niedziela, 29 września 2013

Miniaturka 13

W parku na obrzeżach miasta, wśród drzew na drewnianej brązowej ławce siedziała Ona.  Ubrana była w biały płaszczyk z czarnym paskiem, do którego dobrane były ciemne buty. Wokół Niej było pełno liści we wszystkich możliwych kolorach. Jak zawsze miała założoną nogę na nogę i nieśmiałym wzrokiem patrzyła w Jego niebieskie oczy. Na ławce naprzeciwko siedział On. Na garnitur miał narzucony rozpięty płaszczyk. Siedział wyprostowany i z pewnością siebie, wręcz arogancko,  patrzył w Jej brązowe oczy. Codziennie od roku o tej samej porze siedzieli  w tym miejscu i przyglądali się sobie lecz nigdy nie rozmawiali. Tak jak każdego dnia, przyszedł i usiadł na ławce. Siedział i czekał na Nią, jednak ona nie przychodziła. W końcu przybyła,  pół godziny później niż zwykle , ale za to z koszykiem pełnym szyszek i kasztanów. Usiadła na ławce koło Niego.
-Spóźniła się  Pani.
-Przepraszam, ale gdy zobaczyłam leżące na ziemi szyszki i kasztany nie mogłam się powstrzymać, przed zebraniem kilku.
-Co jest w nich takiego szczególnego?
-Symbolizują ludzi.
-Niby jak?
-Widzi Pan ten kasztan? Niech Pan go weźmie do ręki. I co Pan czuje?
-Że ma twardą skorupkę.
-Ale wystarczy go lekko naciąć, żeby zobaczyć, iż w środku jest inny.  Kasztan symbolizuje kobietę. Nawet najtwardsza dyrektorka ma czasami załamanie i potrzebuje, aby ją ktoś przytulił lub ochronił przed niebezpieczeństwem. Kasztan ma za ochroniarza łupkę, a kobieta mężczyznę.
-A co w takim razie z szyszką?
-Na to pytanie mi Pan odpowie.
-Ale o co Pani chodzi?
-Wydaje mi się, że szyszka symbolizuje mężczyznę.
-Już chyba wiem, o co Pani chodzi. Każdy mężczyzna ma wiele „twardych” cech, które w połączeniu tworzą jego charakter, a więc jego samego. Czasami przychodzi załamanie i wszystkie zasady, nawet takiego ministra,  powoli się” łamią”. Zostaje jedna. Jednak, aby na nowo szyszka mogła wyglądać, jak przedtem potrzebny jest klej,  w przypadku mężczyzny miłość kobiety.
Spojrzenia pary spotkały się. Powoli zbliżyli się do siebie i złączyli swoje wargi w pocałunku.

Kilka lat później na brązowiej sofie w zielonym salonie siedziało 5 letnie dziecko o niebieskich oczach i ciemnych włosach. Na kolanach trzymało album, który miał piękna okładkę. Pokazana na niej była ławka w parku, na której obok kasztana leżała szyszka, a nad nią były drzewa z kolorowymi liśćmi. Na oparciu ławki wygrawerowany był napis: „ Kochasz, gdy dajesz kawałek siebie drugiej osobie i nie chcesz nic w zamian”.
------------------------------------------------------------------------------------------
Parę słów uzupełnienia. Draco i Hermiona na początku zostali parą, bo oboje potrzebowali osoby, która pomagała by im w ciężkich chwilach. Jednak pod wpływem czasu zakochali się w sobie i zrozumieli, że przyjemniej jest dawać coś komuś niż brać. Miniaturka zabetowana pod czujnym okiem Catty. Życzę Wam samych piątek oraz szóstek i uśmiechów w nadchodzącym tygodniu :) 

sobota, 21 września 2013

Miniaturka 12

Witam wszystkie czytelniczki, jak i czytelników. Przed Wami długo zapowiadana Miniaturka numer 12. Post byłby wcześniej, jednak doszłam do wniosku, iż historyjka, która miała ukazać się pod numerem 12 jest jeszcze do dopracowania. Na razie wrzucam inną Miniaturkę, która powstała pod wpływem wrześniowej zadumy, jak i moich, ale również moich znajomych, doświadczeń.    Za zabetowanie ukłony w stronę Catty. Dedykacja dla każdego, kto chociaż raz w życiu miał "na pół złamane serce".
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                            Hogwart, 19.05.1998 r.
                                                        Kochany pamiętniczku!!!
Znowu mam na pół złamane serce. Tyle razy w rozmowach z Tobą Mój Drogi Przyjacielu użyłam tego zwrotu, a nigdy nie wytłumaczyłam Ci jego znaczenia.  Właściwie powinnam pisać „na pół długości”, jednak uważam, że brzmi to mniej romantycznie. Kiedy używam to sformułowanie, chcę przekazać Tobie, że mam pęknięte serce, jednak rysa sięga tylko do połowy długości. Nie mogę mieć złamanego serca, gdyż nigdy nie miałam chłopaka i nigdy też nie byłam zakochana. Kiedy we wcześniejszych naszych rozmowach, jeszcze za czasów, gdy byłam mugolką, używałam tego zwrotu, chodziło mi o to, iż zauroczyłam się w jakimś piosenkarzu lub sportowcu ewentualnie gwieździe ekranu. Później dowiadywałam się, że ma dziewczynę lub w lepszym przypadku jest gejem(wtedy oczywistym było, iż nie miałam u Niego szans).  Wtedy choć pół złamane serce bolało, uczucie to było mniej odczuwalne dla mnie. Zapewne ,dlatego, że podświadomie zdawałam sobie sprawę, iż to, abym stworzyła związek ze sławnym chłopakiem było bardzo mało prawdopodobne. Tym razem boli, jak nigdy wcześniej, gdyż obiekt „moich westchnień” był bliżej niż kiedykolwiek wcześniej.   Chodzi o ucznia z mojego rocznika- Draco Malfoy’a. Może zacznę od początku Mój Kochany Pamiętniczku. Wszystko zaczęło się jakieś dwa miesiące temu, kiedy Moja Droga Przyjaciółka- Ginny , zwróciła mi uwagę, iż pewien przystojniak mi się przygląda. Automatycznie odwiodłam ją od sugerowania, iż Draco może czuć do mnie coś więcej niż nienawiść. Próbowałam wmówić sobie jak i jej, że pewnie mam resztki śniadania na   szacie. Jednak, kiedy wieczorem położyłam się w łóżku długo nie mogłam zasnąć zastanawiając się jak by to było być dziewczyną SZANOWNEGO PANA ARYSTOKRATY. W czasie kolejnych dni Wiewióra dawała mi kolejne dowody „wielkiej miłość” Draco. Ja wmawiałam Jej, iż może źle zobaczyła, zdawało jej się, źle łączy fakty. A w środku. No właśnie w środku, rozkwitło we mnie nie znane dotąd przyjemne uczucie, spowodowane faktem, że mogę się komuś podobać. I to nie byle komu, ale facetowi, który na zawołanie mógłby mieć każdą dziewczynę w szkole. Jednak jak to z moją samooceną ( nieatrakcyjnej kujonki), po kilku kolejnych dobach zaczęłam się we wszystkich Jego ruchach dopatrywać drugiego dna. Jak usiadł koło mnie- pewnie nigdzie nie było wolnego miejsce. Jak patrzył na mnie- zapewne miałam buzię w dżemie ze śniadania. Jak się do mnie uśmiechał- na pewno nie mógł pohamować śmiechu, patrząc na boją szopę na głowie.  Za parę kolejnych  tygodni doszłam do wniosku, że pewnie założył się z chłopakiem Wiewióry- Blaise’m Zabini’m, o to, że mnie zdobędzie. Nie spodobała mi się ta myśl, gdyż mimo mojej samooceny nigdy nie chciałam, aby ktoś bawił się moimi uczuciami. Postanowiłam, że jak tylko to możliwe odetnę się od Niego. Całkiem nieźle mi szło, do wczoraj, kiedy zobaczyłam Go smutnego siedzącego na ławce na błoniach. Przez całą noc zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam. Postanowiłam, że dam Mu szansę. Napiszę kartkę, w której opiszę moje uczucia, ale w niektórych miejscach użyję metafor. Zostawię ją w widocznym miejscu, jeśli spostrzeże ją i   przeczyta oraz zrozumie jej sens, będzie wiedział co robić. Jednak jeśli nie, będzie to oznaczało, iż szczęśliwy związek nie był nam pisany.

                                                                                           Twoja wierna przyjaciółka
                                                                                                 Hermiona Granger

Ps. Przepraszam za ślady łez, które pozostawiłam na Twoich kartkach.

czwartek, 12 września 2013

Nowy rozdział

Nowy rozdział pojawił się w zakładce "Dla tych, którzy(...)". Zapraszam do czytania i komentowania :)

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 13

Tymczasem czekała na nią smutna wiadomość.
Miona poszła do gabinetu profesor Mcgonagal. Gdy weszła do pomieszczenia, zobaczyła byłą nauczycielkę i swoich przyjaciół pijących herbatę oraz prowadzących rozmowę na najbardziej popularny temat w takich sytuacjach, pt.:” Co nowego się wydarzyło od ostatniego spotkania?”.
-Miona, jesteś wreszcie- powiedział Diabeł i ustąpił pannie Granger miejsce, po czym stanął obok krzesła swojej żony.
-Właśnie rozmawialiśmy o tym, jak uczyliśmy Amelkę gotować –poinformowała przyjaciółkę Ginny.
-Ciasto by się udało, gdyby Blaise nie pomylił soli z cukrem-stwierdziła Miona.
-Co za różnica. Przecież obydwie substancje są białe i w kryształkach- dodał na swoją obronę Zabini.
-Kochanie, co Ty na to, żebyśmy zostawili na moment Hermionę i panią profesor i poszli zobaczyć salę 007?-zapytała była panna Potter swojego męża.
-Jaka sala 007?-zdziwił się mężczyzna.
-Jak to jaka sala?- powiedziała Ginny do Diabła, patrząc w jego kierunku w szczególny sposób.
-A, ta sala 007- Zabini wreszcie zrozumiał, o co chodziło jego żonie.
Kiedy małżeństwo opuściło gabinet, pozostałe w nim kobiety zaczęły wspominać.
-Pamięta pani, jak po kryjomu w nocy wybrałyśmy się na zakupy, a później, bo „było po drodze”, poszłyśmy do kosmetyczki?
-Jak mogłabym zapomnieć? Nikt w życiu nie zrobił mi gorszego manicure’u-po ostatnim stwierdzeniu przedstawicielki płci pięknej zaczęły się śmiać.
-Zabawnie też było, kiedy razem z Ginny i Pansy urządziłyśmy sobie pokaz mody w bikini i do dormitorium wszedł niezapowiedzianie Dumbledore- powiedziała nauczycielka. –Kiedy przestałyście być uczennicami tej szkoły poczułam się strasznie stara- dodała po chwili namysłu.
-Kiedyś przeczytałam w książce cytat:” Człowiek zaczyna się starzeć, gdy przestaje się bawić”, jakoś tak to szło- wtrąciła Miona.
-Masz racje.
Nagle Mcgonagal zmieniła temat.
-Muszę powiadomić Cię o czymś smutnym.
-To coś poważnego?

-Chodzi o Snape’a.

czwartek, 5 września 2013

Informacja

Postanowiłam, że będę pisać równolegle drugą historię z tematyki Dramione. Znajdziecie ją w zakładce "Dla tych, którzy chcą więcej". Zapraszam !!!