---------------------------------------------------------------------------------------------
Silne
ramiona Will’a uchroniły byłą Gryfonkę przed bolesnym upadkiem . Przerażony
mężczyzna teleportował się do Munga trzymając w rękach Mionę. W szpitalu
wszystko potoczyło się bardzo szybko. Od
razu przy nieprzytomnej kobiecie znaleźli się magomedycy i zabrali ją na
badania. Malfoy nie wiedział, co ze sobą począć. „ Will, jesteś facetem. WEŹ SIĘ W GARŚĆ”.
Mężczyzna poszedł do łazienki. Pochlapał sobie twarz zimną wodą i od razu
poczuł się lepiej. To co zobaczył, tam na ulicy, będzie go prześladować do końca
życia. Widok upadającej Miony, która była blada, jej wargi zaczęły sinieć. Po twarzy Malfoy’a zaczęły cieknąć łzy.
Powtarzał w myślach : „To nie może być koniec. Ona musi żyć!”- nie wiedział ,
jak bardzo się myli. Mężczyzna
uświadomił sobie, że nie poinformował nikogo z bliskich Hermiony. Wysłała potronusa, w kształcie wilka, do
Dramiony i poszedł pod główne drzwi budynku. Nie minęło 10 minut, a Malfoy trzymał w ramionach
przerażoną bratanicę.
-Wujku, co z
mamą?
-Nie wiem,
kochanie.-Nie chciał pocieszać kobiety słowami „wszystko będzie dobrze”, bo
czuł, iż tym razem Hermiona Granger nie spadnie na cztery łapy. Do szpitala
przyjechało również państwo Zabini. Wszyscy czekali pod salą, w której
uzdrowiciele walczyli o życie Miony. Nie rozmawiali, nie mieli na to siły.
Każdy był pochłonięty przyczyną zasłabnięcia kobiety. Przemyślenia przerwał
dźwięk otwieranych drzwi. Z pomieszczenia wyszedł magomedyk.
-Czy ktoś ze
zgromadzonych tu jest krewnym kobiety?
-Jestem
córką – odezwała się Dramiona.
-Zapraszam
za mną. Musimy porozmawiać.
-Chciałabym,
aby przyjaciele mojej mamy poszli z nami.
-Jak pani
chce.
- Jak pani
zapewne wie, pani matka od lat była i…
-Jak to było
chora-zdziwili się zgromadzeni. Choć to byłoby podobne do Miony, gdyż nie
chciałaby ich martwić taką wiadomością.
- Nie będę
mówił na co, bo to i tak niewiele państwu wyjaśni. W każdym razie musiała
codziennie pić eliksir. Jednak on jej nie leczył, lecz jedynie podtrzymywał.
Można to porównać do świeczki. Eliksir miał za zadanie pilnować płomienia,
ale niestety skończył się wosk.
-Czy ona, ….
Czy ona nie żyje- zapytała Dramiona płacząc.
-Jeszcze
żyje, ale jest nie przytomna. Według mnie najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli
pójdziecie teraz się z nią pożegnać, a potem powinniśmy ją odłączyć i pozwolić
pójść dalej. Nie mam pewności, co do tego, czy ona was usłyszy, ale jest duże prawdopodobieństwo.
Szli powoli korytarzem, gdy nagle Will znikł. Zachowanie
mężczyzny zdziwiło pozostałą trójkę, ale doszli do wniosku, że musiał mieć
swoje powody. Do sali, w której leżała Miona najpierw weszło państwo Zabini.
------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------
W tym samym
czasie :
-Dlaczego
nigdy nie związałeś się z nikim na dłużej?- zapytałam, lecz nie usłyszałam
odpowiedzi. Wokół mnie panowała ciemność.
Chciałam stąd uciec, ale nie miałam gdzie. Nagle okazało się, iż jestem
w białym pokoju.
-Halo! Halo!
Halo!- zaczęłam krzyczeć, lecz nikt mi nie odpowiadał.
Zirytowana
usiadłam. Zaczęłam rozmyślać nad moim
życiem . Co ma teraz zrobić, kiedy Snape nie żyje, Dramiona bierze ślub, więc
nie będzie jej już tak potrzebowała, od Zabinich też powinna się nie długo
wyprowadzić. Może zamieszka z Will’em? Do tego wszystkiego jeszcze ten głos.
Czego od niej chce ta kobieta?
-Miona,
słyszysz mnie?
-Blaise,
Blaise! Jestem tutaj, tutaj.
-Mam
nadzieję, że tak.
-No przecież
Ci odpowiadam głucholcu !
-Chciałem Ci
powiedzieć , że nie mogłem sobie wyobrazić lepszej przyjaciółki…
-Po co się
ze mną żegnasz? Lepiej chodź tu i mi pomóż.
-Byłaś ..
-JESTEM
-Cudowną
osobą. Dlatego, że nie będziemy mieli okazji o tym porozmawiać, czyli co za tym
idzie ustalić terminu, wyjawienia niektórych … rzeczy, zabiorę nasze tajemnice
do grobu.
-Masz
obowiązek Ale przestań w końcu gadać, tylko powiedz, gdzie jesteś to sama do
Ciebie przyjdę.
- Kocham
Cię. Żegnaj.
Poczułam,
jak ktoś mnie całuje w czoło.
-Nie
zostawiaj mnie. ZABINI wracaj tu. Proszę.- zaczęłam płakać, gdy nagle
usłyszałam głos Zabiniego, a właściwie Zabiniej.
-Kochana,
dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś chora?- z sposobu ,w jaki mówiła, domyśliłam
się, że płacze.
-Skąd wie… O
nie. Ja nie umarłam. Ja ciągle żyję. Tu jestem! Nie, ja chcę żyć. Nie jestem
gotowa na śmierć.
-Tyle razy
rozmawiałyśmy, a ja mam Ci jeszcze tyle do powiedzenia.
-I powiesz-
stwierdziłam i zaczęłam biegać po pomieszczeniu i gorączkowo szukać wyjścia z
niego. Przecież skoro tu jestem, to musiałam jakoś wejść.
-Nie martw
się o Twoją historię. Opowiem ją Dramionie.
-Daj mi
chwilę. Zaraz stąd wyjdę i pogadamy. Chyba wyjdę- powoli zaczynałam tracić
nadzieję.
-Kocham Cię-
tym razem poczułam pocałunek na policzku.
-Poczekaj!
Nie wychodź- krzyczałam.
-Mamo, mamo…
-Dramiono,
tu jestem.
- Mam
nadzieję, że tam, gdzie jesteś, jest Ci dobrze.
-Nie martw
się o mnie skarbie.
-Żałuję, że
nie będzie Cię na moim ślubie….
Usiadłam.
Poddałam się. Straciłam ducha walki, a może chęć do życia, gdy uświadomiłam
sobie, że zostałabym, w pewien sposób, sama na świecie?
-Mi też jest
niezmiernie przykro- mimo wszystko chciałabym być przy córce w jednym z
najważniejszych dni jej życia. Ale przecież będę. Będę ją chronić niezależnie
od tego gdzie będę. Raz pozwoliłam ją skrzywdzić. Drugi raz do tego nie
dopuszczę…
-Mamo, nawet
nie wiesz, jak ja Ciebie potrzebuję…
Ona mnie
potrzebuję. Muszę walczyć- pomyślałam i od nowa zaczęłam walkę z ścianami.
-Wiem, że to
śmiesznie brzmi z ust dorosłej kobiety, ale nie jestem jeszcze do końca gotowa
na życie bez mamy. Kocham Cię.
Poczułam, jak ktoś mnie obejmuje. Zauważyłam, że na mojej koszulce
pojawiają się ślady łez. Nagle opanowała mnie ciemność.
----------------------------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------------------------
Przytulałam
się do mamy i nie chciałam od niej odejść. Nagle do sali weszła ciocia Ginny, a
za nią wujek Blaise.
-Jesteś
gotowa?- zapytała delikatnie ciocia.
-Nie, ale
nigdy nie będę, a przeciąganie tego sprawi, że będzie to jeszcze boleśniejsze i
trudne.
-Pomyślałam,
że może powinnaś pojechać po Amelkę, żeby miała okazję pożegnać się z babcią.
-Wydaje mi
się, iż lepiej będzie jeśli zapamięta babcię, jako radosną kobietę, a nie
leżącą na łóżku szpitalnym…
-Rozumiem.
Pocałowałam
mamę i poszłam przytulić się do cioci. Po chwili do Sali wszedł uzdrowiciel i
zaczął rzucać różnego rodzaju zaklęcia. Patrzyłam jak moja mama przenosi się do
krainy wiecznej radości. Wujek Blaise podszedł do mnie i do swojej żony i mocno
nas przytulił, po czym rzekł:
-Chodźmy stąd.
Pod
szpitalem staliśmy chwilę w ciszy, próbując dojść do siebie. Okazało się, że
zaczął się już kolejny dzień.
-Chcesz
jechać do nas, skarnie?
-Teleportuję
się do domu i spróbuję delikatnie przekazać Amelce …..
Wujostwo
przytuliło mnie, a następnie patrzyło jak znikam.
-
MAMA!!!-gdy tylko pojawiłam się w salonie w moim mieszkaniu, na szyję rzuciła
mi się piękna sześciolatka.
-I jak
kochanie- w progu stał mój przyszły mąż. Pomachałam mu przecząco głową.
Mężczyzna podszedł do mnie i mnie przytulił. Do ucha wyszeptał mi:
-Kochanie,
ona zawsze będzie żyła w Tobie i w naszym dziecku.- Na te słowa uśmiechnęłam
się smutno.
-Co powiesz
na spacer, królewno- zapytałam moją kruszynkę.
-Do parku?
-Jeśli masz
ochotę.- Dziecko przytuliło mnie i poszło się ubrać.
-Mam iść z
Wami?- zapytał mój ukochany.
-Wolałabym,
żebyśmy były tylko we dwie.
-Jeśli, tak
chcesz, to nie będę się narzucał- pocałował mnie i poszedł do kuchni, by
skończyć gotować obiad.
Chodziłam z
córką po parku, gdy poczułam, że nie ma sensu dłużej z ty zwlekać.
Zaproponowałam, abyśmy usiadły na ławce. Po chwili moja córka zerwała się i
pobiegła na trawę. Zerwała piękny kwiatek. Podeszła z nim do mnie.
- Dam go
babci.
-Kochanie,
muszę Ci coś powiedzieć.
Moja córka w
ciszy czekała na to co powiem.
-Babcia się
wyprowadziła.
-Pojedziemy
ją odwiedzić?
-Babcia
pojechała do dziadka Draco.
Moja
kruszynka pokazała palcem na niebo, a ja jej przytaknęłam. Z moich oczu zaczęły
płynąć łzy. Gdy mój skarbek to zobaczył, przytulił mnie i zaczął mnie
pocieszać.
-Mamo, nie płacz. Babcia na pewno jest szczęśliwa. I pewnie
teraz grają z dziadkiem w karty i patrzą na nas z góry. Mamo, nie płacz.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Szliśmy
powoli korytarzem, gdy nagle teleportowałem się do miejsca znanego tylko mi i
Mionie. Dlaczego nie chciałem pójść się z nią pożegnać? Dlatego, że nie byłem w
stanie. Pożegnanie oznaczałoby, iż jestem gotów, aby ona poszła dalej, a wcale
tak nie jest. Gdy siedzę teraz na huśtawce w środku zakazanego lasu, widzę, jak
Miona pomaga mi zbudować zamek z piasku, jak łapie mnie u dołu zjeżdżalni, jak urządzamy
sobie piknik na środku polanki, jak uczy mnie wiązać buty. Hermiona była dla
mnie jak matka, a z czasem stała się dla mnie czymś więcej. Stała się dla mnie
ideałem pod każdym możliwym znaczeniem tego słowa. Pokazała mi, że w życiu trzeba się cieszyć z wszystkiego. Począwszy
od pierwszego dnia wiosny, przez pachnącą śliwkę, po pływanie i wygłupianie się
z najbliższymi. Kobieta, która miała świetne wyniki w szkole, a mimo to lubiła
łamać zasady i korzystać z życia, jak tylko się da. Jedną z zasad, którą
załamaliśmy oboje było wejście do zakazanego lasu. Pewnego dnia, gdy Draco cały
dzień ćwiczył nowe zaklęcia, gdyż miał mieć jakiś egzamin. Przyglądałem się poczynaniom
brata, gdy Miona podeszła do mnie i powiedziała, że chce mi coś pokazać. Przy
granicy lasu ukucnęła przy mnie i zaczęła opowiadać:
-Popatrz-
wskazała ręką jedno z drzew- tam na szczycie mieszka zła wiewiórka. Była kiedyś
czarownicą, ale popełniła jakieś straszne przestępstwo i za karę została zamieniona
w zwierzę. O! Zobacz co tam jest!
-Co?
-Nie mów, że
nie widzisz tego wielkiego potwora.- Opowiadała mi o różnych stworzeniach, gdy
nagle coś zawyło. Przestraszyliśmy się i zaczęliśmy biec przed siebie. W pewnym
momencie dotarliśmy do starego placu zabaw. Odczekaliśmy chwilę, ale nie
usłyszeliśmy więcej przerażających dźwięków. Postanowiliśmy, że odnowimy to
miejsce. Miona wyczarowała farby i pędzle, piasek i inne narzędzia.
Wielokrotnie w późniejszym czasie, kiedy Draco był zajęty, przychodziliśmy
tutaj i bawiliśmy się. W oczach mężczyzny zaczęły błyszczeć łzy, jednak nie
płakał. Postanowił, że spędzi noc tutaj. Wyczarował koc i jedzenie. Położył się i
patrzył w pochmurne niebie. Po kilku minutach zasnął.
Gdy państwo Zabini przekroczyli próg,
Ginny pobiegła do sypialni, położyła się na łóżku. Poczuła, że ktoś ją
obejmuję. Spojrzała spuchniętymi oczami na męża. Płakała w tulona w mężczyznę,
dopóki nie zasnęła. Kiedy Blaise zorientował się, że kobieta odpłynęła do
krainy Morfeusza, wstał starając się nie obudzić małżonki. Podszedł do ściany,
w której była skrytka i wyciągnął z niej nieduże pudełko.