wtorek, 22 lipca 2014

Miniaturka 15 cz.1.


Dwudziestopięcioletnia kobieta stanęła przed jednymi z wielu drewnianych brązowych drzwi, jakie mieściły się w Ministerstwie Magii. Co wyróżniało je z pośród pozostałych? Prowadziły do jej gabinetu, o czym informowała przybita do ściany obok framugi metalowa tabliczka z wygrawerowanym napisem:

HERMIONA GRANGER- MALFOY

ZASTĘPCA MINISTRA MAGII

Miona, tak nazywali kobietę jej przyjaciele, wyciągnęła z torebki różdżkę, szepnęła zaklęcie, dzięki któremu  mogła dostać się do pokoju. Rzuciła torebkę na biurko i podeszła do szafy. Ten dzień nie rozpoczął się dla niej dobrze.  Kiedy po przebudzeniu zaburczało jej w brzuchu ruszyła w stronę lodówki. Otworzywszy  drzwi przekonała się, że nie znajduje się w niej nic nadającego się do spożycia. Sama była temu winna. Draco był raczej gościem w ich apartamencie- częste podróże męża spowodowały, że Hermiona nie chciała mieszkać w willi Malfoyów- w tym wielki budynku czułaby się zbyt samotna. Ją natomiast pochłonęła praca, co skutkowało brakiem czasu na tak prozaiczne zajęcia, jakim jest zrobienie zakupów. Zamknęła lodówkę nogą. „No nic, pójdę przed pracą do jakiegoś sklepu”- pomyślała. Mogła użyć magii, ale nie lubiła jej nadużywać  i się nią wyręczać. „Ona ma ułatwiać życie, a nie przeżyć je za mnie „ – często powtarzała to stwierdzenie.  Poszła do garderoby, gdzie założyła na siebie białą koszulę, garsonkę w kolorze kawy z mlekiem, do której dobrała buty, torebkę i biżuterię. Za nim założyła złoty zegarek, schowała pod rękawem srebrny łańcuszek, którego nigdy nie ściągała. Był jej talizmanem, ale także pamiątką przeszłego życia (zanim dowiedziała się, że jest czarownicą), ale także symbolem  nadziei. Zrobiła lekki makijaż i spryskała się perfumami- prezent od państwa Zabinich z okazji urodzin. Wychodząc z apartamentu rzuciła zaklęcia zabezpieczające. Gdy wyszła z budynku, jej wzrok skierował się w stronę czarnego audi. Miona spojrzała w niebo.

-Wybacz mi kochanie- zwróciła się do auta- ale dzisiaj jestem zbyt zmęczona, aby prowadzić, a  poza tym muszę znaleźć sposób na rozwiązanie problemów z jakimi zmaga się teraz ministerstwo.  Wiesz, że lepiej mi się myśli, kiedy idę.

Po kilku minutach kobieta doszła do swojego ulubionego sklepu.

-Miona! Jak dawno Cię tu nie było!- zawołał starszy ciemnoskóry mężczyzna. Po czym podszedł do niej i ją przytulił.- Schudłaś i wyglądasz jakbyś dawno nie spała.

- Nie ma to jak usłyszeć komplement z rana – mruknęła Hermiona pod nosem, po czym uśmiechnęła się smutno.

-Przepraszam, po prostu martwię się o Ciebie, dziewczyno. Powinnaś trochę przystopować. Owszem ministerstwo jest ważne, ale nie może być całym Twoim życiem.

-Dziękuję panie Zabini. Rzeczywiście wezmę sobie tydzień urlopu , jak tylko skończę najważniejsze sprawy- czyli… za trzy miesiące- dodała w myśli.

Hermiona minęła ojca Blaisa i wzięła z pułki jogurt wiśniowy, bułkę wielozbożową oraz mrożona kawę. Podeszła do kasy.

- Na koszt firmy.

-Ale…

-Jesteśmy prawie rodziną.

-Dziękuję.

-Wpadaj częściej.

Sklep od ulicy dzielił wąski chodnik. Gdy Mionka wyszła ze sklepu ochlapał ją przejeżdżający samochód.  

Westchnęła i poszła dalej. Gdy weszła do budynku, w którym mieściła się główna siedziba ministerstwa, natknęła się na Rona. Nie znosiła tego mężczyzny- robił wszystko, aby zdobyć jej stanowisko. Wesley nie omieszkał skomentować plam na stroju Hermiony, za co został obdarzony spojrzeniem, które mogłoby spowodować zawał u niejednego człowieka, jednak na nim nie zrobił najmniejszego wrażenia.

            Teraz Hermiona stała przed szafą w swoim gabinecie. Wyciągnęła z niej „zestaw awaryjny „ i rzuciła zaklęcie, dzięki któremu była teraz ubrana w białą koszulę, wsadzoną do ciemnogranatowych dżinsów. Na górę narzuciła czarną marynarkę, a na stopy buty w tym samym kolorze.  Poszła do łazienki, aby poprawić makijaż. Gdy skończyła, zaczęła się przyglądać swojemu odbiciu w  lustrze. „Stary Zabini ma rację. Należy mi się trochę odpoczynku. Minister powinien to zrozumieć. Przecież wypoczęty i zadowolony z życia pracownik to dobry parownik. Prawda? Świetnie nawet samej siebie nie jestem wstanie przekonać.” Zamiast do swojego biura udała się do gabinetu ministra. Była jedyną osobą, która mogła wejść do tego pokoju bez pukania.

-Co Cię sprowadza?

-Chcę wziąć kilka dni urlopu.

-Wykluczone.

-Słucham?

-Jesteś potrzebna. Zresztą miałem  do Ciebie iść i zapytać się, czy nie zostaniesz dzisiaj dłużej, bo moja córka ma urodziny, a ja zapomniałem, o tym gdy umawiałem się na spotkanie. Pójdziesz za mnie.

-Czyli możesz sobie pozwolić na życie prywatne, a ja nie! –Herm była wściekła. Z jednej strony chciała by to dziecko miało udane urodziny, ale miała dosyć tego, że Harry wykorzystywał ją w pracy, dając jej coraz więcej obowiązków.

-Miona, to nie tak. Ja wiem, że wiele poświęcasz dla pracy i tego nie kwestionuję. Dziękuję Ci za to, że zrezygnowałaś z jeżdżenia na mecze Draco, ale zrozum nastały ciężkie czasy i każdy z nas musi dać teraz z siebie jeszcze więcej!

-Z czego ja mam jeszcze zrezygnować, żeby bardziej się poświęcić pracy? NO Z CZEGO?           -Krzyknęła pani Malfoy. Nagle poczuła silny ból w podbrzuszu. Upadła na kolana. Po chwili po jej nogach zaczęła się sączyć krew, która przeciekała rzez materiał spodni. Miona popatrzyła w oczy Harry'ego, po czym straciła przytomność i osunęła się na podłogę.

 

            Drużyna Quidditcha, w której grał Draco właśnie szykowała się do najważniejszego meczu w sezonie. W chwili kiedy Malfoy miał przypomnieć ostatnie ustalenia, zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Zabini- on to zawsze ma wyczucie.

-Nie mogę gad…

-Miona jest w szpitalu.

-W Mungu? Dlaczego ? Co się stało?

-To nie jest rozmowa na telefon.

 

-Drużyno!- wrzasną, aby wszyscy na niego spojrzeli. – Dzisiaj gracie beze mnie, moje miejsce zajmie Nevil. Macie się go słuchać.

Nie zważając na protesty, teleportował się.

-Draco- zawołała Ginny- Tak mi przykro.- podeszła do blondyna i przytuliła się do niego. – Miona poroniła.

 

Hermiona siedziała na łóżku i płakała. Nagle w drzwiach stanął Draco. Informacja Ginny na temat poronienia nie zrobiła na nim wrażenie. Pani Zabini równie dobrze mogła mówić o pogodzie. Jednak kiedy zobaczył swoją żonę, coś ścisnęło go w sercu. Dawno nie widział jej tak zagubionej i kruchej. Efekt wzmacniały cienie pod oczami oraz to, że Miona schudła. Podszedł i przytulił ją.

-Ja przepraszam.. Ja nie chciałam… nawet nie mieliśmy szansy go pokochać, ale nie, ja go kocham….nie mogliśmy się cieszyć… to moja wina… przepraszam

Nie zaprzeczał jej słowom, bo wiedział, że zamiast ją uspokoić, zdenerwowałby ją, a to było ostatnim, czego teraz potrzebowała.

Hermiona poczuła się bezpieczniej w ramionach męża. Była mu wdzięczna, że nic nie mówi. Nie chciała słuchać sztucznych zapewnień, że wszystko się ułoży, że wszystko będzie dobrze. Nic nie będzie dobrze. Tak wiele poświęciła dla pracy, dlaczego musiała oddać jeszcze dziecko?!

Siedzieli wtuleni w siebie parę godzin, gdy do Sali wszedł Magomedyk.

-Może pan zabrać już żonę do domu- stwierdził i wyszedł. Hermionie nie wiedziała, czy jest zła na lekarza za tę oschłość, czy wdzięczna za brak zbędnych pocieszeń.

Draco przywołał z domu dla Miony  czarne legginsy i swoją białą bluzę z nadrukiem. Następnie rzucił zaklęcie, dzięki któremu te ubrania znalazły się na Hermionie. Wziął żonę na ręce i teleportował się do domu. Położył ją do łóżka i przytulał dopóki nie zasnęła. Potem poszedł do łazienki, zdjął strój do gry w Quidditcha, wykąpał się. Założył czyste bokserki i dosłownie walnął się do łóżka wykończony.

Rano kiedy otworzył oczy liczył na to, że Miona już otrząsnęła się ze straty i spędzą razem kilka miłych dni. Jak bardzo się mylił… Z Mioną z dnia na dzień było coraz gorzej. Praktycznie nie wstawała z łóżka. Draco próbował z nią rozmawiać, ale Herm dawała mu lakoniczne odpowiedzi.  Siedzieli więc w ciszy. Draco wmuszał w nią codziennie wieczorem jeden posiłek, po czym zasypiał z nadzieją, że jutro będzie lepiej. Żyli, a właściwie byli w tym układzie przez ponad tydzień. Draco miał dość zachowania żony i postanowił, iż dzisiaj jej o tym powie. Nie spodziewał się, że aż tak go poniesie:

-Kochanie.

Zero reakcji.

-Kochanie- zaczął jeszcze raz- to już za długo. Owszem przez tydzień bawiłem się w Twojego kelnera oraz opiekuna, ale już WYSTARCZY. TRZEBA ŻYĆ DALEJ. DZIECKO BYŁO I GO NIE MA.  JAK TAK BARDZO CHCESZ TO NIE MA PROBLEMU, TYLKO POWIEDZ- JESTEM NA TWOJE ZAWOŁANIE.-wziął głęboki oddech- wyjeżdżam na tydzień. Jak wrócę powiesz mi, czy chcesz wrócić do świata żywych, czy dalej się nad sobą użalać. Jeżeli wybierzesz drugą opcję, złożę pozew o rozwód. Nie, nie grożę Ci, tylko stwierdzam fakt. Kocham Cię, ale związek na odległość i tak jest trudny bez Twoich humorków.

Gdy wyszedł, Miona przestała hamować łzy. Wyciągnęła rękę przed siebie i spojrzała na srebrny łańcuszek.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miniaturka z dedykacją, dla tych którzy czekali i wchodzili na tego bloga.
Dziękuję.
Ps. Bez bety.

niedziela, 30 marca 2014

Zwiastun- Rozdział 4

Moi drodzy ilość wyświetleń się zwiększa, a komentarzy, jak nie było, tak nie ma. Zakręcona uświadomiła mi, że może macie maile z nazwą, która obejmuje Wasze imię i nazwisko, dlatego odblokowałam możliwość dodawania komentarzy jako anonim. Bardzo proszę, abyście wyrażali swoje opinie w komentarzach, bo chciałabym wiedzieć, co Wam się podoba, a co nie.
Luśka
Ps. Betowała Zakręcona- stokrotne dzięki :)
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dwie zmęczone po całym dniu nauki jedenastoletnie dziewczyny siedziały w swoim pokoju na szczycie jednej z Hogwardzkich wież. Oprócz wyczerpania w oczach jednej z nich można było dostrzec ogromny ból.

-Znowu.

-Hm?

-Nic.

-Skoro już zaczęłaś.

-Chodzi, o to…- Miona nie była w stanie zapanować nad emocjami.  Z jej oczu zaczęły spływać łzy, ciało natomiast drgać.

Pansy podeszła do przyjaciółki, usiadła obok niej na łóżku i przytuliła ją.

-Jak nie chcesz, nie musisz mówić. Nie miałam zamiaru Cię zranić. Przepraszam.- Panna Parkinson nie wiedziała, co począć, aby uspokoić Hermionę.

-Chcę…

Gdy Miona zaczęła z powrotem normalnie oddychać, Pan odsunęła się trochę od niej i spojrzała w brązowe oczy.

-Odnoszę wrażenie, że jestem zbędna. Nie, to nie jest właściwe określenie. Dla moich rodziców ważniejsza jest kariera taty niż ja, moje uczucia, pragnienia. W końcu czego, oprócz markowych ubrań, może potrzebować jedenastolatka?

-Ty też?

-O co chodzi?

-Czuję się zaniedbywana przez ojca. Dla niego liczy się tylko panowanie nad światem czarodziei.  

W tej chwili uczennice szkoły magii, rówieśniczki, gryffonki  zrozumiały, że łączy je więcej niż same tytuły, nic nie znaczące słowa. Oprócz podobnych charakterów, mają różne doświadczenia, które i tak doprowadzają je do wspólnej mety. Brak zainteresowania ze  strony rodziców, jaki w przypadku każdej z nich jest wynikiem czegoś innego, boli tak samo.  Ten punkt był przełomowy dla obu dziewczyn. Przynajmniej tak myślały. Sądziły, iż znalazły wsparcie zrozumienie, przyjaźń na całe życie. Nie wiedziały, jednak że los napisał dla nich inny scenariusz.

Dwa lata minęły szybko. Więź między dziewczynami wzmocniła się i nabrała siły. Przetrwała sprzeczki, kłótnie i głośne wymiany zdań. Trzeci rok w Hogwarcie miał być piękniejszy niż dwie wcześniejsze klasy razem wzięte. Niestety tak jak w każdym związku międzyludzkim przychodzi moment wypalenia. Czasem następuje wcześniej, czasem później. Zdarza się, że jest gwałtowny, albo tak jak w przypadku bohaterek tego opowiadania zaczyna się małymi kroczkami, aby w jednej chwili zniszczyć coś, co przeważnie buduje się latami. 

wtorek, 25 marca 2014

Luśka w kropce

Moi kochani,
Nie wiem, co powinnam zrobić. Ze wszystkich moich trzech blogów, na ten wchodzicie najczęściej, mimo to że nic na nim nie publikuję (ostatnia miniaturka miała być wyjątkiem). Czy chcecie, abym spróbowała wrócić do pisania Dramione? Proszę o odpowiedź w komentarzach.

Wasza (zagubiona),
Luśka

niedziela, 16 marca 2014

Blog z miniaturkami

Jak widzieliście, w poprzednim poście dodałam link do mojego nowego bloga. Mam kilka miniaturek, które niekoniecznie dotyczą Dramione, dlatego postanowiłam założyć nowy blog, by nie mieszać tematów. Zapraszam :
http://miniaturki-luski-m.blogspot.com/

Luśka ;)

Ps. Pierwsza miniaturka pojawi się dzisiaj.

niedziela, 2 marca 2014

Miniaturka 14

Dedykacja dla cudownej, wspaniałej, fantastycznej pisarki/blogerki  Lucy. Spoczywaj w pokoju.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Przepraszam. Nie mogę- powiedziała Miona.
Trzy miesiące później.
 Hermiona, Ginny i Pansy siedziały razem w biurze Departamentu spraw zagranicznych w Stanach. -KONIEC- wrzasnęła Ginny. – Miona, słyszysz mnie? KONIEC!
 -Z czym koniec?- zapytała bez zainteresowania panna Granger.
-Z tym.
-Z czym?
- Z Twoim zachowaniem.
 - Co z moim zachowaniem?- bezsensowna wymiana zdań coraz bardziej irytowała Mionę, która marzyła by zegar wybił godzinę piątą. W domu czekały na nią ważne sprawy. Co jest ważniejsze od pudełka ciastek i głupiego serialu w telewizji?
-Nie możesz się tak zachowywać ?
-Ginny, o co Ci chodzi?
-Odkąd wróciłaś z Anglii jesteś, jakaś nieswoja. Nie wychodzisz nigdzie, zamknęłaś się w sobie i co najgorsze przytyłaś- pośpieszyła z wyjaśnieniami Pansy.
 Po co mieszkam w USA? Ten kraj zmienia ludzi. Sprawia, że zmieniają priorytety. Na czym to ja…. Przyjechałam tu, żeby być sławna, a potem, by uciec-myśli Miony staczały na zakazany temat.
 -Nic mi nie jest- odparła chłodno.
 -Zrozum, my się martwimy o Ciebie. Brakuje nam uśmiechniętej Hermiony Granger, która wie wszystko, jest pewna siebie, bierze udział w spotkaniach integracyjnych- panna Weasley nie wiedziała, jak dotrzeć do przyjaciółki.
-Ludzie się zmieniają.
 -Co innego zmienić się, a co innego niszczyć się od środka i zaniedbywać. Popatrz na swoją twarz- mówiąc to podała Mionie lusterko. – Przecież kochasz się malować.
Hermiona niechętnie, przelotnie rzuciła okiem na swoje odbicie w lusterku. Była blada, powinna zrobić brwi, maseczka oczyszczająca też by się przydała. Nic nie mówiąc, odstawiła zwierciadło, sięgnęła po torebkę i transportowała się do domu.
-Świetnie nam poszło- stwierdziła z ironią Pansy, po czym również przeniosła się do domu.
-Ja jeszcze nie skończyłam – powiedziała w okno Ginny. Rzuciła torebkę i ruszyła w kierunku wielkiego lustra. – Rzeczywiście nie wyglądam najlepiej- pomyślała.- W sumie po co mam się starać, skoro już na zawsze będę sama? Z białej komody w starym stylu wyciągnęła stare, zniszczone spodnie dresowe, które właśnie przeżywały swoją drugą młodość. Na górę ubrała koszulkę na ramiączkach. Miona poszła na bosaka do kuchni. Otworzyła lodówkę, w której znalazła zgniły ser i coś, co ciężko było jej zidentyfikować. Zamknęła szybko drzwi, wydając przy tym dźwięk obrzydzenia. Z zamrażarki wyjęła wielkie pudełko lodów. Jeszcze tylko łyżka i będzie mogła rozłożyć się na kanapie w salonie i oglądać po raz setny jakiś romans.
 -Tego szukasz- powiedziała Ginny, machając Mionie łyżką przed nosem.
 -Co Ty tu robisz? Zresztą mniejsza. Chcesz trochę lodów?
-Nie dziękuję. Tobie też odradzam.
-Nie to nie- ciemnowłosa kobieta zabrała z ręki przyjaciółki sztuciec i zaczęła zajadać lodu. Po chwili ruszyła do salonu.
-Co się stało?- Ginny po zadaniu pytania, zobaczyła jednie oddalające się plecy koleżanki. Poszła za nimi.
-Co się stało?- powtórzyła siadając obok przyjaciółki na podłodze. Obcisła spódnica służbowa jej nie pomaga.
-Draco mi się oświadczył- Miona ogłosiła to tonem tak obojętnym, jakby mówiła o wakacjach córki kuzyna brata ojca męża kuzynki matki ojca w jakimś nudnym schronisku.
 -Nie?
Miona, aby potwierdzić kiwnęła głową.
-Dlaczego?
 -Bo tak.
-To nie jest odpowiedz.
-Bo tak będzie lepiej.
 -Dla kogo ?– odpowiedziała wkurzona Ginny. Po chwili opanowała emocje.- Co masz na myśli? -Dla Draco.
-Nie rozumiem.
-Zabijam facetów.
-SŁUCHAM? -Zabijam facetów. Ginny spodziewała się wszystkiego po swojej przyjaciółce, ale nie takiego wyznania.
-Nie jestem w stanie wyobrazić sobie Ciebie z nożem w ręce nad bezbronnym Draco- zabrzmiało to jak żart, ale głos panny Weasley był całkowicie poważny.
 -Nie w tym sensie.
-To w jakim?
-Pamiętasz mojego pierwszego chłopaka?
 -Tommy’ego?
-Pamiętasz, jak zginął?
 -Na imprezie. Ktoś się bił. On chyba chciał ich rozdzielić, ale gdy do nich podszedł, nie chcący zrzucili go ze schodów.
 -Było to w dniu, w którym mi się oświadczył.
-Naprawdę? Nie wiedziałam. Przykro mi. – Ginny była w szoku.
 Hermiona wzruszyła ramionami.
 -Wiem, że nie wiedziałaś. Pamiętasz Ash’a?
-Tego Egipcjanina?- gdy Miona potwierdziła kontynuowała.- Zaczęłaś się z nim spotykać jakoś rok po śmierci Tommy’ego.
 -Zgadza się. Zmarł w wypadku w dniu, w którym mi się oświadczył. Wjechał motorem w samochód. -Dlaczego nic nie mówiłaś? Dlaczego nas okłamałaś, mówiąc, że się rozstaliście? Musiało Ci być ciężko.
-Nie mówiłam, bo nie chciałam współczucia. Po śmierci Tommy’ego przytłoczyło mnie , bo przecież to była moja wina. Mogłam wybrać inny klub, mogłam go powstrzymać, mogłam mu powiedzieć NIE.
-Herm…
 -Nie mów, że to nie tak.
-Ale…
-Proszę.
-No, dobrze.
-Dziękuję. Śmierć Ash’a to też moja wina. Byliśmy w Turcji. Oświadczył mi się bez klękania itd. Po prostu siedzieliśmy i oglądaliśmy zachód słońca, trzymając się za ręce. Po chwili nagle wstał.
 -To nie tak-stwierdził.
-Co nie tak?
 -Ty mieć pierścionek. Znaczy Ty musisz mieć pierścionek.
 -Nie, nie muszę- odpowiedziałam śmiejąc się pod nosem. Gdy władały nim emocje często mylił się w angielskim.
 -Musisz. Czekaj. Ja zaraz wrócę.
-Nie wrócił nigdy.
 -Miona…
 -Nie Mionuj mi- Hermiona uśmiechnęła się blado. Rozumiesz teraz?
-To nie Twoja wina. To zbiegi okoliczności.
-Dwa razy?- zapytała z powątpiewaniem Miona.- Nie mam zamiaru sprawdzać, czy Twoja teoria jest prawdziwa.
-Nie będę Cię zmuszać, ale uważam, że zasługujesz na szczęście i wiem, iż Draco może Ci je dać. Sądzę też, że powinnaś wrócić do świata żywych i wiesz co? Zaczynamy już.
 Hermiona nie pewnie popatrzyła na przyjaciółkę, nie rozumiejąc na ma na myśli. Ginny machała różdżką. Po chwili obie kobiety były elegancko ubrane i pięknie pomalowane. Na ich głowach były wytworne fryzury.
-Idziemy do restauracji.
-Jak chcesz- odpowiedziała obojętnie Miona.
Panna Weasley opowiadała o tym, że może pojechałyby gdzieś, zabawiły się…. Miona grzebała widelcem w wytwornym daniu (ile by dała za hamburgera zamiast tego czegoś) i udawała, że słucha. Do stolika podeszła staruszka.
 -Przepraszam jestem medium. Tommy i Ash chcieliby z panią porozmawiać.
 -Słucham? Oni tu są? – zaświergotała rozradowana Miona. Po chwili jednak emocje opadły.- Może mi pani udowodnić, że oni tu są. Rozumie pani, dużo w dzisiejszych czasach jest oszustów. -Rozumiem. Ash mówi, że po jego śmierci wytatuowała sobie pani kontur Egiptu na ...
-Wystarczy.- Kocham Was. Słyszycie?
-Masz tatuaż?-zdziwiła się Ginny.
-Później Ci opowiem.
 -Słyszą i oboje mówią, że panią kochają. Uważają, że powinna pani spróbować z jakimś smokiem. -Nie mogę stracić kolejnej osoby, na której mi zależy.
 -Tommy pyta, czy odrzucając ją nie traci jej pani.
 -Tommy, wiesz o co mi chodzi.
 -Twierdzi, że nie rozumie, dlaczego pani nie chce założyć rodziny z mężczyzną, na którym, jak pani sama powiedział, pani zależy. To w końcu smok, czy człowiek?- staruszka się pogubiła.
 -Ale…
 -Mówią, że chcą, aby pani była szczęśliwa z Draco.
-Więc- zapytała Ginny, uśmiechając się delikatnie.