosy. Byłem z mamą nad jeziorem w zeszłym tygodniu i potknąłem
się, i rozwaliłem kolano. Zobacz mam
jeszcze ślad. Mama nie pozwoliła mi wczoraj oglądać finału Quidicza.- ostatnie
zdanie powiedział robiąc minę zbitego psa.
-Jak mogłaś mu nie pozwolić?- zapytał Draco, udając złego na
żonę.
-Nasz synek zapomniał, dodać, że mecz zaczynał się o północy.
-To zmienia postać rzeczy. Co powiesz skarbie, abyśmy
obejrzeli dzisiaj powtórkę?
-Tak, tak, tak…
-Co do kolana, dlaczego nie dałaś mu eliksiru
przyśpieszającego gojenie?
-Mama chciała mi dać,
ale ja oświadczyłem, iż nie wezmę-odpowiedział ośmiolatek ubiegając swoją mamę.
-Dlaczego?
-Bo chciałem, żeby ta blizna była oznaką mojej męskości.
-Idź się jeszcze chwilę pobawić, mój mały mężczyzno-
powiedziała Hermiona.-Zaraz będziemy się zbierać do domu-dodała po chwili.
-Jak sobie radziliście beze mnie?
-Nie najgorzej, jednak wolę kiedy jesteś obok mnie. Obiecasz
mi coś?
-Co mam Ci obiecać słoneczko?
-Że mnie nigdy nie opuścisz.
-Obiecuję.
Czy Draco dotrzyma słowa- tego na razie nie wiem. Muszę
wierzyć, że mnie nie zawiedzie. Jest inna rzecz, którą wiem na pewno. Nie
jestem już szaleńczo i irracjonalnie zakochana w Draconie Malfoy’u. Moja miłość
ewoluowała. Jest teraz dojrzała. Mam pewność, że gdyby mu się coś stało lub
naszemu skarbowi, nie chciałabym dalej żyć. Dlaczego ? Bo to oni są powodem,
dla którego rano wstaję z łóżka i nie myślę o tym, ile bliskich osób straciłam
przez wojnę.
piątek, 26 lipca 2013
Miniaturka with Catty
-Cholera -
powiedziała Ginny do siebie. - jak mogłam zapomnieć, ze Hermiona ma dzisiaj
urodziny? Muszę coś szybko wymyślić.
Godzinę później.
-No chodź, jak
opuścisz jeden dzień zajęć nic się na stanie. Wszyscy i tak wiedzą, że
opanowałaś materiał do końca szkoły- błagała młoda kobieta z krwistoczerwonymi
włosami po nieudanym farbowaniu.
–
Ginny,
zrozum, ja jestem prefektem naczelnym. Ja nie mogę dawać złego przykładu innym.
Co ludzie powiedzą ? Jak poczuje się McGonagall, kiedy dowie się, że jej
ulubiona uczennica, której bezgranicznie ufa, opuszcza potajemnie szkołę i....
–
Ulubiona
?
–
To nie
było proste. Pracowałam na ten tytuł latami. Musiałam pamiętać o jej
urodzinach. Wysyłałam prezenty. Robiłam za nią zakupy. Zajmowałam się jej
wnukami.
–
Wnukami
? Ona ma wnuki ? Ona ? Mc Sztywna ? Przecież ona zabiłaby faceta, który
przekroczyłby odległość 1m …. - odpowiedziała zszokowana młodsza kobieta
–
Kotku
ona adoptowała 5-letnie bliźniaki, bo na starość odczula brak mężczyzny w domu.
–
Ale...
Nie, to niemożliwe.- mruknęła cicho
Wiewióra (chwilowo czerwona, ale co tam).
–
Dobra
skończmy temat porypanego życia Minewry. Wracając do basenu- nie nigdzie nie
idę. -tupnęła nogą, aby podkreślić wagę swoich słów. Po czym odwróciła się na
pięcie i wzięła książki, zmierzając do wyjścia. Przy drzwiach usłyszała głos
Ginny:
- A wiesz, że w
Mugolandzie otworzyli największy na świecie aquapark?
-Nie przekonasz
mnie, mam teraz za dużo nauki. Poza tym nie zapominaj, że niedawno rozstałam
się z Ronem...
–
No
właśnie o tym pamiętam ! Pomyśl, ilu fajnych
facetów będzie na tym basenie i to w bokserkach !
–
Ale to
z Ronem jest jeszcze takie świeże....
–
I
właśnie dobrze, niech wie, co stracił.
–
Ale...
–
Dobrze
wiem, że wszystko na jutro umiesz. Wiem też, że jakoś sobie poradzą bez Ciebie
choć jednego dnia. Wydaje mi się
również, że należy Ci się mały odpoczynek.
–
Ale...
–
Bez
gadania. Szukaj bikini i się zbieramy. Widzę Cię za – tu Ruda popatrzyła na
zegarek – dokładnie 3 min.
Hermiona Granger po
rozważeniu w myślach za i przeciw niechętnie musiała przyznać swej przyjaciółce
racje. Tleniona fretka nie raz zrywała się z zajęć i nic jej nie było.
Wypracowanie na numerlologie napisała w sobotni, deszczowy wieczór, a więc
żadna nagana jej nie groziła. Zaś, co do byłego chłopaka... Nie zależało jej
już nami, ale mimo to rzeczywiście chciała pokazać, że ona też umie być
atrakcyjna.
–
Została
Ci minuta ! - usłyszała brązowowłosa z dołu.
Dziewczyna
błyskawicznie znalazła się przy swej szafie, szukając niezbędnych rzeczy takich
jak bikini, klapki, ręczniki, okulary przeciwsłoneczne, szczotka, szampon,
odżywka do włosów, balsam, mydło, koc, dobrą książkę (oczywiście romans) ,
okulary do nurkowania, krem do opalania, suszarka do włosów czy elegancki
kapelusz stylizowany na lata 80. Młoda
kobieta wrzuciła to wszystko do torby, po czym biegiem ruszyła do swojej
towarzyszki.
–
Już....Jestem...Gotowa...
- odparła lekko, no dobra, bardzo zdyszana, zgarniając przy tym włosy do tyłu,
które podczas biegu ułożyły się w istny chaos.
–
Okay,
to bierz płaszcz i ruszamy na spotkanie przygody.
Papużki
nierozłączki, bo tak zwykli nazywać te dwie młode panie, w radosnych podskokach
przemierzały drogę do wyjścia z Hogwartu. Była godzina 6 w niedzielę, a więc mało
kto, żeby nie powiedzieć nikt, mógł je widzieć – ta przeciętna w duchu część
społeczeństwa śpi o tej godzinie...
***
Jak wiecie, deportacja była powszechną formą
przemieszczanie się czarodziejów. Tak... Dwie młode panie z istną miną diabełka
lustrowały uważnie każdego z pasażerów autobusu linii D. Ich uwagę przykuła
pani z wózkiem nieudolnie próbująca kupić bilet, łysy facet w znoszonej
kamizelce, a także staruszka się swoim wnuczkiem. Ich głębokie rozważania
zostały jednak brutalnie przerwane. Ich aktualny środek transportu miał właśnie
przystanek, na którym czekał pokaźny tłum. Kobiety zostały wepchnięte do tyłu.
Ilość wolnej przestrzeni pozostawiała wiele do życzenia.
–
Ginny,
otwórz okno, nie mogę oddychać – jęknęła starsza z Gryfonek
–
Nie
wiem, jak to otworzyć. Nie mam tyle siły – mruknęła czerwonowłosa z napięciem
wymalowanym na twarzy, próbując po raz trzeci swoich sił, na małym, niepozornym
czarnym uchwycie bez dziurki.
–
Cholera...
Nagle 17-latki
poczuły przyjemny podmuch zimnego powietrza. Zdezorientowane zaczęły się
rozglądać za swoim wybawcom. Marząc o księciu z bajki (każda innym – jeden był
wysokim blondynem z niebieskimi, wyrazistymi oczami, a do tego czułym facetem,
zaś ten drugi miał być okropnie przystojny, mieć poczucie humoru i wybuchowy
charakter, żeby nikt się nie nudził) nie dostrzegły uśmiechającego się do nich
promiennie mężczyzny z czymś na kształt gigant kalkulatora w ręku. Hermiona
Granger szybko jednak zorientowała się, o co chodzi. Bilety. Kontrola.
Kasownik.
Młoda kobieta nie
wiedziała, co robić. Zapomniała całkowicie, że w świecie mugoli jest coś
takiego jak bilety. Nie była na to przygotowana. Gdyby wiedziała wcześniej o
planowej wyprawie z pewnością być wyszperała, jednak teraz nie było już takiej
opcji. Po chwili zaczęła słodko szczebiotać w języku miłości znanym jej jeszcze
z prywatnych lekcji, kiedy nie wiedziała, że jest czarodziejką.
–
Droite? Puis-je vous aider? (Tak ? Mogę w czymś pomóc ? )
–
Bileciki
do kontroli, poproszę – powiedział zdziwiony mężczyzna. Przed chwilą wydawało
mu się, że kobiety rozmawiały normalnie, po angielsku, a teraz jedna z nich
wyjeżdża mu z francuskim, którego nigdy nie chciało mu się uczyć ? O nie, tak
nie będzie.
–
Répétez s`il vous plait. ( Proszę powtórzyć,)
–
BILETY DO KONTROLI. - tym razem mężczyzna odezwał się znaczniej
głośniej, żeby nie powiedzieć, iż praktycznie krzyknął.
–
S'il vous plaît? Je ne comprends pas ce
que vous dites … (Proszę
? Nie rozumiem, co pan mówi)
Mężczyzna
zbierał już siły psychiczne na kolejną słowną potyczkę, o ile tak to można
nazwać, jednak w tym momencie autobus gwałtownie wyhamował zatrzymując się na
kolejnym przystanku. Dziewczyny, niewiele myśląc dopadły do drzwi po czym
puściły się biegiem, jakiego jeszcze świat nie widział. Dopiero przy celu
swojej podróży, gigantycznym aquaparku, zatrzymały się by uspokoić oddech. Cały
czas pomstując na owego człowieczka dotarły do kasy, a potem przebieralni,
przebieralni rodzinnej – nikogo nie było, a jej większość umożliwiała większą
swobodę ruchów. Po ściągnięciu ubrań, wyszły nie pewnie z powrotem na korytarz
szukając wejścia na basen. Młodsza z dziewczyn założyła czerwone bikini,
natomiast starsza we wszystkich kolorach tęczy. Po przejściu przez prysznice,
wyczekiwaną toaletę, udało im się wreszcie dotrzeć na sztuczną plażę. Obydwóm
panią zaparło dech w piersiach. Widziany przez nie obiekt mógł dorównać
rozmiarami Hogwartowi. W oczy rzucił im się specjalny brodzik dla małych
dzieci, basen z fali oraz trzy niebieski ślizgawki do niego prowadzące, a także
jaccuzi, leniwa rzeka (nazwa wydawała im się bardzooo kusząca), cztery
gigantyczne zjeżdżalnie – jedna turbo, jedna zwykła, jedna multimedialna, a
jedna z pontonami. Dodatkową atrakcją była także 'skocznia Małysza' szczególnie
dla Hermiony, która w dzieciństwie z wypiekami na twarzy oglądała każdy jego
skok, śmiejąc się przy tym z gaf komentatorów - „O, przed nami zawodnik rangi
światowej, Gregor Schlierenzauer, ale coś się nie popisał - skoczył tylko w
okolice 68m(na K90), a nie, przepraszam, koledzy w studiu podpowiadają mi, że
to był dopiero przedskoczek.” - brązowowłosa na samą myśl o tym wybuchła
niekontrolowanym śmiechem, obiecując sobie przy tym, że nie stchórzy i pójdzie
na jego morską skocznie.
Po
chwili milczenia, kobiety z piskiem rzuciły się w stronę najbliższego basenu,
na którym aktualnie były fale.
Przekroczyły czerwoną linię, idąc w dalszym ciągu na przód.
Rozchichotane dotarły w końcu do 1, 8m, gdzie żadna z nich nie dosięgała nogami
dna(miały ok. 165cm). W pewnym momencie fale zaczęły je przykrywać. Dziewczyny
zaczęły się topić. Znudzona ratowniczka o wyglądzie Marilyn Monroe była
zapatrzona na przystojnego instruktora aerobiku, pokazującego właśnie grupce
napalonych dziewcząt, jak wyrobić sobie mięśnie brzucha. Nagle główne bohaterki
zostały wyciągnięte na płytszą wodę. W amoku nie patrzyły za wybawcami. Wyszły
z wody kaszląc. Postanowiły wypić zimny
wiśniowy sorbet, odpoczywając jednocześnie na leżakach znajdujących się w
nasłonecznionym miejscu.
-Miona,
a co myślisz o nim?-zapytała Ginny
-Mniej
niż średni. Znaczy z daleka ok, ale z bliska bój się Boga. A co powiesz o tym blondynie w różowych
spodenkach?
-Wiesz,
ze wolę brunetów, ale poza tym całkiem, całkiem.
-Dobra,
to idę spróbować.
-Dzień
dobry, czy mógłby mi pan pokazać jak poprawnie się nurkuje? Od dziecka próbuję
się tego nauczyć, ale zawsze miałam problem z utrzymaniem ciała poniżej
powierzchni wody.
-Dziecko
idź do brodzika.
-Przepraszam
może pan powtórzyć?
-IDŹ DO
BRODZIKA I NIE ZAWRACAJ GŁOWY STARSZYM!!!
-Jeśli
pan nie lubi być ratownikiem to czas zmienić pracę – powiedziała rozzłoszczona
dziewczyna, po czym odwróciła się jednocześnie uderzając włosami klatę
mężczyzny, który w tym momencie patrzył na nią oniemiały.
Miona
wróciła wolnym krokiem, kołysząc przy tym seksownie biodrami, aby pokazać blondynowi,
co stracił. Razem z Ginny postanowiły iść na leniwą rzekę, aby odpocząć zarówno
od zbyt wysokiej wody, a także nadętych buraków. Gdy płynęły Herm zauważyła
faceta, z którym „rozmawiała” na dworze. Mężczyzna uważnie lustrował ją
wzrokiem, a po chwili zniknął,
zostawiając dziewczynę z mieszanymi uczuciami. Później poszły z Rudą na
zjeżdżalnie z pontonami. Miały problem z wejściem z 2-osobowym pontonem na
najwyższe piętro. Kilka razy ich nieudolne próby kończyły się zjechaniem
dmuchanych kółek tyle że po schodach. Podczas 7. podejścia dziewczęta
zauważyły, że jest tutaj coś takiego jak winda. Gdy wreszcie udało im się
dotrzeć na górę, kolejka była ogromna. Gryfonki, po 15minutowym postoju,
wreszcie dotarły do otworu. Okazało się jednak, że to wcale nie jest takie
łatwe jak się wydaję. Wszystkie dzieci, jakie były przed nimi po prostu
płynęły. Wystarczyło, że lekko odepchnęły się nogami. Tymczasem nasze bohaterki
utknęły. Grono maluchów na oko 7/8 letnich musiało użyć całych swych sił, by
młode kobiety miała w ogóle możliwość zjazdu. Dodatkowo jeden chłopiec,
popychając Hogwardzkie uczennice popchnął także swój ponton, który popłynął bez
niego, co wywołało późniejsze przerażenie u ratownika, który wcześniej był dość
nie miły dla Hermiony, a teraz nie mógł od niej oderwać oczu.
Dziewczyny
były zachwycone tą atrakcją, dlatego też postanowiły, mimo swojej wagi i
pewnych problemów natury technicznej, zjechać jeszcze raz. Tym razem jednak nie
spotkały żadnej żywej duszy. Męczyły się same, gdy gwałtownie ruszyły z
zawrotną szybkością. Jedyne, co zdołały dostrzec w ciemności to zarys twarzy
dwóch chłopaków ,z których jeden miał nienaturalnie jasne włosy.
–
Blondyni mnie dzisiaj chyba prześladują... - jęknęła przerażona
Hermiona
–
A wszystko zaczęło od Twojego nieudolnego flirtu z ratownikiem –
zaśmiała się cicho Ginny, dostając za to kuksańca od swej towarzyszki.
–
Ruda...
–
Co ?
–
A co, jeśli TO BYŁ TEN ratownik ? Wszystko się zgadza. Boże...
dlaczego ja do niego poszłam ? Co ja sobie myślałam ? Co on sobie teraz myśli ?
Dlaczego ten człowiek tak się na mnie uwziął ? Dlaczego za nami łazi ?
–
Spokojnie Mionka, bo zmarszczek dostaniesz – ponownie zachichotała
Wiewiórka, jednak widząc minę swojej przyjaciółki, która w tej chwili
wykazywała skłonności seryjnego zabójcy, zaraz spoważniała. - No nie martw się.
Może po prostu wpadłaś mu w oku ? Albo chce Cię przeprosić za swoje zachowanie
? Poza tym, to ja zazwyczaj jestem taka wybuchowa, a ty zachowujesz spokój i
zimną krew...
–
Tak, ale od dzisiaj mam
siedemnaście lat i chcę być buntowniczką. Łamać wszystkie zasady. –
wysyczała przez zaciśnięte zęby dalej wściekła.
–
Boże, kim jesteś i co zrobiłaś z Hermioną Granger …?
–
Dobra. Ginny, to teraz chodźmy na skocznię Małysza – radośnie
zapiszczała Hermiona, wspominając wyczyny swojego idola z dawnych lat.
–
Nie, nie. Chodźmy na tą żółtą zjeżdżalnie. Wiesz, jak kocham ten
kolor !
–
Ale przecież obiecałaś mi, że pójdziemy wszędzie tam, gdzie będę
chciała – zaperzyła się brązowowłosa.
–
Inaczej. Kompromis.
–
Co masz na myśli ?
–
Każda idzie tam, gdzie chce ?
–
Widzimy się za godzinę w basenie z falami ? Co powiesz na mały
zakład ?
–
Zakład ? Zawsze i wszędzie – odpowiedziała śpiewająco Ruda,
szczerząc się przy tym jak najęta.
–
Każda ma przyprowadzić chłopaka i go pocałować. Przegrana robi za
drugą zadania domowe z eliksirów przez miesiąc – przecież Snape i tak się nie
skapnie. Skoro jest tak ślepy, że nie zauważył, iż szampon mu się skończył
jakieś 6lat temu to na odmienne charaktery pisma na pewno nie zwróci uwagi.
Ginny
patrzyła przez chwile na swą koleżankę oniemiała. Czy to właśnie Hermiona Jane
Granger proponuje mi zakład ? W dodatku o chłopaków ? Z którymi mam się jeszcze
całować ? - pomyślała
–
Ok. Mi to pasuje. I tak na pewno mi się uda – mruknęła Wiewiórka,
prezentując przy tym swoją zalotną minę i puszczając perskie oko, chcąc pokazać
swoje atuty i przewagę.
Hermiona
uśmiechnęła się złośliwie, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę skoczni. Gdy doszła na miejsce
zobaczyła osobę, której dzisiaj nie chciała widzieć-Draco Malfoya. Podeszła bliżej
by usłyszeć jego rozmowę z ratownikiem.
-Ale
jak to nie ma pojedynczych zjazdów?-zapytał wkurzony przywódca Slytherinu.
-Dzisiaj
są walentynki i na skocznia jest zarezerwowana dla par.
Do
mężczyzn podeszła Hermiona.
-Przepraszam,
ale ja mam dzisiaj urodziny- nie dało by się zrobić dla mnie wyjątku?- zapytała
solenizantka.
-Oczywiście,
że nie.
Zasmucona
i rozzłoszczona Miona miała już schodzić ze schodów, kiedy usłyszała:
-Czekaj.
Może zjedziemy razem? - Granger nie wiedziała co nią wstrząsnęło bardziej- to,
że książę Slytherinu z własnej woli się do niej odezwał, czy to, że proponował
układ.
-Czy ty właśnie
odezwałeś się do szlamy?
-Nie do szlamy
tylko do pięknej dziewczyny. Kotku, jesteśmy w Mugolandzie, tu nie ma podziału
krwi.
Hermiona nic już
nie powiedziała. Złapała Malfoya za rękę i ruszyła w kierunku zjazdu. Gryfonka
zaczęła układać w głowie plan pt.: „Co zrobić, aby pocałować Smoka przy
Ginny?”. Gdy solenizantka zobaczyła wysokość skoczni, zaczęła zastanawiać się o
wycofaniu. Draco zauważył, że dziewczyna zmieniała wyraz twarzy.
-Nie martw się.
Jestem przy Tobie- szepnął jej do ucha.
Po słowach, które
usłyszała, nastolatka zrozumiała, iż pocałowanie blondyna, wcale nie będzie
trudne.
W oczekiwaniu na
swoją kolej rozmawiali.
-Wszystkiego
najlepszego.
-Skąd wiesz, że mam
dzisiaj urodziny?
-Ślicznotko, ja
wiem wszystko o Tobie.
-Jak zdobyłeś te
informacje?
-Nie dla psa
kiełbasa skarbie.
-Skoro nie chcesz
powiedzieć to znaczy, iż nie masz bladego pojęcia o mnie.
-Nazywasz się Hermiona Jane Granger. Urodziny masz 14.02.
Twoi rodzice się rozwiedli. Twój ulubiony kolor to czerwony. Ulubiona liczba 7.
Wakacje spędzasz nad morzem, bo nie przepadasz za górami. Pamiętnik trzymasz
pod komodą. Mam mówić dalej?
-Nie.
W końcu zjechali.
Gdy schodzili Hermiona „straciła” równowagę i wpadła w ramiona Draco.
W tym samym czasie
Ginny zastanawiała się, jak ominąć gigantyczną kolejkę ciągnącą się przez dwa
piętra do swej ukochanej żółtej zjeżdżalni. W końcu zrezygnowana zaczęła się
rozglądać za jakimś przystojnym chłopakiem. Niestety nikogo godnego uwagi nie
było w zasięgu jej wzroku. Dziewczyna już chciała wrócić, gdy wpadła na
wysokiego blondyna, na oko 20-letniego, z wielkim uśmiechem na twarzy.
–
Koledzy
zajęli mi kolejkę, może się przyłączysz ? - zapytał nieznajomy, robiąc przy tym
słodkie oczy, aby zmiękczyć serce czerwonowłosej kobiety.
–
Yyy –
Ginny przez chwilę jakby rozważała tą propozycję, lustrując przy tym wzrokiem
owego młodzieńca, który jej zaproponował tą 'drobnostkę'. Przypominając sobie o
zakładzie, a równocześnie stwierdzając, że chłopak jest niczego sobie,
przytaknęła – Tak, chętnie.
–
Jestem
Daniel. Dokładniej Daniel Boshon. Pochodzę z Francji z maleńkiego malowniczego
miasteczka na południu – Vedana. Tutaj przyjechałem z przyjaciółmi świętować
ukończenie szkoły. A ty ? Powiedz coś o sobie. Co taka ślicznotka robi sama ?
–
Oh,
dziękuję za komplement. Ja nie jestem tu sama. Po prostu rozdzieliłyśmy się na
chwilę z przyjaciółką. Zawsze chciałam pójść na tą żółtą zjeżdżalnie – zaśmiała
się, patrząc na chłopaka, który zawzięcie torował jej drogę
Gdy byli już na
górze, blondyn przedstawił ją swoim znajomym. Było ich dwóch. Jeden z nich miał
rude włosy, kilka piegów na nosie, a przy tym zawsze roześmiane oczy – Nill.
Drugi, Sam, był zielonookim szatynem z poważnym podejściem do życia, świata.
Wydał się Ginny trochę nieśmiały.
Kolejne minuty
upłynęły im na przyjemnej rozmowie o błahych sprawach. Kiedy już doszli do
początku najdłuższej ślizgawki w całym aquaparku, jak przystało na prawdziwych
dżentelmenów, przepuścili czerwonowłosą przodem. Dziewczyna czekała już na
zielone światło, gdy nagle usłyszała kłótnie. Trójka jej nowych znajomych
właśnie ucinała sobie 'miłą' pogawędkę z osobą, której nigdy nie chciała by tu
spotkać. Baaa, nawet nie spodziewała by się tu GO spotkać. No, bądźmy szczerzy,
co Blaise Zabini robi w MUGOLANDZIE ze swoim podejściem o czystej krwi ?
–
Czekam
w tej kolejce od godziny, a wy cały czas zajmujecie to miejsce. Co ? Każdej
ładnej kobiecie wciskacie tekst, żeby poszła z Wami, bo jesteście gdzie na
początku ?
–
Co ty
gadasz idioto, łeb ci...
Chłopak nie
dokończył, bo kolega ciemnoskórego mężczyzny dał mu w twarz. Tak właśnie
rozpoczęła się bójka. O dziwo, to właśnie Blaise Zabini próbował rozdzielić
bijących się młodych mężczyzn, jednak zamiast tego zatoczył się w tył w
kierunku odwórconej tyłem, czerwonowłosej kobiety czekającej na zielone
światło, które akurat w tym momencie się pojawiło. Tak się stało, że
brązowooka, chcąc się odepchnąć zahaczyła przez przypadek o nogę swego
szkolnego wroga, sprawiając przy tym, że owy człowiek wylądował tuż za nią.
Siła wody, a także zamykająca się powoli barierka wręcz wymusiła na nich zjazd.
Ginny, po raz kolejny tego dnia zdezorientowana odwróciła się, pragnąc zobaczyć
kto właśnie jedzie tuż za nią, a mało tego, prawie na nią wpada. Duma
dziewczyny już została dzisiaj wystawiona na próbę, kiedy owa osoba jadąca za
nią stwierdziła, że mężczyźni, których nawet polubiła, zapraszali tak każdą,
każdej mówili ten sam tekst... Dlatego też najmłodsza latorośl Weasley-ów
postanowiła, że za wszelką cenę nie da się wyprzedzić temu, mimo wszystko
przystojnemu, Ślizgonowi i poczęła jeszcze dodatkowo się odpychać od ścianek po
bokach, ażeby tylko przyspieszyć. Nasz
kochany Diabełek dopiero w tym momencie poznał z kim ma do czynienia. Ginewra
Weasley. Jedna z dwóch dziewczyn, na które nie działa jego intelekt i
specyficzne poczucie humoru, a która jednocześnie bardzo, ale to bardzo mu się
podoba. Niewiele myśląc nad tą decyzją również zwiększył tempo. W głowie układał mu się iście diabelski plan.
W pewnym momencie wyprzedził swą chwilową konkurentkę, posyłając jej przy tym
rozbrajający uśmiech. Gdy młoda kobieta przyspieszyła nie przewidziała jednej,
drobnej rzeczy – Zabini w jednej chwili gwałtownie zahamował i lekko się odwrócił,
powodując tym samym, że Wiewiórka, na której mu od dłuższego czasu zależało
wpadła właśnie sama w jego objęcia.
–
Co...co
Ty robisz ? - wykrztusiła brązowooka nadal patrząc w przenikliwe tęczówki swego
odwiecznego wroga, który teraz, o ironio, gładził delikatnie jej policzek,
przytrzymując jednocześnie mniej więcej w połowie zjeżdżalni.
–
Co ja
robię ? Jeszcze nic... Jak do tej pory – stwierdził, zbliżając coraz to
bardziej swoją twarz do jej. Dziewczyna siedziała jak zaklęta, modląc się w
duchu, by nie usłyszał jak szybko bije jej serce, jak bardzo pragnie tego
pocałunku i to nie tylko przez wzgląd na ten zakład, chociaż samej przed sobą
ciężko było jej się do tego przyznać. Gdy ich usta dzieliły już milimetry,
zawył alarm. Ktoś musiał powiadomić obsługę o tej małej wpadce, dzięki której
dwie osoby zamiast jednej wpadły to zjeżdżalni, ponieważ nagle po chwili
piszczenia w całej żółtej spirali słychać było poważny głos ratownika.
–
Do
osób, przebywających w turbo-zjeżdzalni: zaraz puścimy więcej wody, abyście
mogli w spokoju i bez żadnego ryzyka zjechać. Proszę być przygotowanym - zakończył kulawo mężczyzna.
Dziewczyna wolno,
starając się nie patrzeć na chłopaka koło niej, co było wyjątkowo trudne,
wyminęła go, po czym popłynęła dalej, nie oglądaj już za siebie. Nie mogła
przeboleć chwili swojej słabości. Jego zielone oczy były hipnotyzujące, a
dłonie błądzące po jej twarzy wywoływały niekontrolowane dreszcze. Niezależnie
od tego, jak bardzo chciała znów poczuć jego dotyk, wiedziała, że
prawdopodobnie tylko się bawił, bo przecież, co ślizgon miałby widzieć w
gryfonce ? I to Zdrajczyni Krwi ? To zgoła niemożliwe. Czerwonowłosa jak najszybciej wyszła z
basenu, w którym wylądowała po czym wybiegła na dwór. Nie chciała teraz spotkać
Miony, nie mogła jej powiedzieć, że zwykły obślizgły gad z Domu Węża potrafił
wzbudzić w niej takie emocje. Nie patrząc na nikogo, podeszła do barierki na samym krańcu odkrytej 'plaży'.
Niespodziewanie ktoś objął ją delikatnie od tyłu i obrócił w swoją stronę.
Oczywiście nie był to nikt inny, jak Blaise. Chwila słabości... Zazwyczaj to
ona była tą silną, zazwyczaj to ona była pocieszycielem, zazwyczaj to ona
potrafiła się szybciej pozbierać, to ona była silniejsza.... Jednak teraz słone
krople spływała strużkami po jej policzkach. Mimo to nie odważyła się podnieść
wzroku. Nie chciała zobaczyć tam wstrętu, po prostu nie zniosłaby tego.
–
Nie
zrobiłem tego dla zabawy – powiedział, podnosząc jej podbródek. - Od...
jakiegoś czasu nie mogę Cię wyrzucić z głowy. Za każdym razem, jak widzę Twój
uśmiech, słyszę Twój śmiech mam ochotę tam podejść i być właśnie przy Tobie. I,
choć zabrzmi to dziwnie, to nie chcę być Twoim wrogiem numer 1. To cholernie
boli, kiedy chcesz dobrze, a ktoś i tak widzi w tym podtekst. Wiem też, że
raczej tego nigdy nie zmienię, ale wiedz, że choć nie wiem o Tobie wiele, to z
czasem uzależniłem się od Twojego towarzystwa, nawet jeśli jedyny czas jaki
razem spędzamy to wzajemne obelgi i cięte riposty. I, jak już mówiłem, wiem, że
nic to nie zmieni, ale musiałem Ci to powiedzieć. Teraz przynajmniej z czystym
sumieniem mogę stwierdzić, że nie miałem szans – powiedział, po czym ostatni
raz przejechał opuszkami palców po policzku dziewczyna z zamiarem odejścia.
Brązowooka miała
istny mętlik w głowie. Nie wiedziała, co powiedzieć. Czuła coś do tego
Ślizgona, ale nigdy nie potrafiła się do tego otwarcie przyznać. Teraz, kiedy
jej to powiedział kompletnie nie wiedziała co zrobić – pozwolić mu ot tak
odejść ? Zatrzymać go ? Gdy zabrał swą rękę i już się odwrócił w ułamku sekundy
podjęła decyzje. Nie, nie zgodzi się, żeby ją tu teraz zostawił. Złapała go za
dłoń.
–
Jak ty
to sobie wyobrażasz ? Prawie nic o Tobie nie wiem, zresztą Ty o mnie też. Od
lat byliśmy wrogami, a ja dziewczyną wybrańca... Myślisz, że nawet jeśli by nam
się kiedykolwiek udało zaakceptowali by to ? Wątpię – szepnęła patrząc w jego
zielone tęczówki.
–
Nie, z
pewnością nie wszyscy, by to zaakceptowali, ale prawdziwi przyjaciele owszem.
Co więcej chodź, coś Ci pokażę – dodał, uśmiechając się przy tym łobuzersko.
Dziewczyna z
zaskoczeniem odkryła, że idą w kierunku tkz. „skoczni Małysza”, przy której
siedziała para. Ale nie byle jaka para. Hermiona Granger pochodząca z rodziny
mugoli z niejakim arystokratom, czystokrwistym wrogiem Draconem Malfoyem. Ginny
stała przez chwilę zszokowana zachowaniem przyjaciółki, jednak po chwili
przypomniała sobie o swoim towarzyszu, stojącym u jej boku.
–
A
niech się dzieje, co chce – mruknęła, po czym lekko przyciągnęła go jeszcze
bardziej do siebie, wkładając przy tym rękę w jego kruczoczarne włosy. Nie
minęła sekunda, a trwali już w namiętnym pocałunku. Zarówno oni, jak i para, na
którą przed dosłownie minutą patrzyli...
10 LAT później....
Dwie pary siedziały
wygodnie na tarasie, podziwiając nadmorski wschód słońca i popijając jednocześnie
życiodajny napój – kawę, pomijając Ginny, która, jako kobieta w stanie
błogosławionym musiała zadowolić się herbatą
–
Pamiętacie
jak się poznaliśmy ? - zapytał Hermiona Granger, opierając się wygodnie o
klatkę piersiową swego mężczyzny.
–
Ciężko
zapomnieć – mruknął cicho Diabeł, wywołując tym samym perlisty śmiech swojej
żony.
–
No
wiesz, kochania, to było bardzo, ale to bardzo romantyczne, co mi wtedy
powiedziałeś – stwierdziła w dalszym ciągu rozchichotana kobieta.
–
Wreszcie
nadarzyła się okazja, żebym Ci powiedział prawdę... Zresztą Smok też długo z
tym zwlekał. Wizyta w aquaparku postanowiła go właściwie przed faktem dokonanym
– albo teraz, albo nigdy – dodał z uśmiechem Blaise gładząc jednocześnie
brzuszek swej wybranki.
–
Oh,
zamknij się. Jak ty coś palniesz to aż strach się bać – jęknął demonstracyjnie
Draco, na co wszyscy, jak jeden „mąż” wybuchnęli szczerym śmiechem.
Hermiona i Draco,
jako świeżo upieczone małżeństwo wybierali się w najbliższym czasie na miesiąc
miodowy w dalekie strony, obiecując sobie przy tym odwiedziny Austrii i
Szwajcarii, jako że było to zawsze marzeniem brązowowłosej kobiety. Cieszyli
się szczęściem przyjaciół, którym na świat niedługo miało przyjść dziecko. Nie
wiedzieli jeszcze, że oni sami też w niedalekiej przyszłości będą przeżywać to
samo. Zaś Ginny i Blaise nigdzie się nie
spieszyli. Oczekiwali narodzin swojego maleństwa (jak się potem okazało nawet
nie jednego, ale dwóch – bliźniaków), pogłębiając w dalszym ciągu swoją miłość.
I choć, jak w
każdym związku, i w tych zdarzały się problemy, kłótnie to owi ludzie na zawsze
pozostali razem. Podczas gdy inni brali rozwody ta kompletnie różna czwórka
szukała zawsze kompromisu. Żyli razem długo i szczęśliwie....
środa, 24 lipca 2013
Miniaturka
Hej,
tak jak pisałam pracowałyśmy z Catty nad czymś specjalnym. Skończyłyśmy wczoraj skacząc przez fale we wrocławskim aquapark'u. Premiera miniaturki dzisiaj :)
tak jak pisałam pracowałyśmy z Catty nad czymś specjalnym. Skończyłyśmy wczoraj skacząc przez fale we wrocławskim aquapark'u. Premiera miniaturki dzisiaj :)
poniedziałek, 22 lipca 2013
Rozdział 6
-Doktorze, czy ona się z tego wybudzi?
-Ciężko powiedzieć. Jej mózg uległ rozległemu uszkodzeniu. Możliwe, że obudzi się jutro, za miesiąc lub nigdy. Mimo wszystko, musi pan mieć nadzieję i mówić do niej.
Młody mężczyzna z niebieskimi oczami i ciemnymi włosami ruszył w kierunku sali, w której leżała jego narzeczona- Tess Hermiona Dramiona Amelia Snape. Kobieta miała wypadek samochodowy.
-Kochanie, nie wiem czy mnie słyszysz, ale chciałem Ci powiedzieć, że czekamy na twój powró.t Brakuje nam Ciebie, Twojego uśmiechu na „dzień dobry”.
-Nie idź tam. nie idź.-krzyknęła kobieta.
-Doktorze, doktorze......
Rano, śpiące na podłodze w salonie królewny. Wokół nich było morze butelek po,tak zwanej, ognistej.
-Coś się zabalowało dziewczynkom - krzyknął Diabeł, tarzając się przy tym ze śmiechu.
-Kochanie, możesz ciszej?
-Macie - powiedział Blaise, próbując ukryć swoje rozbawienie, poprzez nieudolne kichnięcie, wręczając swoim kociakom po fiolce z eliksirem na kaca.
-Od razu lepiej - powiedziała Ginny.
-Dzięki - dodała Miona.
Nagle w salonie pojawił się patronus. Skierował się w stronę Hermiony.
-Panna Granger pilnie jest wzywana do Mung'a. Na oddziale intensywnej terapii znajduje się Dramiona Granger.
Mionka, nie zastanawiając się długo teleportowała się do szpitala. Odnalazła szybko salę w której leżała jej córka. Dramiona wyglądała okropnie. Na rękach miała siniaki, a na twarzy plastry pod którymi znajdowały się rany zlepione magicznym klejem.
-Mamo ...- jęknęła cicho i rozpłakała się.
-Ciiii kochanie, już nic Ci nie grozi.
-Mamo ich było trzech...
-Kochanie jesteś pewna, że chcesz do tego wracać?
-Tak, bo inaczej nie przestanę o tym myśleć. Zacznę od początku. Gdy wróciłam do domu nie mogłam znaleźć sobie miejsca, więc postanowiłam się przejść Nagle usłyszałam głos :”Nie idź tam.”. Już miałam zawrócić, gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę. Chciałam uciekać, jednak oni byli zbyt silni. Wołałam o pomoc, ale nikt nie przychodził. W pewnym momencie pojawił się on...
Wiem, ze króciutki, ale właśnie pracujemy z Cateline nad czymś specjalnym dla Was :) Oczywiście betowała, motywowała cudowna Catty.
-Ciężko powiedzieć. Jej mózg uległ rozległemu uszkodzeniu. Możliwe, że obudzi się jutro, za miesiąc lub nigdy. Mimo wszystko, musi pan mieć nadzieję i mówić do niej.
Młody mężczyzna z niebieskimi oczami i ciemnymi włosami ruszył w kierunku sali, w której leżała jego narzeczona- Tess Hermiona Dramiona Amelia Snape. Kobieta miała wypadek samochodowy.
-Kochanie, nie wiem czy mnie słyszysz, ale chciałem Ci powiedzieć, że czekamy na twój powró.t Brakuje nam Ciebie, Twojego uśmiechu na „dzień dobry”.
-Nie idź tam. nie idź.-krzyknęła kobieta.
-Doktorze, doktorze......
***
Rano, śpiące na podłodze w salonie królewny. Wokół nich było morze butelek po,tak zwanej, ognistej.
-Coś się zabalowało dziewczynkom - krzyknął Diabeł, tarzając się przy tym ze śmiechu.
-Kochanie, możesz ciszej?
-Macie - powiedział Blaise, próbując ukryć swoje rozbawienie, poprzez nieudolne kichnięcie, wręczając swoim kociakom po fiolce z eliksirem na kaca.
-Od razu lepiej - powiedziała Ginny.
-Dzięki - dodała Miona.
Nagle w salonie pojawił się patronus. Skierował się w stronę Hermiony.
-Panna Granger pilnie jest wzywana do Mung'a. Na oddziale intensywnej terapii znajduje się Dramiona Granger.
Mionka, nie zastanawiając się długo teleportowała się do szpitala. Odnalazła szybko salę w której leżała jej córka. Dramiona wyglądała okropnie. Na rękach miała siniaki, a na twarzy plastry pod którymi znajdowały się rany zlepione magicznym klejem.
-Mamo ...- jęknęła cicho i rozpłakała się.
-Ciiii kochanie, już nic Ci nie grozi.
-Mamo ich było trzech...
-Kochanie jesteś pewna, że chcesz do tego wracać?
-Tak, bo inaczej nie przestanę o tym myśleć. Zacznę od początku. Gdy wróciłam do domu nie mogłam znaleźć sobie miejsca, więc postanowiłam się przejść Nagle usłyszałam głos :”Nie idź tam.”. Już miałam zawrócić, gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę. Chciałam uciekać, jednak oni byli zbyt silni. Wołałam o pomoc, ale nikt nie przychodził. W pewnym momencie pojawił się on...
***
Wiem, ze króciutki, ale właśnie pracujemy z Cateline nad czymś specjalnym dla Was :) Oczywiście betowała, motywowała cudowna Catty.
niedziela, 21 lipca 2013
Miniaturka 3
Do pokoju wspólnego Lwów wpadł wściekły Diabeł. Podszedł do Hermiony i krzyknął:-Pod warunkiem, że zjesz ze mną.
-Masz to zjeść.
-Nie jestem głodna. Dużo zjadłam.
-Niby kiedy? Od trzech dni nie byłaś na posiłku.
-Dlatego, że sama zaczęłam gotować. Chcesz spróbować kawałek ciasta?
-Mówiłam Ci już, że nie jestem głodna.-Miona, Ty masz anoreksję!
-Nie mam anoreksji.Diabeł wyszedł z pokoju WG, o ile to możliwe, jeszcze bardziej wściekły niż w momencie, gdy wchodził.
- Ja widzę co najmniej dwie rzeczy, które mają anorektycy: gotujesz dla innych i nie jesz w towarzystwie.
-Diabełku przesadzasz.
- Ja przesadzam?
-Mionka, masz to zjeść.
Kilka dni później w WS.
-Nie.Diabeł, nie zastanawiając się długo, wybiegł za nim.
-To przechodzimy do planu B.
-Jakiego planu B?- zapytała Herm.
Ginny złapała Mionę za ręce, Harry za nogi, a Blaise próbował wcisnąć Hermionie jedzenie do buzi.
-Wy naprawdę myślicie, że w ten sposób przekonacie ją do jedzenia?- powiedział pewien blond.
-A masz lepszy pomysł?
-Może mam, może nie mam.-powiedział tajemniczo i wyszedł z Sali.
-Co Ci chodzi po głowie?-Miona, chyba mamie nie odmówisz ?-powiedział Blaise.
Kilka dni później. Do bram Hogwartu zapukał nie kto inny jak Jane Granger.
-Mamo co Ty tu robisz?- zapytała Gryfonka.
-Stęskniłam się za Tobą. Zobacz co Ci przywiozłam. Twoje ulubione danie-naleśniki.
Hermiona właśnie zabijała Diabła wzrokiem, gdy nagle jej mama wepchnęła jej naleśnika do buzi.-Prawda, że dobre ? Zjedz jeszcze.
Miona zrobiła to, by nie łamać uczuć matce. Jednak w środku wszystko w niej krzyczało, aby stąd uciekała.
Zanim zaczniecie komentować, że anoreksji nie da się tak łatwo wyleczyć- ja zdaję sobie z tego sprawę. Jednak to jest miniaturka- wytwór mojej wyobraźni i tu wszystko może się zdarzyć. Betowała wspaniała Cateline.Tak mijały kolejne dni. Hermiona uczyła się jeść na nowo. Jadła tylko i wyłącznie przy matce, aby ona się nie zorientowała. Było by tak dalej, gdyby nie Diabeł, który raz przy posiłku wypalił o jej chorobie przy matce.-Kochanie, zrobisz to dla mamusi?
-Blaise wydawało Ci się. Przecież Hermiona wie, że anoreksja może doprowadzić do śmierci. Miona jest odpowiedzialną osobą . Zresztą za bardzo mnie kocha, aby kazać mi cierpieć po jej śmierci. Prawda złotko?
-O-oczywiście mamo.
-To niech złoży przysięgę.
-Jaką przysięgę?-zapytała Jane.
-Hermiona obieca, że do końca życia będzie codziennie jadła min. 1000 kalorii. Jeśli tego nie zrobi cruciatusem oberwie jedna z osob, na której jej zależy.
Hermiona wiedziała, że nie odmówi matce. Po zawarciu przysięgi jej matka zmieniła się w Smoka.
-To był podstęp. Przysięga się nie liczy-krzyknęła Miona .-Właśnie, że liczy.-Jak mogliście mi to zrobić? Jak mogliście mnie oszukać?-Zrobiłem to, bo Cię kocham - powiedział Draco.---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
sobota, 20 lipca 2013
Ogłoszenia
Hej
jak widzieliście dodałam miniaturkę. To ostatnia z notek niebetowanych. Jutro pojawi się nowa miniaturka zabetowana przez Cateline, która od dzisiaj jest już oficjalnie moją betą.
Lusia M
jak widzieliście dodałam miniaturkę. To ostatnia z notek niebetowanych. Jutro pojawi się nowa miniaturka zabetowana przez Cateline, która od dzisiaj jest już oficjalnie moją betą.
Lusia M
Miniaturka 2
Co można robić stojąc w kolejce w
supermarkecie? Ja widzę dwie opcje- można
myśleć co ugotować z produktów, które ma się zamiar kupić lub rozglądać się po
sklepie. Wybrałam drugą opcję. Pierwsze
co zobaczyłam to dziecko, które potknęło się. Podeszła do niego kobieta i wzięła
je na ręce. Dalej zobaczyłam kobietę, która była karłem. Próbowała zdjąć mąkę z
najwyższej pułki. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nikt jej nie pomoże.
Przecież mija ją tyle osób. W końcu
podszedł do niej mężczyzna i ściągnął jej produkt. Zaczyna dręczyć mnie pytanie
dlaczego na pełen sklep ludzi znalazła się tylko jedna osoba, która postanowiła
pomoc? Po chwili zauważam staruszkę, która zahaczyła laską o karton z pomarańczami,
który przewrócił się, co skutkowało rozsypaniem się owoców. Ona pomoc znalazła szybciej. Po chwili
podeszła do niej pracownica sklepu i powiedziała, że ona to pozbiera. Rozglądałam
się dalej. Teraz w oczy rzucił mi się mały chłopczyk poruszający się na wózku. Przecież to jeszcze dziecko. Powinno bawić się
i biegać. Po chwili w moje pole widzenia weszła kobieta
z trojką dzieci. Na plecach miała plecaki dzieci. W ręce trzymała teczkę. Twarz
miała przemęczoną. Dzieciaki biegały po sklepie i krzyczały. Ona prosiła je, aby się uspokoiły. Teraz
skupiłam wzrok na kasjerce, która męczyła się z kodem kreskowym. Widać było, że
to jeden z jej pierwszych dni w pracy. Na oko miała jakieś 20 lat. Co ona tu
robi? Powinna szaleć ze znajomymi na imprezie, a nie słuchać złośliwych
komentarzy klientów typu: Klientów tyle, czy kasjerka taka wolna?. Za
kasami stała wolontariuszka, która pakowała zakupy. Przy niej stała skarbonka. Dziewczynka zbierała na materiały edukacyjne
dla dzieci z biednych rodzin. Niestety
mało kto wrzucał monetę.
- Wybacz kochanie, że tak długo.
Nie mogłem znaleźć . Widzę, iż kolejka się trochę przesunęła. O czym myślałaś?-zapytał
Draco.
-O niczym
skarbie. Pojedziemy, gdzieś wieczorem? –odpowiedziała Hermiona
Miniaturka do refleksji. Dlaczego staruszka otrzymała pomoc szybciej
niż kobieta karzeł? Dlaczego ludzie mieli takie podejście względem kasjerki?
Dlaczego ludzie nie doceniali pracy wolontariuszki? Dlaczego Hermiona wychodząc ze sklepu nie
pamiętała o przemyśleniach z przed kilku minut?
Zapraszam do komentowania.
środa, 17 lipca 2013
Rozdział 5 cz.2
Notkę dedykuję Oli, która zmotywowała mnie do napisania i
wstawienia poniższego rozdziału. Szczególne podziękowania dla Cateline, która
SMS-owo mnie wspierała. Postać Daisy
dedykuję Cateline J.
Oczywiście nie mogłabym zapomnieć o Andzik-u i Amis.Dis, którym dziękuję za
komentowanie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
3 godziny później.
-Mam dość oglądania filmów.
-Ja też.
-Mamo opowiedziałabyś coś jeszcze?
-Ostatnio obiecałam Ci, że opowiem o cioci Pansy.
-Wiesz może co słychać u Daisy?
-Jest asystentką Ministra Magii a w wolnych chwilach
prawnikiem.
-Cieszę się, że chociaż jej się udało.
-Kotku przecież masz dopiero 34 lata, a jesteś już
ordynatorem oddziału neurologicznego w Mungu, więc mogę śmiało powiedzieć, że
Tobie też się udało.
-Mamo źle mnie zrozumiałaś. Jestem szczęśliwa z tego kim
jestem. Chodziło mi o to, że jak byłyśmy małe planowałyśmy, iż ja będę
Ministrem Magii a ona moim zastępco/asystentką.
-Nic mi nie wspominałaś.
-Nie było okazji. Zresztą wiem, że Ciebie Ministerstwo nie
interesuje.
-Zdecydowanie zainteresowanie Ministerstwem odziedziczyłaś
po tacie, który zresztą tam pracował.
-Jako?
-Dyrektor departamentu do zbierania informacji o
zachowaniach Mugoli.
-Czasami żartował, że jako jedyny nadaje się na to
stanowisko, bo ma w domu żywy okaz- wtrąciła Ginny. Oberwała za to od Hermiony
poduszką.
-Wróćmy do Pansy. Poznałam ją zaraz po tym jak wsiadłam do
pociągu. Usiadłyśmy razem w przedziale. Zaczęłyśmy rozmawiać .
-Ładna pogoda.
-Zgadzam się z Tobą.
-Do jakiego domu chciałabyś trafić?-zapytałam.
-Do Slitherin’u. Ja i mój tatuś jesteśmy wężoustni.
-Co to znaczy?
-Rozmawiamy z wężami.
-Możesz powtórzyć?
-Rozmawiamy z wężami.
-Też tak chcę!!!-odpowiedziałam.
-Mój ojciec nazywa się Lord Voldemort. Jest szurnięty, marzy
o władzy, ale poza tym jest całkiem fajnym ojcem. A Twój ?
-Nazywa się Daniel Granger i jest projektantem.
-Jesteś córką tego sławnego projektanta?
-Nom.
-Jejjjjjjjjjjjjjj
Tak właśnie wyglądała nasz pierwsza rozmowa. W czasie ceremonii
zostałyśmy przydzielone do Gryfindor’u. Rano byłyśmy na lekcjach. Popołudniu
odrabiałyśmy lekcje i uczyłyśmy się. Wieczorami obgadywałyśmy chłopaków. Nocami
szalałyśmy na imprezach. Kiedy spałyśmy? To dobre pytanie. Przeważnie na
lekcjach Snape- nic nam nie robił, bo Pansy poprosiła „tatusia”. Czasami na przerwach. Miałyśmy
jedenaście lat i piłyśmy minimum 2 kawy dziennie.
-Mi pierwszą kawę pozwoliłaś wypić, jak miałam 13 lat.
-Bo nie chciałam, żebyś za szybko dorosła. Wracając- tak wyglądało moje życie szkolne
przez kilka lat później przeniosłyśmy się z Pansy do Slitherin’u i dołączyła do
nas Ginny. Jednak w szóstej klasie
sprawy zaczęły się komplikować. Zakochałyśmy się w jednym chłopaku- domyślasz
się skarbie kto to był.
-Tata.
-Dramiono Twoja mama zaliczyła kilka związków zanim Twój
tata skradł jej serce.-odpowiedziała Ginny.
-Więc kto to był.
-Blaise Zabini.- Hermiona i Ginny powiedziały to w jednym
momencie.
-Wujek Blaise?!
-Jak pewnie się domyślasz to starcie wygrała Ginny.
-Ciesz się-wtrąciła Ginny- uratowałam Cię. Nie wiem czy
wytrzymałabyś z tym idiotą.
-Ty z nim wytrzymujesz-zauważyła Dramiona.
-Bo go kocham.
-AAAA- powiedziały panny Granger.
-Miłość jest w stanie wytrzymać wszystko- dodała Miona.
-Mamo powiesz coś o swoich partnerach?
-Myślę, że lepiej będzie jeśli najpierw skończymy wątek z
Pansy. Co Ty na to kochanie?
-Ok.
-Później ojciec Pansy zabronił się jej z nami zadawać. Rzucał na nią różne zaklęcia i ona wykonywała
to co chciał. Później, tzn. po wojnie(dopisek autorki: w mojej historii wojna
odbyła się w szóstej klasie), Pansy musiała odsiedzieć to w Azkabanie- miała
trzy wyroki po tydzień, odsiadywane w różnym czasie. Mogło być gorzej. Jak już „odsiedziała”.
Pogodziłyśmy się i znów stworzyłyśmy św. Trójcę, o naszych dokonaniach opowiem
Ci następnym razem. Jednak spokój nie trwał długo. Po miesiącu ja i Pansy
zakochałyśmy się w jednym chłopaku- Draco Malfoy-u. Draco wybrał Pansy. Byli razem kilka miesięcy.
Jednak kiedy Draco dowiedział się, że Pansy jest w ciąży zerwał z nią. Dziewczyna
się załamała i zniknęła. (dopisek autorki :Dla tego w top 10 zdjęciach, które
Hermiona wybrała nie ma Pansy-były robione w czasie, kiedy nie wiadomo było ,
gdzie jest.)
-Mamo czekaj. Czy Ty właśnie powiedziałaś, że Pansy zaszła w
ciążę, kiedy była w związku z moim tatą?
-Tak kochanie.
-Czy Daisy jest moją siostrą?
-Tak. Zanim zaczniesz zadawać pytania, pozwól mi dokończyć. Miesiąc po zniknięciu Pansy ja i Draco
zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Bałam się, że skończę jak moja przyjaciółka,
ale jego błękitne oczy działały jak magnez. W końcu zostaliśmy parą. Wracając
do Pansy. Spotkałam ją po wielu latach- na pogrzebie Smoka. Zaczęłyśmy
rozmawiać i ustaliłyśmy, że Ty i Daisy będziecie miały ze sobą kontakt, ale nie
powiemy Wam, że jesteście siostrami, żebyście nie zadawały niewygodnych pytań i
nie miały problemów w szkole. Ustaliłyśmy też, iż każda z nas sama powie swojej
córce, jak uzna, że to już czas.
-Czy Daisy już wie?
-Nie wiem, ale skontaktuję się z Pansy i Ci powiem, ok?
-Dobrze.
-Nie jesteś na mnie zła?
-Jeszcze do końca to do mnie nie dotarło. Ja się już teleportuję do domu pa.
-Jesteś pewna, że chcesz być sama. (narzeczony i córka
Dramiony pojechali do rodziców John’a)
-Tak, chcę to przemyśleć.
-Dobranoc kochanie. Jakby co do drzwi są zawsze otwarte.
-Dzięki. Pa ciociu.
-Pa skarbie-pożegnała się Ginny.
-Zostałyśmy same.- powiedziała Ginny.
-Ja się już chyba położę.
-Coś nam nie wyszedł ten babski wieczór.
-To moja wina. Mogłam poczekać.
-Przestań. Co powiesz na szklankę Ognistej przed snem.
Skończyło się na butelkach w ilości hurtowej. Hermiona
wypłakiwała tęsknotę i ból, a Ginny słuchała Miony.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Doktorze czy ona się z tego wybudzi?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Doktorze czy ona się z tego wybudzi?
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
