czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział 17

Hej.  Zbliżamy się do końca pierwszej części opowiadania. Cała historia będzie miała minimum 2 części, ale jak będzie ostatecznie to wyjdzie w praniu :)  Jak zauważyliście, wróciłam do pierwszego szablonu, gdyż poczułam chęć powrotu do początku. Przeczytałam także wszystkie komentarze jeszcze raz. Miło było jeszcze raz poczuć emocje, które towarzyszyły mi przy czytaniu pozytywnych słów od Was. W lipcu miałam załamanie i myślałam nad usunięciem bloga, jednak uświadomiłam sobie wtedy, że lubię pisać i nie przestanę, dopóki mam choć jednego czytelnika i wenę. Mam zamiar pozostać wierna swojemu postanowieniu. Następna notka pojawi się najpóźniej 12.11.2013 r. Dedykacja dla Wszystkich. Dziękuję za to, że jesteście <3
---------------------------------------------------------------------------------------------
Silne ramiona Will’a uchroniły byłą Gryfonkę przed bolesnym upadkiem . Przerażony mężczyzna teleportował się do Munga trzymając w rękach Mionę. W szpitalu wszystko potoczyło się bardzo szybko.  Od razu przy nieprzytomnej kobiecie znaleźli się magomedycy i zabrali ją na badania. Malfoy nie wiedział, co ze sobą począć. „  Will, jesteś facetem. WEŹ SIĘ W GARŚĆ”. Mężczyzna poszedł do łazienki. Pochlapał sobie twarz zimną wodą i od razu poczuł się lepiej. To co zobaczył, tam na ulicy, będzie go prześladować do końca życia. Widok upadającej Miony, która była blada, jej wargi zaczęły sinieć.   Po twarzy Malfoy’a zaczęły cieknąć łzy. Powtarzał w myślach : „To nie może być koniec. Ona musi żyć!”- nie wiedział , jak bardzo się myli.  Mężczyzna uświadomił sobie, że nie poinformował nikogo z bliskich Hermiony.  Wysłała potronusa, w kształcie wilka, do Dramiony i poszedł pod główne drzwi budynku. Nie minęło  10 minut, a Malfoy trzymał w ramionach przerażoną bratanicę.
-Wujku, co z mamą?
-Nie wiem, kochanie.-Nie chciał pocieszać kobiety słowami „wszystko będzie dobrze”, bo czuł, iż tym razem Hermiona Granger nie spadnie na cztery łapy. Do szpitala przyjechało również państwo Zabini. Wszyscy czekali pod salą, w której uzdrowiciele walczyli o życie Miony. Nie rozmawiali, nie mieli na to siły. Każdy był pochłonięty przyczyną zasłabnięcia kobiety. Przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Z pomieszczenia wyszedł magomedyk.
-Czy ktoś ze zgromadzonych tu jest krewnym kobiety?
-Jestem córką – odezwała się Dramiona.
-Zapraszam za mną. Musimy porozmawiać.
-Chciałabym, aby przyjaciele mojej mamy poszli z nami.
-Jak pani chce.
- Jak pani zapewne wie, pani matka od lat była  i…
-Jak to było chora-zdziwili się zgromadzeni. Choć to byłoby podobne do Miony, gdyż nie chciałaby  ich martwić taką wiadomością.
- Nie będę mówił na co, bo to i tak niewiele państwu wyjaśni. W każdym razie musiała codziennie pić eliksir. Jednak on jej nie leczył, lecz jedynie podtrzymywał. Można to porównać do świeczki. Eliksir miał za zadanie pilnować płomienia, ale  niestety skończył się wosk.
-Czy ona, …. Czy ona nie żyje- zapytała Dramiona płacząc.
-Jeszcze żyje, ale jest nie przytomna. Według mnie najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli pójdziecie teraz się z nią pożegnać, a potem powinniśmy ją odłączyć i pozwolić pójść dalej. Nie mam pewności, co do tego, czy ona was usłyszy, ale  jest duże prawdopodobieństwo. 
Szli powoli korytarzem, gdy nagle Will znikł. Zachowanie mężczyzny zdziwiło pozostałą trójkę, ale doszli do wniosku, że musiał mieć swoje powody. Do sali, w której leżała Miona najpierw weszło państwo Zabini.
------------------------------------------------------------------------------------------
W tym samym czasie :
-Dlaczego nigdy nie związałeś się z nikim na dłużej?- zapytałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Wokół mnie panowała ciemność.  Chciałam stąd uciec, ale nie miałam gdzie. Nagle okazało się, iż jestem w białym pokoju.
-Halo! Halo! Halo!- zaczęłam krzyczeć, lecz nikt mi nie odpowiadał.
Zirytowana usiadłam.  Zaczęłam rozmyślać nad moim życiem . Co ma teraz zrobić, kiedy Snape nie żyje, Dramiona bierze ślub, więc nie będzie jej już tak potrzebowała, od Zabinich też powinna się nie długo wyprowadzić. Może zamieszka z Will’em? Do tego wszystkiego jeszcze ten głos. Czego od niej chce ta kobieta?
-Miona, słyszysz mnie?
-Blaise, Blaise! Jestem tutaj, tutaj.
-Mam nadzieję, że tak.
-No przecież Ci odpowiadam głucholcu !
-Chciałem Ci powiedzieć , że nie mogłem sobie wyobrazić lepszej przyjaciółki…
-Po co się ze mną żegnasz? Lepiej chodź tu i mi pomóż.
-Byłaś ..
-JESTEM
-Cudowną osobą. Dlatego, że nie będziemy mieli okazji o tym porozmawiać, czyli co za tym idzie ustalić terminu, wyjawienia niektórych … rzeczy, zabiorę nasze tajemnice do grobu.
-Masz obowiązek Ale przestań w końcu gadać, tylko powiedz, gdzie jesteś to sama do Ciebie przyjdę.
- Kocham Cię. Żegnaj.
Poczułam, jak ktoś mnie całuje w czoło.
-Nie zostawiaj mnie. ZABINI wracaj tu. Proszę.- zaczęłam płakać, gdy nagle usłyszałam głos Zabiniego, a właściwie Zabiniej.
-Kochana, dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś chora?- z sposobu ,w jaki mówiła, domyśliłam się, że płacze.
-Skąd wie… O nie. Ja nie umarłam. Ja ciągle żyję. Tu jestem! Nie, ja chcę żyć. Nie jestem gotowa na śmierć.
-Tyle razy rozmawiałyśmy, a ja mam Ci jeszcze tyle do powiedzenia.
-I powiesz- stwierdziłam i zaczęłam biegać po pomieszczeniu i gorączkowo szukać wyjścia z niego. Przecież skoro tu jestem, to musiałam jakoś wejść.
-Nie martw się o Twoją historię. Opowiem ją Dramionie.
-Daj mi chwilę. Zaraz stąd wyjdę i pogadamy. Chyba wyjdę- powoli zaczynałam tracić nadzieję.
-Kocham Cię- tym razem poczułam pocałunek na policzku.
-Poczekaj! Nie wychodź- krzyczałam.
-Mamo, mamo…
-Dramiono, tu jestem.
- Mam nadzieję, że tam, gdzie jesteś, jest Ci dobrze.
-Nie martw się o mnie skarbie.
-Żałuję, że nie będzie Cię na moim ślubie….
Usiadłam. Poddałam się. Straciłam ducha walki, a może chęć do życia, gdy uświadomiłam sobie, że zostałabym, w pewien sposób, sama na świecie?
-Mi też jest niezmiernie przykro- mimo wszystko chciałabym być przy córce w jednym z najważniejszych dni jej życia. Ale przecież będę. Będę ją chronić niezależnie od tego gdzie będę. Raz pozwoliłam ją skrzywdzić. Drugi raz do tego nie dopuszczę…
-Mamo, nawet nie wiesz, jak ja Ciebie potrzebuję…
Ona mnie potrzebuję. Muszę walczyć- pomyślałam i od nowa zaczęłam walkę z ścianami.
-Wiem, że to śmiesznie brzmi z ust dorosłej kobiety, ale nie jestem jeszcze do końca gotowa na życie bez mamy. Kocham Cię. 
Poczułam, jak ktoś mnie obejmuje. Zauważyłam, że na mojej koszulce pojawiają się ślady łez. Nagle opanowała mnie ciemność.
----------------------------------------------------------------------------------------------
Przytulałam się do mamy i nie chciałam od niej odejść. Nagle do sali weszła ciocia Ginny, a za nią wujek Blaise.
-Jesteś gotowa?- zapytała delikatnie ciocia.
-Nie, ale nigdy nie będę, a przeciąganie tego sprawi, że będzie to jeszcze boleśniejsze i trudne.
-Pomyślałam, że może powinnaś pojechać po Amelkę, żeby miała okazję pożegnać się z babcią.
-Wydaje mi się, iż lepiej będzie jeśli zapamięta babcię, jako radosną kobietę, a nie leżącą na łóżku szpitalnym…
-Rozumiem.
Pocałowałam mamę i poszłam przytulić się do cioci. Po chwili do Sali wszedł uzdrowiciel i zaczął rzucać różnego rodzaju zaklęcia. Patrzyłam jak moja mama przenosi się do krainy wiecznej radości. Wujek Blaise podszedł do mnie i do swojej żony i mocno nas przytulił, po czym rzekł:
-Chodźmy stąd.
Pod szpitalem staliśmy chwilę w ciszy, próbując dojść do siebie. Okazało się, że zaczął się już kolejny dzień.
-Chcesz jechać do nas, skarnie?
-Teleportuję się do domu i spróbuję delikatnie przekazać Amelce …..
Wujostwo przytuliło mnie, a następnie patrzyło jak znikam.
- MAMA!!!-gdy tylko pojawiłam się w salonie w moim mieszkaniu, na szyję rzuciła mi się piękna sześciolatka.
-I jak kochanie- w progu stał mój przyszły mąż. Pomachałam mu przecząco głową. Mężczyzna podszedł do mnie i mnie przytulił. Do ucha wyszeptał mi:
-Kochanie, ona zawsze będzie żyła w Tobie i w naszym dziecku.- Na te słowa uśmiechnęłam się smutno.
-Co powiesz na spacer, królewno- zapytałam moją kruszynkę.
-Do parku?
-Jeśli masz ochotę.- Dziecko przytuliło mnie i poszło się ubrać.
-Mam iść z Wami?- zapytał mój ukochany.
-Wolałabym, żebyśmy były tylko we dwie.
-Jeśli, tak chcesz, to nie będę się narzucał- pocałował mnie i poszedł do kuchni, by skończyć gotować obiad.
Chodziłam z córką po parku, gdy poczułam, że nie ma sensu dłużej z ty zwlekać. Zaproponowałam, abyśmy usiadły na ławce. Po chwili moja córka zerwała się i pobiegła na trawę. Zerwała piękny kwiatek. Podeszła z nim do mnie.
- Dam go babci.
-Kochanie, muszę Ci coś powiedzieć.
Moja córka w ciszy czekała na to co powiem.
-Babcia się wyprowadziła.
-Pojedziemy ją odwiedzić?
-Babcia pojechała do dziadka Draco.
Moja kruszynka pokazała palcem na niebo, a ja jej przytaknęłam. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Gdy mój skarbek to zobaczył, przytulił mnie i zaczął mnie pocieszać.
-Mamo, nie płacz. Babcia na pewno jest szczęśliwa. I pewnie teraz grają z dziadkiem w karty i patrzą na nas z góry. Mamo, nie płacz.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Szliśmy powoli korytarzem, gdy nagle teleportowałem się do miejsca znanego tylko mi i Mionie. Dlaczego nie chciałem pójść się z nią pożegnać? Dlatego, że nie byłem w stanie. Pożegnanie oznaczałoby, iż jestem gotów, aby ona poszła dalej, a wcale tak nie jest. Gdy siedzę teraz na huśtawce w środku zakazanego lasu, widzę, jak Miona pomaga mi zbudować zamek z piasku, jak łapie mnie u dołu zjeżdżalni, jak urządzamy sobie piknik na środku polanki, jak uczy mnie wiązać buty. Hermiona była dla mnie jak matka, a z czasem stała się dla mnie czymś więcej. Stała się dla mnie ideałem pod każdym możliwym znaczeniem tego słowa. Pokazała mi, że w życiu  trzeba się cieszyć z wszystkiego. Począwszy od pierwszego dnia wiosny, przez pachnącą śliwkę, po pływanie i wygłupianie się z najbliższymi. Kobieta, która miała świetne wyniki w szkole, a mimo to lubiła łamać zasady i korzystać z życia, jak tylko się da. Jedną z zasad, którą załamaliśmy oboje było wejście do zakazanego lasu. Pewnego dnia, gdy Draco cały dzień ćwiczył nowe zaklęcia, gdyż miał mieć jakiś egzamin. Przyglądałem się poczynaniom brata, gdy Miona podeszła do mnie i powiedziała, że chce mi coś pokazać. Przy granicy lasu ukucnęła przy mnie i zaczęła opowiadać:
-Popatrz- wskazała ręką jedno z drzew- tam na szczycie mieszka zła wiewiórka. Była kiedyś czarownicą, ale popełniła jakieś straszne przestępstwo i za karę została zamieniona w zwierzę. O! Zobacz co tam jest!
-Co?
-Nie mów, że nie widzisz tego wielkiego potwora.- Opowiadała mi o różnych stworzeniach, gdy nagle coś zawyło. Przestraszyliśmy się i zaczęliśmy biec przed siebie. W pewnym momencie dotarliśmy do starego placu zabaw. Odczekaliśmy chwilę, ale nie usłyszeliśmy więcej przerażających dźwięków. Postanowiliśmy, że odnowimy to miejsce. Miona wyczarowała farby i pędzle, piasek i inne narzędzia. Wielokrotnie w późniejszym czasie, kiedy Draco był zajęty, przychodziliśmy tutaj i bawiliśmy się. W oczach mężczyzny zaczęły błyszczeć łzy, jednak nie płakał. Postanowił, że spędzi noc tutaj.  Wyczarował koc i jedzenie. Położył się i patrzył w pochmurne niebie. Po kilku minutach zasnął.
Gdy państwo Zabini przekroczyli próg, Ginny pobiegła do sypialni, położyła się na łóżku. Poczuła, że ktoś ją obejmuję. Spojrzała spuchniętymi oczami na męża. Płakała w tulona w mężczyznę, dopóki nie zasnęła. Kiedy Blaise zorientował się, że kobieta odpłynęła do krainy Morfeusza, wstał starając się nie obudzić małżonki. Podszedł do ściany, w której była skrytka i wyciągnął z niej nieduże pudełko.


środa, 6 listopada 2013

Rozdział 16

Hej. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ten rozdział. Zupełnie inaczej go planowałam, jednak, w czasie pisania,do głowy wpadła mi zupełnie inna koncepcja. Jeżeli Was zawiodłam tą notką to przepraszam.

-----------------------------------------------------------------------------------------
-Will’u- zaczęła. – Nie radzę sobie. Nie wiem, co robić, co czuć, po co żyć, kiedy tak wiele ważnych dla mnie osób odchodzi do krainy wiecznej radości.
-Hermiono, nie może być aż tak tragicznie.
Miona opowiedziała o wszystkich zdarzeniach z ostatnie czasu. Pominęła jedynie kwestię dziwnego głosu, który czasami słyszy,  gdy jest sama.
-Skarbie, rzeczywiście ostatnie zdarzenia musiały zostawić ślad w Twojej psychice, ale jest jeszcze tyle fajnych rzeczy, jakich nie zdążyłaś doświadczyć. Chcesz odejść z tego świata bez skoku na Banji?- powiedział, uśmiechając się w typowy dla Malfoy’a sposób.
-Na to już jestem za stara- odpowiedziała Miona , śmiejąc się pod nosem. Uwielbiała Will’a za to, że nigdy nie wymuszał nic na jej sumieniu. Chyba dlatego udała się do Niego, a nie do Ginny, która po usłyszeniu z ust  Miony : „ (…)po co żyć, kiedy tak wiele ważnych dla mnie osób odchodzi do krainy wiecznej radości.”, od razu zaczęłaby wyrzucać pannie Granger, że przecież nie może zostawić Dramiony, itd.
-Miona, wiek to tylko cyfry i ograniczenia w Twojej głowie.
-Pfff.
-Czy Ty właśnie na mnie „pfff’nęłąś”? –spojrzał , wzrokiem bazyliszka w oczy blondynki. Hermiona odpowiedziała twierdząco i wojowniczo spojrzała w oczy swojego przyszywanego syna. Po chwili gonili się po pokoju. Oboje czuli się jakby Miona znowu była w szkole, jakby znowu bawili się w dormitorium czekając na Draco, który miał przynieść „śmieciowe jedzenie” .  Jednak tym razem męczyli się znacznie szybciej i już po kilku minutach podli nieżywi na kanapę.
-Co powiesz na spacer o zmroku?- zapytał Will. Pamiętał, że Miona, o ile miała przy sobie faceta, uwielbiała spacerować nocą i rozmyślać, rzadziej rozmawiać.
-Z wielką chęcią- odpowiedziała i zadziornie spojrzała w oczy brata Draco. Gdyby spojrzeć  na kobietę z boku, nie dałoby jej się tyle lat ile w rzeczywistości ma. W tej chwili wyglądała, jak szczęśliwa z życia, pełna radości i energii trzydziestolatka, a  nie jak pięćdziesięciolatka, która powoli traciła kontrolę nad otoczeniem.  Para wyszła i zaczęła iść tam, gdzie ich nogi niosły. Nikt się nie odzywał.  Miona myślała, o tym, że kocha noc. Czasami wydawało jej się, iż jest wampirem, a nie czarownicą. Jej tata się czasami nabijał, że jest wiedźmą. Gdy mając dwanaście lat panna Granger zapytała się rodziciela, dlaczego  ją tak przezywa, wytłumaczył jej, że  przezywają tak, gdyż jest mądra i ma dużą -wiedz-ę.  Hermiona od dawna nie czuła się taka wolna. Will natomiast podziwiał urodę swojej  byłej opiekunki.  Zastanawiał się, kiedy minęły te wszystkie lata. Wydawało mu się, jakby to wczoraj dowiedział się, że będzie wychowywany przez Mionę i Draco. Wydawało mu się wtedy, że ta para będzie w przyszłości miała mnóstwo dzieci, gdyż mieli świetne podejście i przysłowiową rękę. Niestety los napisał inny scenariusz. Nagle niespodziewanie Miona odezwała się:
- Nigdy nie rozmawialiśmy na pewien temat, o on od dawna nie daje mi spokoju….
-Hmh- Malfoy zachęcił kobietę o kontynuowania.
-Dlaczego nigdy nie związałeś się z nikim na dłużej?
-Spróbuję opisać Ci to na przykładzie. Dziewczyny podświadomie szukają kogoś kto przypomina ich ojców lub braci- chciał dodać, iż jego ideałem, które szukał w kobietach była właśnie Miona i że nigdy nie znalazł osoby, choć w części podobnej do panny Granger. Dlatego też miał wiele partnerek, ale z żadną nie został na dłużej. Niestety nie zdążył jej tego przekazać i już nigdy nie będzie miał szansy.

niedziela, 3 listopada 2013

Hejka

Dzisiaj pojawił się nowy(III) rozdział w zakładce "Dtkcw". Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)