piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 1- Prolog

Hej! Liczę na to, że osoby, które czytały 1. część, będą też śledzić 2. Dedykacja dla M.  Rozdzialik, a właściwie prolog betowała Paradise.  Do nn :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Drrr………
-Draco, rusz swoje arystokratyczne 4 litery i wyłącz to ustrojstwo.
- Dzisiaj Twoja kolej.
  -Nieprawda.
Smok westchnął i stwierdził:
-Sama się o to prosiłaś- po czym niespodziewanie zepchnął kobietę z łóżka.
- Nie patrz tak na mnie.
-Jak?!- zapytała zirytowana Gryfonka.
-Jakbyś miała ochotę mnie zabić.
-Bo mam.
  -Przecież wiesz, że ja zawsze dostaję to, co chcę, więc nie rozumiem, dlaczego się wkurzasz.
-Bo podłoga jest LODOWATA.
-Widzisz, powinnaś być mi wdzięczna- nie musisz brać lodowatego prysznica, aby się rozbudzić- Draco na potwierdzenie swoich słów uśmiechnął się rozbrajająco.
Hermiona wstała z ziemi i wyłączyła budzik, który wcześniej ochrzciła mianem ustrojstwa. Gdy kierowała się do łazienki, przechodząc koło łóżka mruknęła cicho:
- Faceci.
- Mówiłaś coś? – zapytał Smok. Po czym nie czekając na odpowiedź, przyciągnął ciemnowłosą piękność do siebie i zaczął łaskotać.
-Nic… nie … mówiłam…tylko… błagam …daj … mi …już…spokój.
-Tym razem daruję Ci, ale następnym razem uważaj na słowa- powiedział nastolatek, grożąc Mionie palcem, za co oberwał w tył głowy. Panna Granger niezdarnie wstała z łóżka i poszła do łazienki. Po 20 minutach jej miejsce zajął przystojny blondyn. Kiedy oboje byli gotowi, trzymając się za ręce wyszli z dormitorium chłopaka i ruszyli w stronę WS. Mimo że byli razem od jakiegoś czasu, ciągle wzburzali zainteresowanie wśród uczniów, a jeszcze większe u nauczycieli. Dlaczego? (tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach )

Część Druga

                       CZĘŚĆ DRUGA

czwartek, 26 grudnia 2013

Co nie co na temat 2. części :)

:)
Rozdziały będą się pojawiać raz na tydzień lub dwa. Publikować będę w piątki wieczorem lub w sobotnie poranki :D O ewentualnych zmianach postaram się na bieżąco pisać. Prolog pojawi się jutro lub 03.01. 2014 r.

Dziękuję za wszystko i do następnej notki :)

LM

środa, 25 grudnia 2013

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 20 - Epilog części 1.

Hej :)  Wiem, że miało być jutro, ale z przyczyn technicznym nie wiem, czy dam radę, dlatego wrzucam dzisiaj. Pierwszy rozdział drugiej części pojawi się w ciągu miesiąca. Dedykacja dla Wszystkich. Dziękuję za każde wejście, komentarz- bardzo mnie to motywowało do dalszej pracy:) Rozdział bez bety- chciałam zakończyć tę część, w taki sposób w jaki ją zaczęłam.Jeszcze raz dziękuję i życzę Wesołych Świąt :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Kobieta po tych myślach uśmiechnę się w sposób, jaki wyrażał wszystko, co czuła. Radość, szczęście, niepewność, strach, zmieszanie. Nie pewnie zaczęła iść przed siebie. Po chwili wolny krok przerodził się w szybki bieg, którego cel był już tak blisko. Jeszcze moment i znowu poczuje motyle w brzuchu. Jeszcze krok i …

-Jak mi tego brakowało. Tak bardzo każdego dnia tęskniłam za Tobą- powiedziała Miona mocno wtulając się w swojego Smoka.

-Zamknij oczy.

Zdziwiona kobieta odsunęła się troszeczkę od mężczyzny i popatrzyła na mężczyznę.  Draco widząc niezrozumienie w oczach Miony zachęcił ją, aby uczyniła to , o co on ja poprosił. Panna Granger opuściła posłusznie powieki. Poczuła, że jej ciało podnosi się do góry i coraz szybciej obraca się wokół własnej osi. Przez jej myśli szybko zaczęły migać wszystkie wspomnienia z życia.  Począwszy od uśmiechniętych twarzy rodziców, przez pierwsze spotkanie Malfoy’a, Hogwart,  pierwszy pocałunek, urodzenie Dramiony, po ostatnie momenty, które spędziła z Will’em.  Gwałtownie przestała się kręcić i spadła na „podłogę”. Uderzyłaby głową w twardą posadzkę, gdyby nie silne ramiona Draco. Otworzyła oczy i spojrzała na ironiczny i typowy dla swojego ukochanego uśmiech.

-Ładnie Ci w jasnych włosach, ale wolę brunetki.

- O co-nim zdążyła dokończyć pytanie, Smok postawił ją szybko do pionu i wyczarował przed nią lustro. Hermiona zaniemówiła. W odbiciu przed nią stała dwójka młodych ludzi. Dziewczyna do złudzenia przypominała pannę Granger za młodu. Miała brązowe, długie włosy, opadające falami na plecy , w bursztynowych oczach miała typowe dla Gryffonki iskierki. Dziewczyna ubrana była w  obcisłe dżinsy, niebieskie buty na wysokim obcasie, czarny gorset w niebieskie paski, podkreślający jej atuty.  Miona stała z otwartą buzią przed lustrem i podziwiała w milczeniu to co w nim widziała.

-W takim wydaniu najbardziej mi się podobasz- Draco wymruczał swojej partnerce do ucha.

-Kotku, zanim przejdziemy dalej-Miona uśmiechnęła się- chcę, abyśmy poro…

-Musimy do tego wracać?- były Ślizgon zapytał z miną męczennika.

-Nic się nie zmieniłeś…

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 19

Hejka :)
Rozdział zebetowała Catty.  Też  nie możecie doczekać się świąt?
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czuliście kiedyś rozczarowanie? Żal, że to czego tak pragnęliście , coś na co czekaliście, jest zupełnie inne niż sobie wyobrażaliście? Od śmierci Draco codziennie myślałam o tym jak będzie wyglądać nasze pierwsze spotkanie po „drugiej stronie”. Myślałam, iż w momencie, w którym opuszczę ziemskie problemy, od razu wpadnę w ramiona mego lubego. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Jestem w białym pokoju, o ile to miejsce w ogóle można nazwać pomieszczeniem. Zamiast grona moich ukochanych -samotność, radości- smutek, uczucia spełnienia- pustka. A może, to co mnie spotkało, w cale nie jest takie złe?
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Dramiono, Dramiono, DRAMIONO…!
-Przepraszam, coś mówiłaś ciociu?
-Pan, się Ciebie zapytał, czy wybrałaś już kolor.
- Wydaje mi się mahoń będzie odpowiedni.
- Dobrze, skoro to już mamy załatwione, pozostała jeszcze jedna kwestia. Mianowicie miejsce poch…
-Grób Draco Malfoy’a- odpowiedziała panna Granger, zanim przedstawiciel zakładu zdążył dokończyć pytanie.
-Trzeba będzie się skontaktować, z przedstawicielem rodziny Pana Malfoy’a, czy wyrażają na to zgodę, gdyż według ustawy nr 5 artykułu…
-Nie wystarczy moja zgoda- Dramiona była bardzo zmęczona jak i zniesmaczona przygotowaniami pogrzebu. Zamiast opłakiwać matkę, ciągle podpisywała dokumenty, kłóciła się z urzędnikami. Marzyła, aby to się już skończyło, by mogła skupić na wspomnieniach z mamą. Tych dobrych i złych.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Drogi pamiętniku!
Ceremonia była piękna i odbyła się bez żadnych nieprzewidzianych zdarzeń. Przybyło bardzo wiele osób. Większości nie znałam, ale kiedy składali mi kondolencję, w ich oczach dostrzegłam, że moja mama była dla nich ważna. Więcej niż ważna. Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Niechętnie zwlekłam się z łóżka, aby napić się wody. Okazało się, że jest 6 rano, a ja jestem sama w domu. Znalazłam za to karteczkę:
Kochanie!
Amelka obudziła się wcześnie i nie mogła już zasnąć, więc żeby nie zbudzić Ciebie, przenieśliśmy się do moich rodziców. Wrócimy koło 9. Kochamy Cię
Ps. W jadalnie czeka na Ciebie śniadanie.
Nie zasługuję na tego faceta- pomyślałam. Po drodze do kuchni, przechodząc przez jadalnie doszłam do wniosku, że nie jestem głodna. W pomieszczeniu, które było moim celem nalałam sobie szklankę wody i stanęłam przy oknie. Takiej mgła, jaka dziś przykryła miasto nie widziałam nigdy w życiu. Samochody powoli poruszały się. Jakby nie zależało im na znalezienie się w miejscu, do którego jechały. Na drzewie siedział ptak. Jednak nie śpiewał, jak co dzień. Wyglądał, jakby był przybity, przygnębiony. Popatrzyłam na zegarek. Jego wskazówki powoli przesuwały się mozolnie, jakby nie chciały tego robić, jakby ktoś je do tego zmuszał. Przypomniał mi się zegar w moim rodzinnym domu. Mój pierwszy czasomierz. Dostałam go od mamy. Miałam około 8 lat. W tle znajdowały się postacie z mugolskiej bajki : Myszki Miki i Minie. Były uchwycone w momencie, w którym pochylały się do pocałunku. Dookoła nich panowała noc, a główni bohaterowie znajdowali się w…. Nie pamiętam gdzie, ale pamiętam, że było to bardzo romantyczne miejsce. Prezent wyjątkowo mi się spodobał. Gdy mama zobaczyła radość w moich oczach chwyciła mnie za rękę. Poszłyśmy do mojego pokoju, a ona zapytała się, na której ścianie ma wisieć zegarek. Bez wahania pokazałam miejsce dokładnie naprzeciwko mojego łóżka. Chciałam, aby codziennie po przebudzeniu pierwszą rzeczą, którą zobaczę był ten mugolski wynalazek. Co się z nim stało? Sama nie wiem. Pamiętam, że jako nastolatka postanowiłam zrobić remont pokoju. Po nim więcej nie zobaczyłam tego zegarka. Może jest na strychu w starym domu, może w piwnicy, a może jest jedną z rzeczy na wysypisku śmieci. Morzu stworzonym przez ludzi, którzy doszli do wniosku, że nie potrzebują już przedmiotów, z jakim wiążą się wspomnienia, gdyż są zepsute, nie pasują im do nowego wystroju lub po prostu się im opatr…..- nagle poczułam, że ktoś mnie dotknął. John.
-Kochanie, musimy zacząć się zbierać- wyszeptał mi delikatnie do ucha.
Na znak, że rozumiem kiwnęłam głową. Nie chciałam się odzywać, by nie zepsuć chwili, pod wpływem, której znowu poczułam się jak dziecko. Czasami chciałabym cofnąć czas, ale wtedy przypominam sobie o narzeczonym, córce. Dzięki nim lubię, wręcz kocham swoje życie, choć nie zawsze jest proste. Ubrałam czarną sukienkę, szpilki. Zrobiłam delikatny makijaż. Do kopertówki pod kolor kreacji wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy. We włosy wsadziłam przyciemniane okulary. Jednym słowem byłam gotowa. Gotowa na to co nieuniknione i trudne, ale potrzebne dla mnie. Dla niej. Dla nas. Gdy podeszłam do mahoniowej, otwartej trumny, zobaczyłam w niej spokojną twarz swojej rodzicielki. Gdziekolwiek się znajduje, mam nadzieję, że jest szczęśliwa i będzie dumna z moich czynów, tego kim będą, jak wychowam swoją córkę, która właśnie siedziała obok mojego narzeczone na jednej z wielu ławek ozdobionych stosownie do okoliczności. Nie chciałam, aby Amelka podchodziła do trumny. Wolałam, aby zapamiętała babcię jako wesołą, niezależną, kochającą osobę. Liczę, że tak będzie. Podeszłam do moich najbliższych. Po chwili do świątyni weszli Zabini, a za nimi wujek Will, dzięki któremu mama będzie leżała w jednym grobie z tatą. Następnie pojawiła się Pansy ze swoją córką.
- Chcę, żebyś wiedziała, że mi też brakuje Miony i że zawsze możesz liczyć na moją pomoc- odezwała się młodsza z nich. W tym czasie starsza rozmawiała z Blaisem i jego żoną.
-Bardzo dziękuję Ci za te słowa. Cieszę się, iż tu jesteś. Miło Cię zobaczyć po tylu latach, ale szkoda, że z takiej przyczyny. Moja siostra nie powiedziała nic więcej, ale przytuliła mnie w sposób, który oddawał wszystkie emocje, jakie w sobie miała.
Sama ceremonia zaczęła się i skończyła bardzo szybko. Gdy trumna została spuszczona poczułam radość oraz ulgę. Tak jakby to otworzyło drogę mojej mamie. Jakby to był element, którego potrzebowała. Stypy nie było. Dlaczego? Podczas posiłków po tego typu ceremoniach ludzie przeważnie zaczynają rozmawiać na różne tematy, w większości nie związane ze zmarłym. Nie chciałam słuchać radosnego śmiechu. Wolałam pojechać do domu, położyć się w łóżku w starym dresie, z dużym kubkiem kawy w ręce i albumem ze zdjęciami. Miło było znowu przeżyć to wszystko. Gdy skończyłam, wstałam z łóżka, poszłam do pokoju mojego małego skarbu, który bawił się z tatą. Przykucnęłam obok siedzącego na podłodze dziecka i przytuliłam je mocno. Wszystkiemu przypatrywał się John, gdy nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłam w jego oczach łzy. Kobieta odłożyła pamiętnik pod łóżko na kryła się kołdrą, zgasiła lampkę i wtuliła się w swojego ukochanego.

czwartek, 5 grudnia 2013

Z okazji Mikołajek :)

Z okazji Mikołajek,
życzę Wam cudownych bajek.
Miliona uśmiechów
i niekończących się prezentów.

Dnia bez złości,
pełnego miłości.
Udanego chłopaka
i małego psiaka.

Mało kartkówek,
banalnych klasówek.
Zabawnych nauczycieli
i wesołych rodzicieli.

Wiernej przyjaciółki,
i smacznej imprezówki.
Weny przy blogach,
wieczorów przy książkach.  

Mam nadzieję, że 6 grudnia będzie dla Was dniem pełnym radości :)

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 18

Przepraszam za spóźnienie.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Nagle opanowała mnie ciemność. Chciałam biec, ale dokąd, skoro nic nie widzę?  Ogarnęła mnie pustka.  Na początku czułam strach, a teraz… A teraz nic nie czuję.  Nie ma nic we mnie. Nie ma mnie. Nie ma nic. Nie wiem, jak długo trwałam w tej pustce.  Minutę, godzinę, a może rok. Nie wiem, ale czy to ważne? Nagle oślepiło mnie światło. Znowu byłam w tym pokoju, co wcześniej, ale nie byłam sama. Naprzeciwko mnie na podłodze siedziała kobieta. Miała na sobie białą koszulkę na ramiączkach i ciemnogranatowe dżinsy oraz buty do końskiej jazdy. Brązowe włosy miała w artystycznym nieładzie, a z niebieskich oczu można było odczytać wielką inteligencję.  Siedziałyśmy w ciszy przyglądając się sobie. W końcu nieznajoma się odezwała:
- Dzień dobry- ten głos. Znam go skądś, ale skąd?
-Przepraszam, czy my się kiedyś nie spotkałyśmy?
-Zależy, co pani rozumie pod znaczeniem słowa „spotkać”.
-Mam wrażenie, jakbym już kiedyś z Panią rozmawia.
-Teraz rozmawiamy po raz pierwszy.- Hermiona już wiedziała skąd zna ten głos.
-To panią słyszałam.
-Tak.
-Kim pani jest?
- Nazywam się Tess Hermiona Dramiona Amelia Snape i jestem Twoją praprawnuczką.
-Ale jak? Jak to  się stało, że tu jesteś? Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- A więc to prawda, co czytałam z pamiętników prababci Dramiony, że lubi babcia zadawać dużo pytań- powiedziała, po czym uśmiechnęła się w sposób szczególny dla jednej osoby- dla Draco. – Może zaczniemy od drzewa genealogicznego?
-Dobrze- powiedziałam niepewnie. Czułam się nieswojo w tym pomieszczeniu z osobą, która podawała się za moją praprawnuczkę.
-Więc…
-Nie zaczyna się zdania od więc.
-Czyli to też prawda.
-Co jest prawdą?
-To, że babcia jest uczulona na  „więc” na początku zdania.
Zaśmiałam się.
- Dramiona miała córkę Amelkę, którą babcia z resztą zdążyła poznać. Amelka miała dwie córki Ginny i Willow oraz syna Draco Blaise’a, domyślasz się babciu skąd pomysł na imiona- Tess uśmiechnęła się promiennie. -  Ginny związała się z potomkiem brata Snepe’a – Sam’em. Jestem ich córką. Wiesz już, jak potoczyły się losy Twoich potomków w sprawach sercowych. Jestem jedynaczką.
-Ile masz lat?
-25.
-Kim jesteś z zawodu?
-Uzdrowicielem.
-Możesz mi opowiedzieć coś na temat Dramiony i Amelki?
-Zrobię to jeżeli wystarczy nam czasu.
-Nie rozumiem.
-Mój czas tutaj się już kończy.
-Dalej nie rozumiem.
- Miałam wypadek komunikacyjny. W moim aucie coś się zepsuło i w znaczeniu dosłownym wleciałam w pojazd przede mną.
-Ale jak wleciałaś?
-U nas pojazdy poruszają się w powietrzu. Mugole mimo bruku magicznych zdolności, potrafią stworzyć wyjątkowe przedmioty.  Moje ciało od wypadku leży w Mungu, a ja jestem w śpiączce.  W pewnym momencie przeniosłam się do Twoich czasów, ale byłam niewidoczna dla otoczenia. W momentach, gdy byłaś sama i widziałam, że potrzebujesz pomocy odzywałam się. Niestety przeważnie odnosiłam odwrotny skutek i zamiast Cię wesprzeć, straszyłam. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
-Nie, nie mam- uśmiechnęłam się dla podkreślenia moich słów.
-Za chwilę wrócę do mojego ciała. Stęskniłam się za narzeczonym i przyjaciółmi.
-Spotkamy się jeszcze?
-Oczywiście, że tak.
-Kiedy?
-Kiedy przyjdzie na mnie czas- Hermiona coraz mnie rozumiała.
-Pytałaś o Dramionę i Amelkę. Dramiona długo pracowała i wiele osiągnęła w tym zawodzie. Była moją inspiracją w sprawach zawodowych. Spotkała się z siostrami i po pewnym czasie stworzyła się miedzy nimi  wieź, która przetrwała wiele prób. Oglądałam zdjęcia jej ślubu z Johnem… Zostało mi kilka sekund. Nie martw się poznasz ciąg dalszy…
-Ale jak?
-aaaaaaaaa- zachłysnęłam się powietrzem, jak miło było poczuć gaz, który w pewien sposób łaskotał moje nozdrza. Poruszałam ręką i poczułam włosy. Spróbowałam podnieś się lekko, aby zobaczyć do kogo należą, jednak miałam z tym duży problem, gdyż odzwyczaiłam się  od poruszania kośćmi.  Obok mnie leżała głowa mojego ukochanego..

Od mojego przebudzenia i rozmowy z prababcią minęły 3 miesiące, w ciągu których nadrabiałam z przyjaciółmi stracony rok. Dowiedziałam się, że moja najlepsza przyjaciółka ma dziecko, przyjaciel rodziny się, żeni. Przez ostatnie dni miałam dużo czasu, aby przeanalizować moje życie sprzed wypadku, jak i to czego doświadczyłam w szpitalu. Dostrzegłam błędy, jakie popełniłam w życiu. Jutro idę pierwszy raz do pracy od 15 miesięcy. Od jutra chcę zacząć wszystko od nowa. Od jutra chcę być nową Tess. 

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 17

Hej.  Zbliżamy się do końca pierwszej części opowiadania. Cała historia będzie miała minimum 2 części, ale jak będzie ostatecznie to wyjdzie w praniu :)  Jak zauważyliście, wróciłam do pierwszego szablonu, gdyż poczułam chęć powrotu do początku. Przeczytałam także wszystkie komentarze jeszcze raz. Miło było jeszcze raz poczuć emocje, które towarzyszyły mi przy czytaniu pozytywnych słów od Was. W lipcu miałam załamanie i myślałam nad usunięciem bloga, jednak uświadomiłam sobie wtedy, że lubię pisać i nie przestanę, dopóki mam choć jednego czytelnika i wenę. Mam zamiar pozostać wierna swojemu postanowieniu. Następna notka pojawi się najpóźniej 12.11.2013 r. Dedykacja dla Wszystkich. Dziękuję za to, że jesteście <3
---------------------------------------------------------------------------------------------
Silne ramiona Will’a uchroniły byłą Gryfonkę przed bolesnym upadkiem . Przerażony mężczyzna teleportował się do Munga trzymając w rękach Mionę. W szpitalu wszystko potoczyło się bardzo szybko.  Od razu przy nieprzytomnej kobiecie znaleźli się magomedycy i zabrali ją na badania. Malfoy nie wiedział, co ze sobą począć. „  Will, jesteś facetem. WEŹ SIĘ W GARŚĆ”. Mężczyzna poszedł do łazienki. Pochlapał sobie twarz zimną wodą i od razu poczuł się lepiej. To co zobaczył, tam na ulicy, będzie go prześladować do końca życia. Widok upadającej Miony, która była blada, jej wargi zaczęły sinieć.   Po twarzy Malfoy’a zaczęły cieknąć łzy. Powtarzał w myślach : „To nie może być koniec. Ona musi żyć!”- nie wiedział , jak bardzo się myli.  Mężczyzna uświadomił sobie, że nie poinformował nikogo z bliskich Hermiony.  Wysłała potronusa, w kształcie wilka, do Dramiony i poszedł pod główne drzwi budynku. Nie minęło  10 minut, a Malfoy trzymał w ramionach przerażoną bratanicę.
-Wujku, co z mamą?
-Nie wiem, kochanie.-Nie chciał pocieszać kobiety słowami „wszystko będzie dobrze”, bo czuł, iż tym razem Hermiona Granger nie spadnie na cztery łapy. Do szpitala przyjechało również państwo Zabini. Wszyscy czekali pod salą, w której uzdrowiciele walczyli o życie Miony. Nie rozmawiali, nie mieli na to siły. Każdy był pochłonięty przyczyną zasłabnięcia kobiety. Przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Z pomieszczenia wyszedł magomedyk.
-Czy ktoś ze zgromadzonych tu jest krewnym kobiety?
-Jestem córką – odezwała się Dramiona.
-Zapraszam za mną. Musimy porozmawiać.
-Chciałabym, aby przyjaciele mojej mamy poszli z nami.
-Jak pani chce.
- Jak pani zapewne wie, pani matka od lat była  i…
-Jak to było chora-zdziwili się zgromadzeni. Choć to byłoby podobne do Miony, gdyż nie chciałaby  ich martwić taką wiadomością.
- Nie będę mówił na co, bo to i tak niewiele państwu wyjaśni. W każdym razie musiała codziennie pić eliksir. Jednak on jej nie leczył, lecz jedynie podtrzymywał. Można to porównać do świeczki. Eliksir miał za zadanie pilnować płomienia, ale  niestety skończył się wosk.
-Czy ona, …. Czy ona nie żyje- zapytała Dramiona płacząc.
-Jeszcze żyje, ale jest nie przytomna. Według mnie najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli pójdziecie teraz się z nią pożegnać, a potem powinniśmy ją odłączyć i pozwolić pójść dalej. Nie mam pewności, co do tego, czy ona was usłyszy, ale  jest duże prawdopodobieństwo. 
Szli powoli korytarzem, gdy nagle Will znikł. Zachowanie mężczyzny zdziwiło pozostałą trójkę, ale doszli do wniosku, że musiał mieć swoje powody. Do sali, w której leżała Miona najpierw weszło państwo Zabini.
------------------------------------------------------------------------------------------
W tym samym czasie :
-Dlaczego nigdy nie związałeś się z nikim na dłużej?- zapytałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Wokół mnie panowała ciemność.  Chciałam stąd uciec, ale nie miałam gdzie. Nagle okazało się, iż jestem w białym pokoju.
-Halo! Halo! Halo!- zaczęłam krzyczeć, lecz nikt mi nie odpowiadał.
Zirytowana usiadłam.  Zaczęłam rozmyślać nad moim życiem . Co ma teraz zrobić, kiedy Snape nie żyje, Dramiona bierze ślub, więc nie będzie jej już tak potrzebowała, od Zabinich też powinna się nie długo wyprowadzić. Może zamieszka z Will’em? Do tego wszystkiego jeszcze ten głos. Czego od niej chce ta kobieta?
-Miona, słyszysz mnie?
-Blaise, Blaise! Jestem tutaj, tutaj.
-Mam nadzieję, że tak.
-No przecież Ci odpowiadam głucholcu !
-Chciałem Ci powiedzieć , że nie mogłem sobie wyobrazić lepszej przyjaciółki…
-Po co się ze mną żegnasz? Lepiej chodź tu i mi pomóż.
-Byłaś ..
-JESTEM
-Cudowną osobą. Dlatego, że nie będziemy mieli okazji o tym porozmawiać, czyli co za tym idzie ustalić terminu, wyjawienia niektórych … rzeczy, zabiorę nasze tajemnice do grobu.
-Masz obowiązek Ale przestań w końcu gadać, tylko powiedz, gdzie jesteś to sama do Ciebie przyjdę.
- Kocham Cię. Żegnaj.
Poczułam, jak ktoś mnie całuje w czoło.
-Nie zostawiaj mnie. ZABINI wracaj tu. Proszę.- zaczęłam płakać, gdy nagle usłyszałam głos Zabiniego, a właściwie Zabiniej.
-Kochana, dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś chora?- z sposobu ,w jaki mówiła, domyśliłam się, że płacze.
-Skąd wie… O nie. Ja nie umarłam. Ja ciągle żyję. Tu jestem! Nie, ja chcę żyć. Nie jestem gotowa na śmierć.
-Tyle razy rozmawiałyśmy, a ja mam Ci jeszcze tyle do powiedzenia.
-I powiesz- stwierdziłam i zaczęłam biegać po pomieszczeniu i gorączkowo szukać wyjścia z niego. Przecież skoro tu jestem, to musiałam jakoś wejść.
-Nie martw się o Twoją historię. Opowiem ją Dramionie.
-Daj mi chwilę. Zaraz stąd wyjdę i pogadamy. Chyba wyjdę- powoli zaczynałam tracić nadzieję.
-Kocham Cię- tym razem poczułam pocałunek na policzku.
-Poczekaj! Nie wychodź- krzyczałam.
-Mamo, mamo…
-Dramiono, tu jestem.
- Mam nadzieję, że tam, gdzie jesteś, jest Ci dobrze.
-Nie martw się o mnie skarbie.
-Żałuję, że nie będzie Cię na moim ślubie….
Usiadłam. Poddałam się. Straciłam ducha walki, a może chęć do życia, gdy uświadomiłam sobie, że zostałabym, w pewien sposób, sama na świecie?
-Mi też jest niezmiernie przykro- mimo wszystko chciałabym być przy córce w jednym z najważniejszych dni jej życia. Ale przecież będę. Będę ją chronić niezależnie od tego gdzie będę. Raz pozwoliłam ją skrzywdzić. Drugi raz do tego nie dopuszczę…
-Mamo, nawet nie wiesz, jak ja Ciebie potrzebuję…
Ona mnie potrzebuję. Muszę walczyć- pomyślałam i od nowa zaczęłam walkę z ścianami.
-Wiem, że to śmiesznie brzmi z ust dorosłej kobiety, ale nie jestem jeszcze do końca gotowa na życie bez mamy. Kocham Cię. 
Poczułam, jak ktoś mnie obejmuje. Zauważyłam, że na mojej koszulce pojawiają się ślady łez. Nagle opanowała mnie ciemność.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Przytulałam się do mamy i nie chciałam od niej odejść. Nagle do sali weszła ciocia Ginny, a za nią wujek Blaise.
-Jesteś gotowa?- zapytała delikatnie ciocia.
-Nie, ale nigdy nie będę, a przeciąganie tego sprawi, że będzie to jeszcze boleśniejsze i trudne.
-Pomyślałam, że może powinnaś pojechać po Amelkę, żeby miała okazję pożegnać się z babcią.
-Wydaje mi się, iż lepiej będzie jeśli zapamięta babcię, jako radosną kobietę, a nie leżącą na łóżku szpitalnym…
-Rozumiem.
Pocałowałam mamę i poszłam przytulić się do cioci. Po chwili do Sali wszedł uzdrowiciel i zaczął rzucać różnego rodzaju zaklęcia. Patrzyłam jak moja mama przenosi się do krainy wiecznej radości. Wujek Blaise podszedł do mnie i do swojej żony i mocno nas przytulił, po czym rzekł:
-Chodźmy stąd.
Pod szpitalem staliśmy chwilę w ciszy, próbując dojść do siebie. Okazało się, że zaczął się już kolejny dzień.
-Chcesz jechać do nas, skarnie?
-Teleportuję się do domu i spróbuję delikatnie przekazać Amelce …..
Wujostwo przytuliło mnie, a następnie patrzyło jak znikam.
- MAMA!!!-gdy tylko pojawiłam się w salonie w moim mieszkaniu, na szyję rzuciła mi się piękna sześciolatka.
-I jak kochanie- w progu stał mój przyszły mąż. Pomachałam mu przecząco głową. Mężczyzna podszedł do mnie i mnie przytulił. Do ucha wyszeptał mi:
-Kochanie, ona zawsze będzie żyła w Tobie i w naszym dziecku.- Na te słowa uśmiechnęłam się smutno.
-Co powiesz na spacer, królewno- zapytałam moją kruszynkę.
-Do parku?
-Jeśli masz ochotę.- Dziecko przytuliło mnie i poszło się ubrać.
-Mam iść z Wami?- zapytał mój ukochany.
-Wolałabym, żebyśmy były tylko we dwie.
-Jeśli, tak chcesz, to nie będę się narzucał- pocałował mnie i poszedł do kuchni, by skończyć gotować obiad.
Chodziłam z córką po parku, gdy poczułam, że nie ma sensu dłużej z ty zwlekać. Zaproponowałam, abyśmy usiadły na ławce. Po chwili moja córka zerwała się i pobiegła na trawę. Zerwała piękny kwiatek. Podeszła z nim do mnie.
- Dam go babci.
-Kochanie, muszę Ci coś powiedzieć.
Moja córka w ciszy czekała na to co powiem.
-Babcia się wyprowadziła.
-Pojedziemy ją odwiedzić?
-Babcia pojechała do dziadka Draco.
Moja kruszynka pokazała palcem na niebo, a ja jej przytaknęłam. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Gdy mój skarbek to zobaczył, przytulił mnie i zaczął mnie pocieszać.
-Mamo, nie płacz. Babcia na pewno jest szczęśliwa. I pewnie teraz grają z dziadkiem w karty i patrzą na nas z góry. Mamo, nie płacz.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Szliśmy powoli korytarzem, gdy nagle teleportowałem się do miejsca znanego tylko mi i Mionie. Dlaczego nie chciałem pójść się z nią pożegnać? Dlatego, że nie byłem w stanie. Pożegnanie oznaczałoby, iż jestem gotów, aby ona poszła dalej, a wcale tak nie jest. Gdy siedzę teraz na huśtawce w środku zakazanego lasu, widzę, jak Miona pomaga mi zbudować zamek z piasku, jak łapie mnie u dołu zjeżdżalni, jak urządzamy sobie piknik na środku polanki, jak uczy mnie wiązać buty. Hermiona była dla mnie jak matka, a z czasem stała się dla mnie czymś więcej. Stała się dla mnie ideałem pod każdym możliwym znaczeniem tego słowa. Pokazała mi, że w życiu  trzeba się cieszyć z wszystkiego. Począwszy od pierwszego dnia wiosny, przez pachnącą śliwkę, po pływanie i wygłupianie się z najbliższymi. Kobieta, która miała świetne wyniki w szkole, a mimo to lubiła łamać zasady i korzystać z życia, jak tylko się da. Jedną z zasad, którą załamaliśmy oboje było wejście do zakazanego lasu. Pewnego dnia, gdy Draco cały dzień ćwiczył nowe zaklęcia, gdyż miał mieć jakiś egzamin. Przyglądałem się poczynaniom brata, gdy Miona podeszła do mnie i powiedziała, że chce mi coś pokazać. Przy granicy lasu ukucnęła przy mnie i zaczęła opowiadać:
-Popatrz- wskazała ręką jedno z drzew- tam na szczycie mieszka zła wiewiórka. Była kiedyś czarownicą, ale popełniła jakieś straszne przestępstwo i za karę została zamieniona w zwierzę. O! Zobacz co tam jest!
-Co?
-Nie mów, że nie widzisz tego wielkiego potwora.- Opowiadała mi o różnych stworzeniach, gdy nagle coś zawyło. Przestraszyliśmy się i zaczęliśmy biec przed siebie. W pewnym momencie dotarliśmy do starego placu zabaw. Odczekaliśmy chwilę, ale nie usłyszeliśmy więcej przerażających dźwięków. Postanowiliśmy, że odnowimy to miejsce. Miona wyczarowała farby i pędzle, piasek i inne narzędzia. Wielokrotnie w późniejszym czasie, kiedy Draco był zajęty, przychodziliśmy tutaj i bawiliśmy się. W oczach mężczyzny zaczęły błyszczeć łzy, jednak nie płakał. Postanowił, że spędzi noc tutaj.  Wyczarował koc i jedzenie. Położył się i patrzył w pochmurne niebie. Po kilku minutach zasnął.
Gdy państwo Zabini przekroczyli próg, Ginny pobiegła do sypialni, położyła się na łóżku. Poczuła, że ktoś ją obejmuję. Spojrzała spuchniętymi oczami na męża. Płakała w tulona w mężczyznę, dopóki nie zasnęła. Kiedy Blaise zorientował się, że kobieta odpłynęła do krainy Morfeusza, wstał starając się nie obudzić małżonki. Podszedł do ściany, w której była skrytka i wyciągnął z niej nieduże pudełko.


środa, 6 listopada 2013

Rozdział 16

Hej. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ten rozdział. Zupełnie inaczej go planowałam, jednak, w czasie pisania,do głowy wpadła mi zupełnie inna koncepcja. Jeżeli Was zawiodłam tą notką to przepraszam.

-----------------------------------------------------------------------------------------
-Will’u- zaczęła. – Nie radzę sobie. Nie wiem, co robić, co czuć, po co żyć, kiedy tak wiele ważnych dla mnie osób odchodzi do krainy wiecznej radości.
-Hermiono, nie może być aż tak tragicznie.
Miona opowiedziała o wszystkich zdarzeniach z ostatnie czasu. Pominęła jedynie kwestię dziwnego głosu, który czasami słyszy,  gdy jest sama.
-Skarbie, rzeczywiście ostatnie zdarzenia musiały zostawić ślad w Twojej psychice, ale jest jeszcze tyle fajnych rzeczy, jakich nie zdążyłaś doświadczyć. Chcesz odejść z tego świata bez skoku na Banji?- powiedział, uśmiechając się w typowy dla Malfoy’a sposób.
-Na to już jestem za stara- odpowiedziała Miona , śmiejąc się pod nosem. Uwielbiała Will’a za to, że nigdy nie wymuszał nic na jej sumieniu. Chyba dlatego udała się do Niego, a nie do Ginny, która po usłyszeniu z ust  Miony : „ (…)po co żyć, kiedy tak wiele ważnych dla mnie osób odchodzi do krainy wiecznej radości.”, od razu zaczęłaby wyrzucać pannie Granger, że przecież nie może zostawić Dramiony, itd.
-Miona, wiek to tylko cyfry i ograniczenia w Twojej głowie.
-Pfff.
-Czy Ty właśnie na mnie „pfff’nęłąś”? –spojrzał , wzrokiem bazyliszka w oczy blondynki. Hermiona odpowiedziała twierdząco i wojowniczo spojrzała w oczy swojego przyszywanego syna. Po chwili gonili się po pokoju. Oboje czuli się jakby Miona znowu była w szkole, jakby znowu bawili się w dormitorium czekając na Draco, który miał przynieść „śmieciowe jedzenie” .  Jednak tym razem męczyli się znacznie szybciej i już po kilku minutach podli nieżywi na kanapę.
-Co powiesz na spacer o zmroku?- zapytał Will. Pamiętał, że Miona, o ile miała przy sobie faceta, uwielbiała spacerować nocą i rozmyślać, rzadziej rozmawiać.
-Z wielką chęcią- odpowiedziała i zadziornie spojrzała w oczy brata Draco. Gdyby spojrzeć  na kobietę z boku, nie dałoby jej się tyle lat ile w rzeczywistości ma. W tej chwili wyglądała, jak szczęśliwa z życia, pełna radości i energii trzydziestolatka, a  nie jak pięćdziesięciolatka, która powoli traciła kontrolę nad otoczeniem.  Para wyszła i zaczęła iść tam, gdzie ich nogi niosły. Nikt się nie odzywał.  Miona myślała, o tym, że kocha noc. Czasami wydawało jej się, iż jest wampirem, a nie czarownicą. Jej tata się czasami nabijał, że jest wiedźmą. Gdy mając dwanaście lat panna Granger zapytała się rodziciela, dlaczego  ją tak przezywa, wytłumaczył jej, że  przezywają tak, gdyż jest mądra i ma dużą -wiedz-ę.  Hermiona od dawna nie czuła się taka wolna. Will natomiast podziwiał urodę swojej  byłej opiekunki.  Zastanawiał się, kiedy minęły te wszystkie lata. Wydawało mu się, jakby to wczoraj dowiedział się, że będzie wychowywany przez Mionę i Draco. Wydawało mu się wtedy, że ta para będzie w przyszłości miała mnóstwo dzieci, gdyż mieli świetne podejście i przysłowiową rękę. Niestety los napisał inny scenariusz. Nagle niespodziewanie Miona odezwała się:
- Nigdy nie rozmawialiśmy na pewien temat, o on od dawna nie daje mi spokoju….
-Hmh- Malfoy zachęcił kobietę o kontynuowania.
-Dlaczego nigdy nie związałeś się z nikim na dłużej?
-Spróbuję opisać Ci to na przykładzie. Dziewczyny podświadomie szukają kogoś kto przypomina ich ojców lub braci- chciał dodać, iż jego ideałem, które szukał w kobietach była właśnie Miona i że nigdy nie znalazł osoby, choć w części podobnej do panny Granger. Dlatego też miał wiele partnerek, ale z żadną nie został na dłużej. Niestety nie zdążył jej tego przekazać i już nigdy nie będzie miał szansy.

niedziela, 3 listopada 2013

Hejka

Dzisiaj pojawił się nowy(III) rozdział w zakładce "Dtkcw". Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

czwartek, 31 października 2013

Miniaturka 11 cz.2.

Hejka :D Tak, jak obiecałam, dodaję kolejną i zarazem ostatnią część Miniaturki 11. 
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czekając na swoją kolej, zobaczyła wiele rzeczy, które dały jej do myślenia np. Dzieci po wizycie u lekarza, czekające na wejście do drugiego gabinetu, w którym szczepiono. Nie lepiej byłoby, gdyby badanie i szczepienie odbywało się w jednym gabinecie?  Dzieciaki mniej by się stresowały . Ale najlepszym rozwiązaniem byłoby rozbicie rejonu przychodni na mniejsze części, i aby każda „podzielnica”  miała inny termin. Hermionie chciało się płakać, gdy patrzyła na przerażoną pięciolatkę, która pół godziny temu wyszła od lekarza, a teraz czekała na wkucie. W między czasie przyszło małżeństwo z dwójką dzieci. Dziewczynkom zaczęło się nudzić, więc biegały po korytarzu i krzyczały. Gdzie byli rodzice? Bliżej niż myślicie, ale bardziej zajęci niż powinni. Co tak absorbowało ich uwagę? Odpowiedz jest prosta. Przedmioty, które miały ułatwić ludziom życie, a stały się swego rodzaju narkotykiem- tablety, smartphony , itp.  Dlaczego ludzie zamiast poświęcać czas dzieciom, które w pewien sposób zachowując się niegrzecznie, szukają zainteresowania ze strony swoich rodzicieli?  Miona przysięgła sobie, że nie pozwoli by cokolwiek na Ziemi, jakiś przedmiot materialny, był ważniejszy dla niej i dla Draco od potomka, a może w przyszłości potomków. Teraz do miejsca, w którym siedziała ciemnowłosa weszła kobieta z brzuchem porównywalnym do Hermiony pod względem wielkości. Nowoprzybyła zaczęła szukać czegoś w torebce, z której wypadła biała koperta. Nikt nie miał wątpliwości, co się tam znajduje. Kobieta szybko schowała paczuszkę do torebki i zaczęła udawać, że nic takiego, jak sytuacja z przed chwili, nie miało miejsca.  Miona zaczęła zastanawiać się, czy potępia... tego typu załatwianie spraw.  Z jednej strony uważała, iż jest to nie fair w stosunku do osób o niższych zarobkach, ale z drugiej strony, gdyby w ten sposób miałaby uratować Draco lub ich dziecko zapłaciłaby każdą cenę za wizytę u lekarza. Kobieta poczuła, że robi się głodna, więc wyciągnęła z torebki czekoladowy batonik.  W momencie, w którym miała rozerwać opakowanie , zobaczyła, iż jedno z dzieci patrzy na słodycz i oblizuje się.  Hermiona wstała i uklękła przy sześciolatku.
-Masz ochotę, kochanie?- zapytała a ruchem głowy wskazała batonik.
-Tak-odpowiedziało szczerze dziecko.
-Skarbie, nie zawracaj pani głowy- odpowiedziała najprawdopodobniej matka chłopca.
-Proszę- rzekła Miona dając dziecku batonik.- To żaden problem – powiedziała do kobiety.
-Co się mówi, słoneczko?
-Dziękuję.
Hermiona uśmiechnęła się ciepło do dziecka, po czym wstała.  Podeszła do ściany, gdyż doszła do wniosku, że czas rozprostować nogi. Zaczęła myśleć o paniach za kontuarem obok schodów. Swoją drogą to ciekawe, że jest pięć pielęgniarek, które siedzą i oglądają telewizję, bo nie mają, co robić, a na wizytę do lekarza, czasami, trzeba czekać miesiąc lub kilka, gdyż w przychodni przyjmuje tylko jeden. Później myśli Miony zaczęły krążyć wokół przedmiotów, które jeszcze powinna dokupić dla swojego maleństwa.  Z rozmyślenia wyrwał ją mężczyzna, który wszedł na korytarz.
-Co tu robisz, kochanie?-zapytała.
-Nie dzwoniłaś, więc Draco przysłał mnie na przeszpiegi.
-Jeszcze trochę i uduszę mojego męża- zaśmiała się ciężarna.
-Na którą godzinę miałaś?
- Na 14.
-Wiesz, że to było 3 godziny temu i zaraz najprawdopodobniej zamkną przychodnię.
Miona rozejrzała się po pomieszczeniu i stwierdziła, że  w kolejce przed nią została tylko jedna osoba, a za nią pięć. Co się stało? Kiedy minęły te trzy godziny. Hermiona miała poczucie, jakby dopiero, co przyszła.  
-W porządku?
-Tak, po prostu nie wiem, kiedy przeleciały te godziny.
-Zdarza- odpowiedział uśmiechając się.
-Hermiona Malfoy- Miona usłyszała swoje nazwisko.
-Nie musisz na mnie czekać.
-Jak już przyjechałem, to Cię odwiozę.
-Dlaczego nie zadzwoniliście?
-Bo nie wiedzieliśmy, czy przypadkiem nie przeszkodzimy Ci w czasie wizyty.
- Nie pomyślałam o tym- powiedziała uśmiechając się i zniknęła za drzwiami gabinetu.
Po trzydziestu minutach mężczyzna zobaczył swoją siostrę, która wyszła z pomieszczenia płacząc.
-Co się stało?



niedziela, 27 października 2013

Rozdział 15 cz. 2.

Hej :) Wam też weekend minął zdecydowanie za szybko? Rozdział zabetowany przez Catty. Dedykacja dla wszystkich :D
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zacisnęła mocno powieki. Gdy otworzyła oczy , zobaczyła, że siedzi przed drzwiami z jasnego drewna. Szybko wstała i podniosła rękę, jednak zatrzymała ją w połowie drogi do drzwi. „Czy powinnam się wtrącać w jego życie? Może ma własne problemy, a ja Mu jeszcze dorzucę. „ Rozmyślenia Hermiony przerwało skrzypnięcie, a w progu znajdował się On. Kobieta nie wytrzymałą i przytuliła się do Niego. Zdezorientowany objął swoją przyjaciółkę. Poczuł, że materiał Jego koszuli przemógł całkowicie, ale nie przejął się tym. Wprowadził Mionę do mieszkania i usadowił ją na kanapie, cały czas przytulając. Siedzieli w jednej pozycji dopóki z oczu Hermiony nie przestały wypływać kolejne łzy. Hermiona odsunęła się od swojego przyjaciela na nie wielką odległość i zaczęła patrzeć w Jego niezwykłe, niebieskie oczy. Obwódki były mocne, jednak im bliżej źrenic tym kolor tęczówek stawał się co raz jaśniejszy. Kobieta kochała te oczy, z których mogła czytać o wszystkim, co przeszedł Jej przyjaciel. Nie raz widziała w nich ból, cierpienie, ale częściej radość, błyskotliwość i empatię. Cieszyła się, że teleportowała się tutaj. Nie poganiał jej, nie zaczynał na siłę rozmowy, wiedział, iż jak będzie gotowa sama się odezwie i opowie Mu o wszystkim, czym chce się z Nim podzielić. Patrzyli na siebie w zupełnej ciszy przez długi czas, oboje byli głęboko pogrążani w myślach. Ona zastanawiała się, co ma powiedzieć, jak to sformułować. Czy powinna wspominać o śmierci Draco, a może narzucić na ten temat kurtynę milczenia. Natomiast On, myślał , co skłoniło Jego ukochaną przyjaciółkę do przybycia pod Jego drzwi. Jeżeli, ktoś ją skrzywdził, to Go popamięta. Przeczuwał, że na stan Hermiony mógł mieć wpływ jakiś fakt związany ze śmiercią Draco. Jak na przedstawiciela płci męskiej miał bardzo dobrze rozwiniętą intuicje, która podpowiadała Mu, że nadchodząca rozmowa będzie jedną z najtrudniejszych, w jego i tak nie usłanym różami, życiu. -Will’u… ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W tym samym czasie: -Zab, Zab, Zabini- wrzasnęła Ginny próbując oderwać swojego męża od swojej szyi. -Coś się stało, kochanie, że przerywasz zabawę w takim momencie?- zapytał zdziwiony mężczyzn. -My się tu, jak słusznie zauważyłeś, bawimy, a co z Mioną?- powiedziała, po czym zeskoczyła z biurka, na którym dotąd siedziała, po czym strzepnęła niewidzialny kurz z ubrania. -Totalnie o Niej zapomniałem. Ginny spuściła głowę i zaczęła się zastanawiać, czy jest szansa, że jej mąż jeszcze dojrzeje i przestanie w kółko myśleć o jednym. - Chodźmy Ją poszukać- powiedział Blaise. -Wreszcie wpadłeś na coś mądrego, panie Zabini. -Ale, o co Ci chodzi? Diabełek nie poznał odpowiedzi na swoje pytanie, gdyż Jego żona zdążyła opuścić już klasę McGonagall. -Ginny? -Hm? -Swoją drogą, to w życiu nie pomyślałbym, że polubię biurko w sali McGonagall. Po tym stwierdzeniu oboje się roześmiali i wtuleni w siebie zaczęli przeszukiwać kolejne gabinety Hogwartu.

środa, 23 października 2013

Rozdział 15 cz. 1.

Rozdziała z opóźnieniem, za które przepraszam.Jest też wyjątkowo krótki, ale potrzebowałam takiej notki, aby Was wprowadzić w nowy wątek.  Z dedykacją dla wszystkich, którzy czekali :)
---------------------------------------------------------------------------------------------
Hermiona stała jak zaklęta i patrzyła niewidzącym wzrokiem na kartkę. Po chwili z oczu kobiety wyleciały dwie iskierki. Podpaloną kartkę Miona wrzuciła do kominka, po czym zsunęła się powoli i usiadła na podłodze. Nie myślała, bo nie wiedziała o czym powinna myśleć. Rozważać informacje na temat śmierci Draco. Zastanawiać się nad osieroconą córka Smoka. Może powinna myśleć o sytuacji w jakiej się znalazła, a może pastwić się na sobą za spowodowanie śmierci Snape? Ostatni pomysł odpadł w pierwszej kolejności, gdyż chciała być posłuszna wobec ostatniej woli jej byłego nauczyciela. Miona myślała o niczym i o wszystkim zarazem. Nagle znikąd usłyszała TEN głos. Głos kobiety. -Nie martw się przeszłością. Na nią nie masz już wpływu. Skup się na przyszłości. Ją jeszcze możesz zmienić. -powiedziała tajemniczo nieznajoma. Przerażana Hermiona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu, jednak, tak jak wcześniej, niczego nie zobaczyła. -Co się ze mną dzieje?-Kobieta schowała głowę w dłoniach. Za wiele wrażeń jak na jeden dzień, który nastąpił po nie przespanej nocy. Miała ochotę uciec daleko od tego wszystkiego. Znała tylko jedno miejsce, które mogło przynieść ukojenie, jednak było niedostępne dla niej. Ramiona Draco. W nich zawsze czuła się bezpieczna. Wiedziała, że cokolwiek się stanie, on jest obok. Dokąd powinna się udać? Po chwili przypomniała sobie, iż zna osobę, która doskonale ją zrozumie i będzie wiedziała, co Miona musi zrobić, aby poradzić sobie z trudną sytuacją.

niedziela, 13 października 2013

:)

Hej!
Witam Was w ten zamglony,  pochmurny, jak za razem ponury dzień pażdziernika. Dodałam nn w zakładce "Dtkcw".
Z okazji, Dnia Edukacji Narodowej chcę Wam życzyć spełnienia marzeń co do świadectw, jeżeli jest to Wasz ostatni rok, abyście dostali się do wymarzonych szkół, byście mieli dużo znajomych, na których można polegać i aby czas, jaki spędzacie w instytucji zwanej szkołą był czasem dobrze spędzonym i zagospodarowanym :) Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie dla Was udany :)

sobota, 5 października 2013

Rozdział 14 cz.2.

Nie wiem, od czego zacząć. Chyba od podziękowań. Dziękuję za to, ze wczorajszą liczbę wyświetleń. Byłam mile zaskoczona. Jeszcze raz dziękuję <3 . Rozdział z punktu widzenia Snape'a.  Dedykacja dla osób, które miały w życiu problemy sercowe. Podziękowania dla bety.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jednym szybkim ruchem rozerwała kopertę , a jej zawartość w ogóle nie zdziwiła Miony. W środku znalazła zgiętą na pół białą kartkę.  Otworzyła ją i zaczęła czytać:
                                                               Droga Hermiono!
            Zapewne nie dziwi Cię to, że akurat z Tobą chciałem się pożegnać.  Piszę ten list z jeszcze jednego powodu -nie chcę, abyś miała wyrzuty sumienia. Pragnę także, byś mnie zrozumiała, dlatego opiszę Ci, co czułem przez te wszystkie lata.
            Gdy zobaczyłem  Cię pierwszy raz, zauważyłem w Twoich oczach inteligencję i radość oraz pewien tajemniczy błysk. Kiedy dowiedziałem się, iż jesteś… Kiedy dowiedziałem się, iż jesteś szlamą, poczułem zazdrość. Uczucie to wynikało z faktu, że trafiłaś do Gryfindoru i nie miałaś szansy trafić do Slytherinu. Gdy Cię uczyłem czułem, że nie pasujesz do domu, w którym się znalazłaś.   Widziałem tę chęć wyszalenia się i bunt. Cieszyłem się, kiedy dowiedziałem się, że przenosisz się do Slytherinu. Zauważyłem, że szybko zaczęłaś się utożsamiać z nowym przydziałem. Kiedy dyrektor wpadł na pomysł z indywidualnymi  zajęciami z przystosowania psychiki do życia dorosłego uważałem, że to nie jest Wam potrzebne. Zmieniłem zdanie, gdy przyszła kolej na Ciebie. Odkryłem, iż Tobie to było jak najbardziej potrzebne.  Dowiedziałem się, że pod tą skorupą buntowniczki znajduje się dziewczyna, która czegoś potrzebuje. Potrzebowałaś bezpieczeństwa, bo byłaś w pewien sposób nieśmiała. W czasie tych zajęć zacząłem czuć do Ciebie coś więcej niż sympatię, którą poczułem, gdy pierwszy raz Cię zobaczyłem, ale którą dokładnie ukrywałem przed światem. Wiedziałem, że jesteś moim ideałem kobiety. Zakochałem się. Nie widziałem świata poza Tobą. Gdy kiwałaś mi głową i uśmiechałaś się na przywitanie, musiałem walczyć z samym sobą, abyś nie spostrzegła, iż za każdym razem chciałem skakać z radości.  Irytowało mnie to, że traktowałaś mnie tylko jak przyjaciela. Po każdych naszych zajęciach marzyłem, że w przyszłości zostaniesz panią Snape.  Moje plany legły w gruzach, gdy podczas jednych z naszych lekcji przez przypadek powiedziałaś, że się zauroczyłaś w "Draco’’nie Malfoy’u i że boisz się, iż on może Cię skrzywdzić lub zranić. Czułem się wtedy... sam nie wiem jak to nazwać. Chyba zazdrosny, ale wiedziałem jedno. Wiedziałam, że gdyby on Ci coś zrobił, zabiłbym Go.  I wtedy to się stało. Pocałowałem Cię. Nie żałuję tego. Dzięki temu miałem pewność, że mnie nie kochałaś, bo i tak wybrałaś jego.  Pamiętam, co mi wtedy powiedziałaś: „ Profesorze ,możemy udawać, że nic się nie stało?”. Zgodziłem się, ale już nigdy nie było, jak przedtem. Widziałem, że czujesz się skrępowana w mojej obecności. W kilka miesięcy później skończyłaś szkołę, jednak ja cały czas sprawdzałem, co się działo w Twoim życiu.  Gdy dowiedziałem się, jak ten bydlak Cię skrzywdził, chciałem dopełnić obietnicy, ale domyśliłem się, że cierpiałabyś jeszcze bardziej, gdyby Draco zginął. Tej feralnej nocy byłem na stacji. Widziałem, że poszłaś do środka. Zobaczyłem, jak Smok przesiada się na Twoje miejsce, żeby mieć na oku śpiącą Dramionę. Wtedy zobaczyłem ją.  To  ona rzuciła zaklęcie na ten patyk- nie wiem, jak to się nazywa.  To coś wisiało dokładnie nad Dramioną. Ona chciała zabić Twoją córkę, bo sądziła, że wtedy Draco z nią zostanie.  Nie wiedziałem, co robić. Rzuciłem zaklęcie spowalniające na to coś i krzyknąłem: Draco, popatrz w górę. On wykonał moje polecenie i zobaczył spadający przedmiot, który leciał w kierunku Dramiony. Bez namysłu rzucił się na nią, aby okryć ją swoim ciałem. Chwilę później to coś wbiło się w jego plecy, zabijając go od razu. Widziałem, jak wychodzisz z budynku, jak widzisz co się stało, jak biegniesz w stronę kabrioletu i jak krzyczysz jego imię, jak odpinasz Dramionę z fotelika i przytulasz ją mocno. Czekałem dopóki nie przyjechał ten pojazd wydający irytujący dźwięk. Później zająłem się tym, aby ta wiedźma została skazana na śmierć. Pilnowałem także, abyś się nie dowiedziała, że to jej wina, bo nie chciałem, abyś pod wpływem emocji zrobiła coś, czego mogłabyś żałować do końca życia. Gdy morderczyni poniosła najgorszą z możliwych kar, adoptowałem jej córkę. Tajne źródła doniosły mi, że sama chciałaś to zrobić, gdy dowiedziałaś się, że ona zginęła. Dopilnowałem, abyś nie poznała powodu jej śmierci.  Wiedziałem, że nie pozwoliłabyś, by córka Draco trafiła do Domu Czarodzieja, a gdybyś miała się nią opiekować, ona przypominała by Ci o tym, dlaczego.. (wiesz, o co mi chodzi). Postanowiłem, że nie będę więcej ingerował w Twoje życie. Bałem się, że wtedy mogłabyś próbować zastąpić Draco moją obecnością, a ja nie chciałem, abyś była ze mną z takiego powodu, wolałem, byś mnie kochała i dlatego była moją partnerką. Wiedziałem jednak, że to nigdy nie nastąpi.
            Kilka dni przed planowanym samobójstwem postanowiłem, że sprawdzę, co u Ciebie. Przeczytałem Twój pamiętnik i dowiedziałem się z  niego, że obwiniasz siebie za śmierć Draco, dlatego postanowiłem wyznać Ci prawdę. Chcę, abyś wiedziała, że odbieram sobie życie, gdyż nie mogę dłużej żyć bez Ciebie. Nie mam Ci za złe tego, że nie potrafiłaś mnie pokochać w taki sposób, w jaki ja chciałabym, abyś to uczyniła.
                                                                                                              Na zawsze Twój

                                                                                                               Severus Snape.

piątek, 4 października 2013

Rozdział 14 cz. 1.

To już prawie miesiąc od ostatniego rozdziału, za co przepraszam. Wiem, że jak na taką długą przerwę, powinnam wrzucić bardzo długą notkę, ale niestety wyszło jak zawsze. Z dedykacją dla każdego, kto nie może doczekać się 14.10.2013 r. :) Podziękowania dla Catty, za bardzo, bardzo szybkie sprawdzenie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
-Chodzi o Snape’a.
-O Snape’a..?- powtórzyła niepewnie Miona.
-Snape popełnił samobójstwo.
-Samobójstwo…?- powtórzyła oszołomiona kobieta.
-Powiesił się.
-Dla… Dlaczego?
-Jedyne, co zostawił, to list zaadresowany do Ciebie.
-Do mnie?
-Proszę – powiedziała nauczycielka, wręczając pannie Granger zaklejoną kopertę. Hermiona wyciągnęła drżącą dłoń, aby wziąć ją od Mcgonagal.  Nie doszła pani Malfoy zaczęła obracać kartkę w ręce. Jedyne, co było na niej napisane:
"Przekazać Hermion’ie Granger" – w stylu Snape’a, aby umieścić wszystko, co najważniejsze, w jak najmniejszej formie. Pierwsza łza spłynęła po policzku Miony.
-Czy... czy ja mogłabym przeczytać ten list w lochach?- zapytała się dyrektorki Hogwartu.
-Hasło to: Ku czci wielkiego czarodzieja Severusa Snape’a.
-Dziękuję.

Miona, schodząc  głęboko się zastanawiała nad tym, co usłyszała w gabinecie Minevry. „Snape popełnił samobójstwo”. Z oddali dochodził ją śmiech jej przyjaciół, jednak Granger była zbyt rozbita, aby skupić na tym uwagę. Nie interesowały ją zmiany w Hogwarcie, a było ich wiele. Stanęła przed wielką ścianą, z której jak żyw spoglądał na nią nauczyciel eliksirów. Nic nie powiedział, jednak kobieta zobaczyła w jego oczach ból. Ból, jaki odczuwa osoba zraniona emocjonalnie. Hermiona przez moment  w milczeniu przyglądała się twarzy starszego mężczyzny, która się zmieniła. Widniało na niej więcej zmarszczek, a włosy dookoła niej straciły swój stary czarny kolor ustępując miejsca siwiźnie. Hermiona beznamiętnie, wręcz automatycznie, wypowiedziała hasło, a drzwi natychmiast się otworzyły. Kobieta przez chwilę stała w progu, przyglądając się pomieszczeniu. Nic się w nim nie zmieniło. No może z wyjątkiem warstwy kurzu, która  była większa, niż ta, jaką Miona zapamiętała z lat szkolnych.  Hermiona bała się poruszyć, gdyż nie chciała zniszczyć tej wyjątkowej atmosfery panującej w lochach. Po chwili zacisnęła dłoń w pięść, aby nie zacząć płakać. Gest ten przypomniał jej o dwóch ważnych rzeczach. Oczami wyobraźni zobaczyła 15.10. , kiedy Snape powiedział jej następujące słowa: „ Płacz może być oznaką słabości lub siły człowieka. Tylko inteligentna osoba  wie, w którym momencie życia może sobie na to pozwolić, a Ty nią jesteś, więc powinnaś zdawać sobie sprawę, że Twoja babka nie chciałaby, abyś co roku traciła jeden dzień z życia na opłakiwaniu jej.”  Drugą rzeczą o jakiej  Miona sobie przypomniała ,była biała koperta. Hermionia podeszła do biurka i rzuciła na nie zaklęcie zabezpieczające, gdyż bała się, że siadają starłaby kurz z mebla, a nie chciała niczego zmieniać w tym zwykłym, a zarazem niezwykłym pomieszczeniu. Usiadła na biurku i powtórnie zaczęła przyglądać się kopercie. „Czy ja na pewno chcę poznać jej zawartość?”- pytała samą siebie. Jednym szybkim ruchem rozerwała kopertę , a jej zawartość…(c.d.n.)

niedziela, 29 września 2013

Miniaturka 13

W parku na obrzeżach miasta, wśród drzew na drewnianej brązowej ławce siedziała Ona.  Ubrana była w biały płaszczyk z czarnym paskiem, do którego dobrane były ciemne buty. Wokół Niej było pełno liści we wszystkich możliwych kolorach. Jak zawsze miała założoną nogę na nogę i nieśmiałym wzrokiem patrzyła w Jego niebieskie oczy. Na ławce naprzeciwko siedział On. Na garnitur miał narzucony rozpięty płaszczyk. Siedział wyprostowany i z pewnością siebie, wręcz arogancko,  patrzył w Jej brązowe oczy. Codziennie od roku o tej samej porze siedzieli  w tym miejscu i przyglądali się sobie lecz nigdy nie rozmawiali. Tak jak każdego dnia, przyszedł i usiadł na ławce. Siedział i czekał na Nią, jednak ona nie przychodziła. W końcu przybyła,  pół godziny później niż zwykle , ale za to z koszykiem pełnym szyszek i kasztanów. Usiadła na ławce koło Niego.
-Spóźniła się  Pani.
-Przepraszam, ale gdy zobaczyłam leżące na ziemi szyszki i kasztany nie mogłam się powstrzymać, przed zebraniem kilku.
-Co jest w nich takiego szczególnego?
-Symbolizują ludzi.
-Niby jak?
-Widzi Pan ten kasztan? Niech Pan go weźmie do ręki. I co Pan czuje?
-Że ma twardą skorupkę.
-Ale wystarczy go lekko naciąć, żeby zobaczyć, iż w środku jest inny.  Kasztan symbolizuje kobietę. Nawet najtwardsza dyrektorka ma czasami załamanie i potrzebuje, aby ją ktoś przytulił lub ochronił przed niebezpieczeństwem. Kasztan ma za ochroniarza łupkę, a kobieta mężczyznę.
-A co w takim razie z szyszką?
-Na to pytanie mi Pan odpowie.
-Ale o co Pani chodzi?
-Wydaje mi się, że szyszka symbolizuje mężczyznę.
-Już chyba wiem, o co Pani chodzi. Każdy mężczyzna ma wiele „twardych” cech, które w połączeniu tworzą jego charakter, a więc jego samego. Czasami przychodzi załamanie i wszystkie zasady, nawet takiego ministra,  powoli się” łamią”. Zostaje jedna. Jednak, aby na nowo szyszka mogła wyglądać, jak przedtem potrzebny jest klej,  w przypadku mężczyzny miłość kobiety.
Spojrzenia pary spotkały się. Powoli zbliżyli się do siebie i złączyli swoje wargi w pocałunku.

Kilka lat później na brązowiej sofie w zielonym salonie siedziało 5 letnie dziecko o niebieskich oczach i ciemnych włosach. Na kolanach trzymało album, który miał piękna okładkę. Pokazana na niej była ławka w parku, na której obok kasztana leżała szyszka, a nad nią były drzewa z kolorowymi liśćmi. Na oparciu ławki wygrawerowany był napis: „ Kochasz, gdy dajesz kawałek siebie drugiej osobie i nie chcesz nic w zamian”.
------------------------------------------------------------------------------------------
Parę słów uzupełnienia. Draco i Hermiona na początku zostali parą, bo oboje potrzebowali osoby, która pomagała by im w ciężkich chwilach. Jednak pod wpływem czasu zakochali się w sobie i zrozumieli, że przyjemniej jest dawać coś komuś niż brać. Miniaturka zabetowana pod czujnym okiem Catty. Życzę Wam samych piątek oraz szóstek i uśmiechów w nadchodzącym tygodniu :) 

sobota, 21 września 2013

Miniaturka 12

Witam wszystkie czytelniczki, jak i czytelników. Przed Wami długo zapowiadana Miniaturka numer 12. Post byłby wcześniej, jednak doszłam do wniosku, iż historyjka, która miała ukazać się pod numerem 12 jest jeszcze do dopracowania. Na razie wrzucam inną Miniaturkę, która powstała pod wpływem wrześniowej zadumy, jak i moich, ale również moich znajomych, doświadczeń.    Za zabetowanie ukłony w stronę Catty. Dedykacja dla każdego, kto chociaż raz w życiu miał "na pół złamane serce".
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                            Hogwart, 19.05.1998 r.
                                                        Kochany pamiętniczku!!!
Znowu mam na pół złamane serce. Tyle razy w rozmowach z Tobą Mój Drogi Przyjacielu użyłam tego zwrotu, a nigdy nie wytłumaczyłam Ci jego znaczenia.  Właściwie powinnam pisać „na pół długości”, jednak uważam, że brzmi to mniej romantycznie. Kiedy używam to sformułowanie, chcę przekazać Tobie, że mam pęknięte serce, jednak rysa sięga tylko do połowy długości. Nie mogę mieć złamanego serca, gdyż nigdy nie miałam chłopaka i nigdy też nie byłam zakochana. Kiedy we wcześniejszych naszych rozmowach, jeszcze za czasów, gdy byłam mugolką, używałam tego zwrotu, chodziło mi o to, iż zauroczyłam się w jakimś piosenkarzu lub sportowcu ewentualnie gwieździe ekranu. Później dowiadywałam się, że ma dziewczynę lub w lepszym przypadku jest gejem(wtedy oczywistym było, iż nie miałam u Niego szans).  Wtedy choć pół złamane serce bolało, uczucie to było mniej odczuwalne dla mnie. Zapewne ,dlatego, że podświadomie zdawałam sobie sprawę, iż to, abym stworzyła związek ze sławnym chłopakiem było bardzo mało prawdopodobne. Tym razem boli, jak nigdy wcześniej, gdyż obiekt „moich westchnień” był bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.   Chodzi o ucznia z mojego rocznika- Draco Malfoy’a. Może zacznę od początku Mój Kochany Pamiętniczku. Wszystko zaczęło się jakieś dwa miesiące temu, kiedy Moja Droga Przyjaciółka- Ginny , zwróciła mi uwagę, iż pewien przystojniak mi się przygląda. Automatycznie odwiodłam ją od sugerowania, iż Draco może czuć do mnie coś więcej niż nienawiść. Próbowałam wmówić sobie jak i jej, że pewnie mam resztki śniadania na   szacie. Jednak, kiedy wieczorem położyłam się w łóżku długo nie mogłam zasnąć zastanawiając się jak by to było być dziewczyną SZANOWNEGO PANA ARYSTOKRATY. W czasie kolejnych dni Wiewióra dawała mi kolejne dowody „wielkiej miłość” Draco. Ja wmawiałam Jej, iż może źle zobaczyła, zdawało jej się, źle łączy fakty. A w środku. No właśnie w środku, rozkwitło we mnie nie znane dotąd przyjemne uczucie, spowodowane faktem, że mogę się komuś podobać. I to nie byle komu, ale facetowi, który na zawołanie mógłby mieć każdą dziewczynę w szkole. Jednak jak to z moją samooceną ( nieatrakcyjnej kujonki), po kilku kolejnych dobach zaczęłam się we wszystkich Jego ruchach dopatrywać drugiego dna. Jak usiadł koło mnie- pewnie nigdzie nie było wolnego miejsce. Jak patrzył na mnie- zapewne miałam buzię w dżemie ze śniadania. Jak się do mnie uśmiechał- na pewno nie mógł pohamować śmiechu, patrząc na boją szopę na głowie.  Za parę kolejnych  tygodni doszłam do wniosku, że pewnie założył się z chłopakiem Wiewióry- Blaise’m Zabini’m, o to, że mnie zdobędzie. Nie spodobała mi się ta myśl, gdyż mimo mojej samooceny nigdy nie chciałam, aby ktoś bawił się moimi uczuciami. Postanowiłam, że jak tylko to możliwe odetnę się od Niego. Całkiem nieźle mi szło, do wczoraj, kiedy zobaczyłam Go smutnego siedzącego na ławce na błoniach. Przez całą noc zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam. Postanowiłam, że dam Mu szansę. Napiszę kartkę, w której opiszę moje uczucia, ale w niektórych miejscach użyję metafor. Zostawię ją w widocznym miejscu, jeśli spostrzeże ją i   przeczyta oraz zrozumie jej sens, będzie wiedział co robić. Jednak jeśli nie, będzie to oznaczało, iż szczęśliwy związek nie był nam pisany.

                                                                                           Twoja wierna przyjaciółka
                                                                                                 Hermiona Granger

Ps. Przepraszam za ślady łez, które pozostawiłam na Twoich kartkach.

czwartek, 12 września 2013

Nowy rozdział

Nowy rozdział pojawił się w zakładce "Dla tych, którzy(...)". Zapraszam do czytania i komentowania :)

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 13

Tymczasem czekała na nią smutna wiadomość.
Miona poszła do gabinetu profesor Mcgonagal. Gdy weszła do pomieszczenia, zobaczyła byłą nauczycielkę i swoich przyjaciół pijących herbatę oraz prowadzących rozmowę na najbardziej popularny temat w takich sytuacjach, pt.:” Co nowego się wydarzyło od ostatniego spotkania?”.
-Miona, jesteś wreszcie- powiedział Diabeł i ustąpił pannie Granger miejsce, po czym stanął obok krzesła swojej żony.
-Właśnie rozmawialiśmy o tym, jak uczyliśmy Amelkę gotować –poinformowała przyjaciółkę Ginny.
-Ciasto by się udało, gdyby Blaise nie pomylił soli z cukrem-stwierdziła Miona.
-Co za różnica. Przecież obydwie substancje są białe i w kryształkach- dodał na swoją obronę Zabini.
-Kochanie, co Ty na to, żebyśmy zostawili na moment Hermionę i panią profesor i poszli zobaczyć salę 007?-zapytała była panna Potter swojego męża.
-Jaka sala 007?-zdziwił się mężczyzna.
-Jak to jaka sala?- powiedziała Ginny do Diabła, patrząc w jego kierunku w szczególny sposób.
-A, ta sala 007- Zabini wreszcie zrozumiał, o co chodziło jego żonie.
Kiedy małżeństwo opuściło gabinet, pozostałe w nim kobiety zaczęły wspominać.
-Pamięta pani, jak po kryjomu w nocy wybrałyśmy się na zakupy, a później, bo „było po drodze”, poszłyśmy do kosmetyczki?
-Jak mogłabym zapomnieć? Nikt w życiu nie zrobił mi gorszego manicure’u-po ostatnim stwierdzeniu przedstawicielki płci pięknej zaczęły się śmiać.
-Zabawnie też było, kiedy razem z Ginny i Pansy urządziłyśmy sobie pokaz mody w bikini i do dormitorium wszedł niezapowiedzianie Dumbledore- powiedziała nauczycielka. –Kiedy przestałyście być uczennicami tej szkoły poczułam się strasznie stara- dodała po chwili namysłu.
-Kiedyś przeczytałam w książce cytat:” Człowiek zaczyna się starzeć, gdy przestaje się bawić”, jakoś tak to szło- wtrąciła Miona.
-Masz racje.
Nagle Mcgonagal zmieniła temat.
-Muszę powiadomić Cię o czymś smutnym.
-To coś poważnego?

-Chodzi o Snape’a.

czwartek, 5 września 2013

Informacja

Postanowiłam, że będę pisać równolegle drugą historię z tematyki Dramione. Znajdziecie ją w zakładce "Dla tych, którzy chcą więcej". Zapraszam !!!

sobota, 31 sierpnia 2013

Miniaturka 11 cz. 1.

-Miona, jesteś pewna, że dasz sobie radę sama?- zapytał przez telefon Smok.
-Kotku, jestem dorosła.
-Uważam, iż nie powinnaś teleportować się w swoim stanie.
-Dla Twojego spokoju pojadę autobusem.
-To też nie jest za dobry pomysł.
-Dam radę.
-Może weźmiesz ze sobą Wiewiórę?
-Draco!!!
-Zrób, jak chcesz tylko się nie denerwuj, kochanie-powiedział Smok.
-Zadzwonię, jak będę w domu. Pa.
-Ale może, jednak weźmiesz Ginny?
-Do usłyszenia- powiedziała Miona i się rozłączyła. Popatrzyła na swój duży brzuch z czułością- Twój tatuś jest, aż za bardzo opiekuńczy.
Panna Granger podeszła do szafy i w pierwszym odruchu popatrzyła tęsknym wzrokiem na swoje skórzane spodnie i bluzki w rozmiarze M. Po chwili zdecydowała się na sukienkę ze stanem pod biustem i ciemne leginsy. Podeszła do szafy i odruchowo chwyciła szpilki. Jednak uświadomiła sobie swój błąd i zdecydowała się na czarne balerynki.
-Szybciej urodzę niż się przestawię na płaskie buty- zaśmiała się do swojego brzucha przyszła mama.
Zajrzała do torebki, aby się upewnić, że spakowała kartę przebiegu ciąży i inne ważne dokumenty.  Wyszła z domu i skierowała się w stronę kiosku, by kupić bilety. Gdy weszła do odpowiedniego budynku, zobaczyła dziesięcioosobową kolejkę.
-No to sobie poczekamy, kochanie- pogłaskała brzuch i stanęła w kolejce. Po chwili do kiosku weszła kobieta z dwójką płaczących dzieci.
-Czy mogłaby pani uciszyć swoje pociechy- zapytał niemile pan, stojący w rzędzie do kasy.
Hermiona spojrzała smutnym wzrokiem na kobietę, która nie mogła sobie poradzić z młodszym pokoleniem. Gdyby nie to, że była w ciąży odpyskowałaby temu mężczyźnie, jednak bała się, iż mogłoby to doprowadzić do kłótni, a nie chciała się stresować w błogosławionym stanie. Na szczęście odezwała się inna osoba.
-Jak się panu nie podoba, to może pan opuścić to miejsce.
-A wie pani, że tak zrobię- rzekł, po czym wyszedł i trzasnął drzwiami.
-Wariat- powiedział, któryś z klientów. Stwierdzenie to rozśmieszyło pozostałych. No może z wyjątkiem kasjera, który stracił kupca.
-Przynajmniej  będzie o jedną osobę mniej w kolejce- dodała inna osoba.
Miona dobrnęła wreszcie do kasy.
-Poproszę dwa bilety normalne.
-Proszę.
-Ile płacę.
-5.
Panna Granger  położyła na blacie 20- Niech pani nie wydaje reszty.
-Ale ja muszę.
-Uznajmy, że to rekompensata za straconego klienta- powiedziała Miona i nie czekając na odpowiedz wyszła z kiosku. Udała się na przystanek. –Och, niestety uciekł nam autobus, skarbie- powiedziała patrząc na swój brzuch. Weszła do budki i stanęła koło zajętej ławki.
-Chce pani usiąść?
-Nie, dziękuję. Obawiam się, że jak usiądę to będę miała problem ze wstaniem- odpowiedziała grzecznie ciężarna. Po kilku minutach nadjechał oczekiwany autobus. Miona usiadła na jednym z podwójnych miejsc. Obok niej usiadł młody mężczyzna. Hermiona podziwiała uroki Londynu, mimo to usłyszała rozmowę, która spowodowała, że krew w niej zawrzała. Na kolejnym przystanku wsiadła staruszka, więc młodzieniec siedzący obok panny Granger ustąpił emerytce miejsce.
-Proszę.
-Ale tu jest niewygodne miejsce. Niech pan siedzi, poszukam lepsze-gdy starsza kobieta  zorientowała się, że wszystkie inne siedzenia są zajęte, a nikt inny nie ma zamiaru jej ustąpić,  stanęła nad siedzeniem mężczyzny, który siedział obok Hermiony i czekała, jak on wstanie. Facet zirytowany staruszką stojącą mu nad głową, podniósł się i poszedł stanąć w drugiej części autobusu.
-Och, pani jest w ciąży, który to miesiąc?- zapytała emerytka.
-Siódmy- Miona zmusiła się, aby zabrzmieć miło, jednak w środku była cała zdenerwowana.
-Kiedy ja byłam w stanie błogosławionym to….- i zaczęło się, pomyślała wkurzona panna Granger. Dodawała co jakiś czas : „Ach”, „O”, „Naprawdę?”. W myślach zastanawiała się, czy nie powinni się z Draco przeprowadzić.  Mieszkają na obrzeżach, ale może ze względu na dziecko  lepiej byłoby żyć w centrum-bliżej do lekarza, na plac zabaw, do sklepu. Niestety to miało też swoje minusy. Więcej spalin, brak pięknego ogrodu.-Ach- westchnęła smutno Miona.
-Kochanieńka, nie martw się, Tobie to nie grozi- powiedziała staruszka.
-Co mam mi „nie grozić”? A czym ona mówi?- pomyślała Miona. Na głos dodała- To dobrze. Hermionie poprawił humor fakt, że następny przystanek jest jej. Wysiadła i poszła do przychodni. Najpierw podeszła do rejestracji.
-Dzień dobry. Jestem umówiona do ginekologa.
- Gabinet 123. Pani doktor ma  dzisiaj zastępstwo za pediatrę od dzieci zdrowych, więc jest duża kolejka.
-Och, coś nie mamy dzisiaj szczęścia-rzekła Miona do brzucha. Gdy weszła na odpowiednie piętro, musiała się podeprzeć ściany, aby nie upaść. Tylu osób oczekujących przyjęcia do lekarza, nie widziała nigdy w swoim życiu. –Jeśli wejdziemy w ciągu pięciu godzin to będzie sukces- pomyślała.- Kto ostatni do pani doktor?-zapytała.
-Ja-odezwała się kobieta, która trzymała na rękach roczne dziecko.
Miona usiadła na jedynym wolnym miejscu, pomiędzy całującą się parą, na oko dwudziestoletnich a mężczyzną tłumaczącym dziewczynce co to telefon komórkowy i jak się nim posługiwać. Z rozmów spacerujących sobie pielęgniarek, Miona wyłapała, że dzisiaj odbywa się szczepienie dzieci z rejonu przychodni. Czekając na swoją kolej, zobaczyła wiele rzeczy, które dały jej do myślenia np.